Spojrzała na zegarek na lewej ręce wskazujący godzinę 2:34. Małe urządzenie było strasznie porysowane i szkiełko prawie odpadało, ale najważniejsze było to że działało. Ze względu na tak późną godzinę stwierdziła że nikogo z grupy nie będzie teraz na korytarzach i będzie mogła w spokoju spotkać się ze swoim przyjacielem. Zamknęła notes, uważając na to aby żadna luźna kartka nie wyleciała i wyszła cichutko z sali, która aktualnie służyła za jej pokój. Małe pomieszczenie z szarymi ścianami i dużą ilością drewna sosnowego. Jeden materac, na którym spała miał już sprężyny na wierzchu i strasznie skrzypiał. Grupa, w której jest Melody osiedliła się w budynku, który musiał wcześniej służyć za jakiś magazyn do przetrzymywania mebli zanim jechały one do właściwych sklepów do wielkich miast. Było tu pełno drewna i materaców więc nikt nie mógł zrzędzić że nie ma na czym spać. Rudowłosa stała nieruchomo wpatrując się w ścianę budynku aby przyzwyczaić się do ciemności tutaj panującej. Księżyc dzisiejszej nocy bardzo słabo świecił co tylko pogarszało jej obecną sytuację. Gdy wreszcie przyzwyczaiła się do panującej tutaj ciemności zamarła w bezruchu z przerażenia, ponieważ na przeciwległej ścianie zauważyła nieruchomo stojącą postać. Serce zaczęło bić szybciej, a ona próbowała się jak najszybciej uspokoić. Co prawda często miała do czynienia z tymi śmierdzącymi stworami, ale zawsze pozostawał cień niepewności na powodzenie, bo przecież ile osób już umarło w starciu z szwendaczami? Do głowy w tym momencie nie zdążyła przyjść jej nawet myśl typu" Jakim cudem ten stwór się tu dostał" bo nie było na to czasu. Nie miała przy sobie żadnej broni żeby go zabić więc czekała na pierwszy ruch zgniłego lecz on nie nadszedł. Jedyne co usłyszała to ciche pochrapywanie, wydobywające się z ust tego czegoś. Zmarszczyła momentalnie swój piegowaty nosek starając się jak najdokładniej przyjrzeć TEMU CZEMUŚ. Długa, siwa broda okalała większość twarzy mężczyzny, który najwyraźniej uciął sobie krótką drzemkę. Jasne ubarwienie skóry wpływało na to że był on o wiele bardziej widoczny niż osoba posiadająca ciemną karnację. Odetchnęła z ulgą widząc że Na całe szczęście nie był to szwendacz, a jedynie Ezrayel, który najprawdopodobniej stał jedynie na czatach aby Melody nie weszła do Nicka pod żadnym pozorem. Dziewczyna nie miała jednak tego samego zdania co śpiący już towarzysz z jej grupy i po cichu przekradła się na sam koniec wąskiego korytarza, przy którym były wielkie, drewniane drzwi z przekreślonym napisem "Jesion", oznaczający to że w środku powinny znajdować się meble wykonane właśnie z tego drewna. Pod przekreślonymi czarnym markerem napisem znajdował się nowy: "Izolatka". Sam napis wywoływał dreszcze na jej plecach- To miejsce zawsze kojarzyło jej się z pomieszczeniem, do którego trafiają ludzie z podejrzeniami chorób psychicznych lub już takowe posiadające. Choć wiedziała że nie w każdym przypadku tak było to akurat sytuacja zgadzała się z jej niezbyt dobrymi myślami. Dziewczyna wzięła jeszcze jeden głęboki wdech i powoli nacisnęła na klamkę niemałych drzwi. Pierwsze co natychmiast rzuciło mi się w oczy był leżący mężczyzna mający na oko 25 lat, nikogo bowiem w czasie trwania apokalipsy nie obchodziło to ile ktoś ma lat, ta informacja jest zbędna w unicestwieniu tych potworów zamieszkujących planetę o nazwie Ziemia. Większość ludzi zbyt pochłonęło zadanie zabicia tych wszystkich Zgniłych i nie skupiali się już na tak przyziemnych rzeczach jak wiek. Jego brązowe, lekko falowane włosy sięgały do ramion i aktualnie były rozpuszczone i tłuste. Codziennie, nie zależnie od pory dnia czy miejsca rudowłosa dziewczyna wiązała mu włosy tak aby przy polowaniu, czy nawet wykonywaniu najprostszych czynności nie przeszkadzały mu one w żadnej pracy jaką musiał wykonywać. Teraz nie odważyła się zapytać czy może go uczesać bo nie wie jakby to się zakończyło. Ciemne oczy, szeroko otwarte wpatrywały się w białe, zimne sklepienie jakie na co dzień nazywano sufitem. Widać było że Nick jest bardzo zmęczony na co wpływało parę, bardzo widocznych czynników- Po pierwsze jego ciemne oczy wydawały się puste, jak gdyby cała radość, której i tak zostały już ostatki wyparowało. Pod powiekami znajdowały się ciemne, dużych rozmiarów worki. Melody wiedziała że ten nie będzie chciał z nią aktualnie rozmawiać więc usiadła w rogu pokoju, który swoją drogą diametralnie różnił się od jej. Tutaj były tylko białe ściany i jeden materac jeszcze w gorszym stanie niż jej, jakby bali się że osoba chora coś sobie zrobi. Zamknęła swoje oczy, skupiając całą swoją uwagę na słuchaniu miarowego oddechu swojego przyjaciela, który zawsze ją uspokajał...

