Rozdział 4

4K 286 172
                                    

Miałam dodać za kilka dni, ale z uwagi, że mam urodziny, dodaje dzisiaj. 😏🙈

Miłego czytania i koniecznie dajcie znać czy się podoba! 🙊

---------------------------------

Było już po dzwonku, gdy przemierzałam szkolne korytarze. Nigdzie mi się nie spieszyło, ponieważ miałam wolną godzinę, więc mogłam spokojnie rozejrzeć się po szkole, gdy nikogo nie było. Dzisiaj ludzie już tak na mnie nie patrzyli jak wczoraj, a może przestałam zwracać na to uwagę? Złapałam się rano na tym, że nieco się stresuję, że ponownie usłyszę szepty. Skarciłam samą siebie za to, nigdy nie bałam się o takie coś. Poszłam do toalety, spojrzałam w swoje odbicie i niemalże widziałam strach w swoich oczach. Nienawidziłam tego widoku, wiec od razu na siłę przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia, które sprawiły, że byłam jaka byłam. Miałam ochotę uderzyć w lustro, ale nie mogłam. To, że zrobiłam to kilkakrotnie w swoim domu nie znaczyło, że mogłam niszczyć wszystko u wujostwa. Za to spoliczkowałam samą siebie, wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę szkoły. Byłam niewyspana i modliłam się, aby nikt nie stanął na mojej drodze. I tak się stało. Nawet Ally do mnie nie podeszła pewnie przez mój wczorajszy mały wybuch. Nie widziałam również Camili, ale może to dobrze. Nie powinna przebywać w moim towarzystwie. Nie wiem co sobie myślałam nad ranem, gdy wróciłam do domu i postanowiłam, że muszę ją poznać. Nie mogę. Mam za bardzo pojebaną przeszłość, abym mogła ją dopuścić do siebie. Może ona nie ocenia, ale ludzie są okropni. Zdążyłam się już o tym niejednokrotnie przekonać i nie chciałam, aby i ona cierpiała z tego powodu. Wiedziałam, że muszę odpuścić, szczęście nie jest mi przeznaczone. Nigdy nie było i nie będzie.

Weszłam na pierwsze piętro, na korytarz, który był zapełniony po obu stronach szafkami. Miałam zamiar podejść do swojej, ale zostałam mocno popchnięta na kilka z nich. Od razu głośny huk wypełnił cały korytarz, a ja poczułam ból z tyłu głowy. Oczywiście musiałam się uderzyć. Oszołomiona spojrzałam na osobę, która mnie zaatakowała i napotkałam parę brązowych oczu. Brunet patrzył na mnie z cwaniackim uśmieszkiem. Nie potrafiłam wyczytać niczego z jego oczu czy też twarzy. Wyprostowałam się i zacisnęłam dłonie w pięści.

- Czego chcesz? – zapytałam próbując opanować gniew, który chciał mną zawładnąć. Nie mogłam na to pozwolić. Nie tym razem, obiecałam sobie i cioci, że będę nad sobą panować.
- Sprzedajesz jeszcze? – Uśmiechnął się i zagryzł wargę. Zesztywniałam, gdy usłyszałam pytanie, a w ustach zrobiło mi się sucho.
- Skąd mnie znasz? – Zadałam pytanie i zacisnęłam mocno dłonie.
- Bywałem tu i tam.
- Już nie siedzę w tym gównie – odpowiedziałam i minęłam go upewniając się, że mój bark uderzył w jego. Chciałam od niego odejść jak najszybciej. Nie chciałam, aby wspomnienia zalały teraz moją głowę. Miałam ruszyć na przód, ale jak widać niekiedy po prostu nie można i trzeba tkwić w miejscu i żałować za przeszłość.
- Słyszałem co innego – warknął i ścisnął mocno moje ramię. Przyciągnął mnie gwałtownie tak, że ponownie plecami uderzyłam o metalowe szafki.
- To źle słyszałeś – odparłam i mocno go popchnęłam. – Jeszcze raz mnie dotkniesz, a przysięgam, że nie zawaham się Ci oddać. Jeżeli cokolwiek o mnie wiesz to powinieneś również być świadomy, że lepiej ze mną nie zadzierać.
- Wybacz, ale słyszałem, że taka mądra jesteś tylko przy swojej paczce. A teraz? Ups, nie widzę ich. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Miałam ochotę go uderzyć, ale usłyszałam kroki. Od razu odwróciłam głowę, a moim oczom ukazała się drobna sylwetka Camili. Na nosie miała okulary, a do klatki piersiowej przyciskała kilka książek. Dzisiaj na jej twarzy widoczne było zmęczenie i to, że nie przespała za dużo wciągu nocy. Zmarszczyła brwi na nasz widok i przyspieszyła.
- Caleb, co Ty robisz?
- Nic, skarbie – odparł i zrobił krok do tyłu. Spojrzał na mnie ostatni raz i ruszył w jej stronę. Błagam, to nie może być jej chłopak.
- Cześć, Lauren. – Uśmiechnęła się. Kiwnęłam głową w jej stronę, poprawiłam torbę i odwróciłam się do nich tyłem. Chciałam stamtąd jak najszybciej odejść. On przywołał wspomnienia, o których chciałam zapomnieć. To co robiłam kiedyś było złe, wiedziałam o tym i nie chciałam do tego powracać. Niestety, wielu kojarzyło mnie właśnie z tego.
- Co Ty jej zrobiłeś? – Usłyszałam niespokojny głos dziewczyny.
- Nic, chciałem się tylko przywitać – odparł, a ja prychnęłam. Współczuję jej takiego chłopaka. Pewnie kłamie ją na każdym kroku, a swoje złe nawyki ukrywa w tajemnicy. W końcu ta szkoła była idealna, więc i on musiał się dostosować.
Przypomniałam sobie słowa dziewczyny, gdy powiedziała, że nigdzie nie ma tylu ćpunów co tutaj. Czy ona też coś bierze? Mimo że jej nie znałam, modliłam się, by tego nie robiła. Wiedziałam jak narkotyki potrafią zniszczyć życie, a z jakiegoś nieznanego mi powodu, chciałam ją przed tym ochronić. Mimo że miała chłopaka, a ja nie powinnam się do niej zbliżać.
Weszłam na drugie piętro i usiadłam na najbardziej oddalonej ławeczce. Wyciągnęłam telefon i go sprawdziłam. Miałam kilka wiadomości w tym jedną od Mani.

Impossible / Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz