Rozdział 23

2.8K 235 19
                                    

Wdrapałam się na drugie piętro w towarzystwie Hayley. Dziewczyna od dziesięciu minut opowiada mi jak było na ostatniej imprezie. Nie interesuje mnie to nawet w najmniejszym calu, ale obiecałam sobie, że będę milsza dla ludzi, dlatego pozwoliłam jej się wygadać. Co chwilę odpływałam myślami do miejsc całkowicie odległych, a niekiedy przyłapywałam się na tym, że naprawdę jej słuchałam. Patrząc na to jak gestykulowała dłońmi i jak żywiołowo opowiadała o ludziach, którzy tam byli i o tym, że przyłapała jak jakiś chłopak zdradzał swoją dziewczynę wywnioskowałam, że ona tym żyje. Imprezami i tym co robią inni ludzie. Dopiero teraz zaczynałam dostrzegać jak zagubiona była. Że grała każdego dnia udając, że wszystko jest dobrze. Tak naprawdę była samotna i gdyby nie ja to chodziłaby sama po szkole. Nie miałam pojęcia dlaczego, bo Hayley była naprawdę.. fajną dziewczyną, z którą można bez problemu nawiązać jakikolwiek kontakt. Jest zabawna, otwarta i raczej miła. Dlaczego oni ją odrzucali? Ja już do tego przywykłam, zresztą bardzo dobrze wiem jaki wyraz twarzy robię, aby odstraszyć innych. Nigdy nie lubiłam z nikim gadać, bo to wiązało się z jakimkolwiek tłumaczeniem i kolejnym udawaniem, którym zaczynałam się męczyć. Dzięki Camili powoli zaczynałam rozumieć, że wcale nie muszę zgrywać kogoś kim nie jestem. Miałam ją przy sobie i zawsze mogłam jej wszystko powiedzieć, nie musiałam przywiązywać się do nikogo innego. Byłam tak cholernie wdzięczna za to, że miałam takie szczęście i Camila była akurat ze mną. To ja mogłam być przy niej w każdej złej, czy dobrej chwili. Mogłam ją pocieszać, tulić i całować. Mogłam ją uszczęśliwiać. Przysięgłam sobie, że będę sprawiać uśmiech na jej twarzy i nigdy jej nie zawiodę. Tylko jej szczęście było dla mnie ważne.
- Musisz wpaść na następną imprezę z Camilą! – powiedziała podekscytowana. Odwróciłam głowę w jej stronę i spojrzałam w jej brązowe oczy.
- Kiedy?
- Za tydzień w klubie o..
- Nie mogę – przerwałam jej. Dziewczyna od razu zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, a ja poprawiła plecak, który zwisał na moim ramieniu.
- Siostra Camz chce urządzić wieczór bajek, czy coś w tym stylu. Miałyśmy już to zrobić ostatnio, ale ona nie mogła, więc przeniosłyśmy na ten weekend.
- No okej. – Kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko. – Musisz podbić serce małej Cabello?
- Zrobię to bez najmniejszego wysiłku. – Zaśmiałam się i poruszyłam brwiami. – Poza tym, kocham bajki.
- Kto nie kocha – odparła i uniosła jedną brew do góry. – Albo Harrego Pottera. Moje dzieciństwo.
- O tak. A oglądałaś..
Przerwałam w połowie zdanie, gdy usłyszałam czyiś krzyk. Odwróciłam głowę w stronę głosów i przymrużyłam oczy. Krew odpłynęła mi z twarzy, gdy ujrzałam jak ręka Caleba ląduje na twarzy Camili, a ja robi krok w tył i chwyta się za twarz.
- Czy Ty to.. Powiedz, że mi się to przewidziało – wyszeptałam do Hayley, która stała z szeroko otwartymi ustami.
- Lo.. On bierze kolejny zamach – powiedziała i wskazała na niego palcem. Zacisnęłam mocno dłonie w pięści i rzuciłam się biegiem, a zaraz za mną Hayley.
Miałam ochotę rozszarpać go na kawałki, ale wiedziałam, że nie mogę. Przecież jak go zabiję to zawiodę Camilę.
- Caleb – syknęłam, gdy jego ręka zmierzała już w stronę twarzy brązowookiej. Na dźwięk mojego głosu, znieruchomiał. – Jeżeli Twoja ręka jeszcze raz dotknie twarzy mojej dziewczyny to Ci ją złamie tak, że już nigdy nie dotkniesz nią swojego małego przyjaciela – powiedziałam spokojnie. Naprawdę nie wiem skąd we mnie to opanowanie. Jeszcze kilka miesięcy temu bez słowa uderzyłabym go w twarz i zaczęła go kopać do nieprzytomności.