*24 luty 2010*

"Cały czas biegłam nie zatrzymując się aby żaden z tych potworów mnie nie dopadł. Dobiegając do wioski słyszałam wrzaski spanikowanych ludzi oraz głośnie dźwięki samochodowych klaksonów. Byłam przerażona, nie myślałam wtedy o niczym innym jak tylko o tym aby znaleźć schronienie. Ciemnozielone oczy wpatrywały się raz na lewo, a raz na prawo aby mieć pewność że żaden z NICH nie jest na tyle blisko aby stało się ze mną to samo co z rodzicami. Wszystkie dźwięki ginęły gdzieś w oddali i zdawało mi się jakbym była tutaj sama. Błogi spokój ogarnął mnie i poczułam mroczki przed oczami. O własnych siłach poszłam do zamkniętej budki telefonicznej aby powiadomić o całym zajściu policję- Rodzice zawsze powtarzali mi żebym w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa dzwoniła na numery alarmowe, a oni na pewno mi pomogą. Dałam radę wejść do szklanej budki i szczelnie się w niej zamknąć gdyby jakiś z potworów chciał mnie zaatakować. Ostatnie co udało mi się zarejestrować to ból z lewej strony głowy, czarne mroczki zawładnęły moją głową, a ja zemdlałam.
Zagłuszone walenie w budkę wybudziło mnie z tego dziwnego transu. Ogromny ból w lewej części głowy nie dawał mi spokoju, ale nie to teraz było najważniejsze. Gdziekolwiek nie odwróciłabym głowy widok był identyczny- Cała masa tych potworów, które zrobiły krzywdę moim rodzicom. Jeszcze bardziej spanikowana niż wcześniej skuliłam się jak najbardziej mogłam chcąc po raz kolejny odpłynąć z tego okropnego świata. Zamknęłam oczy mając nadzieję że gdy je po chwili otworze wszystko będzie tak jak dawniej- Wesoła rodzina i przyjaciele wrócą do normy. Choć na dworze panowała niska temperatura było mi tak gorąco że miałam ochotę się rozebrać z płaszcza i czapki, jednak nie uczyniłam tego. Jako siedmioletnia dziewczynka strasznie się bałam i nieunikniony był potok łez. Strach ogarniał całe moje ciało na takim poziomie że w żadnym wypadku nie mogłam ruszyć się z miejsca. Czekałam na śmierć nadchodzącą bardzo powoli, gdy usłyszałam czyiś krzyk więc momentalnie znów otworzyłam oczy lecz po tym co zobaczyłam moje mięśnie jeszcze bardziej odmówiły posłuszeństwa. Dwoje, młodych ludzi z kijami od mioteł wybijali jeden za drugim potworów znajdujących się przy mnie. Pierwszy, który rzucił mi się mi się w oczy nie był za wysoki natomiast dawał sobie radę z wybijaniem potworów lepiej niż ten drugi. Jedyne co w tamtej chwili mogłam o nim powiedzieć to fakt że najprawdopodobniej był pochodzenia Azjatyckiego- Ledwo widoczne skośne oczy potwierdziły mnie w tym fakcie. Drugi osobnik dużo gorzej posługiwał się kijem co nie oznaczało że nie dawał sobie rady. Skulona wpatrywałam się w moją jedyną nadzieję, która może zagwarantować mi późniejszą śmierć, wtem usłyszałam bicie szkła... Jeden z tych potworów włożył rękę w dziurę, którą sam przed chwilą zrobił i chciał mnie złapać. Krzycząc ze strachu przysunęłam się jak najbardziej mogłam do ściany znajdującej się najdalej tego czegoś. Łzy zasłaniały mi pole widzenia jeszcze bardziej niż mroczki więc nie wiedziałam co robić. Bardzo chciałam aby to wszystko okazało się tylko głupim żartem lecz nic się tak nie zapowiadało. W głowie miałam pustkę, nic co normalne i logiczne za nic nie chciało mi przyjść do głowy. Budka, w której cały czas się znajdowałam była na tyle mała że potwór po lekkiej gimnastyce mógł mnie dosięgnąć. Gdy tak się stało chciałam się wyrwać, ale jego uchwyt do słabych nie należał i ciągnął mnie w swoją stronę. Byłam już na granicy pojmowania co się właściwie ze mną dzieje, ale moje nogi nie chciały ze mną współpracować. Nieludzkie stworzenie podniosło moją rękę i już chciało się w nią wgryzać lecz gdy to miało nastąpić po prostu upadł. Za potworem zauważyłam Azjatę. Ten szybko wyciągnął mnie z budki i wziął na ręce. Zawołał drugiego osobnika jak się okazało mającego na imię Nick i zaczęli ze mną uciekać. W tym momencie całkowicie odpłynęłam z tego świata..."


-------

Wolicie dłuższe wpisy, takiej długości, a może krótsze?

Still AliveWhere stories live. Discover now