- Małego przyjaciela? – prychnął i odwrócił się do mnie przodem. Zacisnął mocno szczękę i odwrócił ode mnie na chwilę wzrok. Chciało mi się śmiać na widok jego miny. Myślał nad jakąś.. Ciętą ripostą? Wyglądał jakby miał zatwardzenie i męczył się z tym od kilku dni.
- Ten mały przyjaciel uwielbia widok Camili, wiesz? – powiedział, a ja automatycznie się wyprostowałam i wzięłam głęboki wdech.
Panuj nad sobą. Panuj.
- Gdyby nie Ty, mała szmato, to już dawno byłby w niej. Wiesz ile o tym marzyłem?! A Ty zniszczyłaś moją szanse na przelecenie jej! – krzyknął. Chciał coś dodać, ale nie zdążył, bo moja pięść wylądowała na jego nosie. Jęknął z bólu i zrobił dwa kroki w tył od razu się zakrywając.
- Lauren, wystarczy. – Camila podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę. – Chodź.
- Nie, Camz. Daj mi jeszcze chwilę – odparłam spoglądając na nią kątem oka. Posłałam jej delikatny uśmiech, a ona niechętnie kiwnęła głową. Wokoło zebrało się kilka osób, nienawidziłam tego. Tych gapiów, którzy jedynie wkurzają jeszcze bardziej.
- Ty i tak mnie nie powstrzymasz – warknął ocierając nos, z którego sączyła się krew. – Dobiorę się do niej. Dobrze wiem, że ona pragnie mojego przyjaciela w ustach bardziej niż.. – Nie skończył. Nie pozwoliłam mu na to. Przesadził. Naprawdę myślałam, że się od tego powstrzymam, ale nie dałam rady.
Wymierzyłam mu cios prosto w nos. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk łamanej kości. Chłopak zawył z bólu i cofnął się o kilka kroków.
- Nie pozwolę, żebyś mówił o Camili z takim brakiem szacunku, mała szmato! – krzyknęłam i wymierzyłam kolejny cios. Opadł na ścianę, a ja chwyciłam za jego szyję. Z jego nosa wyciekała krew, od której miałam już ubrudzone dłonie, ale nie zwracałam na to uwagi. Spojrzałam prosto w jego przestraszone oczy, w których ujrzałam ból i mocniej zacisnęłam dłonie.
- Nigdy sobie żadnej nie znajdziesz jak będziesz chciał tylko zaliczyć, patafianie – warknęłam i uderzyłam nim o ścianę. – One nie są tylko do seksu. Kiedy kurwa wy, ta jebana płeć bez mózgu, to pojmie, hm? – Ponownie nim potrząsnęłam i uderzyłam z kolana w jego czułe miejsce. Zawył z bólu.
- Jeszcze raz dowiem się, że o niej tak powiedziałeś albo ją dotknąłeś to Cię zabije, rozumiesz? Zabiję Cię, kurwa i mówię poważnie, więc lepiej bierz to pod uwagę. – Puściłam go, a on od razu upadł na kolana. Ostatni raz na niego spojrzałam i odwróciłam się. Mnóstwo spojrzeń było wlepionych we mnie ze strachem.
- Nie macie lepszych rzeczy do roboty? – warknęłam. Od razu wszyscy się rozeszli, a ja podeszłam do Camili i Hayley. Brunetka od razu się we mnie wtuliła, a druga spojrzała prosto w moje oczy i kiwnęła głową. Zdobyłam u niej szacunek?
- Musimy stąd iść – powiedziała i rozejrzała się dookoła. – Za chwile mogą zbiec się nauczyciele. Lepiej, żeby nas już tutaj nie było.
Razem z Camilą zgodnie kiwnęłyśmy w głową i zaczęłyśmy się oddalać. Ostatni raz spojrzałam na Caleba, który wciąż zwijał się na podłodze z bólu. Na pewno szybko się po tym nie pozbiera, ale należało mu się. Gdyby siedział cicho nic takiego by się nie stało. Ale tego nie zrobił i obraził jedyną dziewczynę na świecie, która jest dla mnie ważna.
Nikt nie będzie tak o niej mówić.
A tym bardziej jej dotykać.

Impossible / Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz