Rozdział 18

192 12 6
                                    

Maya POV
Kiedy kończyłam rysować piramidę ktoś usiadł obok mnie... To była Riley.
R: Hej, Farkle mógłbyś usiąść z chłopakami?
F: Tak - Farkle usiadł przy drugim stoliku

Przez parę minut Riley siedziała w ciszy patrząc na moje rysunki. A później zaczęła "ten" niezręczny temat.

R: Maya?
M: Taaak? - powiedziałam nie odrywając wzroku od mojego rysunku
R: Co mu zrobiłaś? - spojrzałam na nią nie wiedząc o co jej chodzi
M: Komu?
R: Zaynowi. Nie chce rozmawiać o tym co się wczoraj stało i udaje, że nic się nie wydarzyło. A Ty uważasz, że coś się stało, coś co powinnaś mu wyjaśnić.
M: Może mi się wydawało... - wróciłam do rysowania.
R: Widziałam twoją minę kiedy powiedziałam, że Zayn jedzie z nami
M: Nie zauważyłaś, że nasze relacje są trochę skomplikowane?
L: Ja zauważyłem - Nie widziałam go, nie wiem nawet jak długo tu siedzi i co słyszał
M: Możecie zapomnieć o tej sprawie - Lucas i Riley spojrzeli spojrzała na siebie
R&L: Nie
L: Mój przyjaciel dziwnie się zachowuje od wczoraj. Riley mówiła, że Ty też nie zachowujesz się normalnie. Dziwnym trafem też od wczoraj
M: Nie wierzysz w przypadki?
L: Nie w takie
M: Zmieniając temat. Gdzie jedziemy i ile drogi jeszcze zostało?
R: Do Maine. Jesteśmy już w połowie drogi

Samochód się zatrzymał.

M: Czemu stoimy? - otworzyły się drzwi przyczepy i weszli Państwo Matthews
T: Zatrzymaliśmy się, ponieważ jedziemy już dość długo, a tu jest bar. Więc jeśli ktoś chce coś kupić lub pójść do łazienki ma teraz szansę.
C: Sprzedają tu podobno pyszne lody! - powiedział to z ogromną radością, czym rozbawił wszystkich

Nie byłam głodna, więc poszłam do łazienki i wróciłam do przyczepy.

10 minut później, Maya POV
Nareszcie wszyscy wrócili.
L: Ale ta kolejka była długa
F: Myślałem, że nie doczekam się mojej kolei
R: Hej Maya, nie mamy wolnej ręki. Mogłabyś zamknąć drzwi?
M: Tak

Wstałam, zamknęłam drzwi. Następnie chciałam wrócić na miejsce, ale stałam między stolikami samochód gwałtownie ruszył. To nie wytrąciło mnie z równowagi, ale w tym samym momencie ktoś mnie popchnął w stronę stolika gdzie siedzieli Zayn i Lucas. Gdzie wylądowałam? Oczywiście na kolanach Zayna. Lucas i Riley mówili, że dziwnie się zachowuje, ale patrzył na mnie jak zawsze, tak jak od początku, jak za pierwszym razem, gdy się poznaliśmy.
M: Przepraszam
Z: Nic się nie stało - uśmiechnął się i pomógł mi wstać
L: To ja was może zostawię
M: Nie trzeba, już idę - Lucas usiadł z Riley i Farklem
Z: Pogadamy? - a chciałam tego uniknąć. Domyślam się o czym porozmawiamy... Mam do Ciebie pytanie.
M: Pewnie chodzi Ci o to co stało się wczoraj? - usiadłam po drugiej stronie stolika
Z: Nie. Chodzi mi o twój rysunek - że co? :o. Tego się nie spodziewałam
M: Cc... Co? Jaki rysunek?
Z: Na plastyce. Kiedy pozowałem. Na prawdę tak mnie widzisz?
M: Tak... to znaczy nie masz takiej twarzy
Z: Mam nadzieję - uśmiechnęłam się. Więc o co chodzi?
M: Zaczekaj chwilę - podeszłam do mojego plecaka i wyjęłam szkicownik, po czym wróciłam. To mniejsza wersja tamtego obrazu.
Z: Wow. Wygląda identycznie jak tamten, ale czemu na dole jest napisane "Huckleberry"? Czy to nie tak mnie nazwałaś we wtorek?
M: Tak, ale jeśli wolisz mogę to zmienić na Ranger Rick, Hop-Along, Sundance albo Bucky McBoingBoing
Z: Mam rozumieć, że Huckleberry to moja ksywka?
M: Tak, Kowboju Rick  - roześmial się
Z: Jednak wolę Huckleberry... - spojrzał ponownie na jego portret. Więc o co w tym chodzi? - więc czas zacząć być szczerą, wzięłam głęboki wdech
M: Tak Cię widzę. Nie chodzi tylko o wygląd, ale też o charakter. Jedna połowa jest piękna i wygląda jak ideał, tak właśnie Cię widzę. A na drugiej jesteś smutny i wyglądasz o wiele gorzej, tak chciałabym Cię widzieć...
Z: Chciałabyś mnie widzieć jako kogoś okropnego?
M: Noo... Tak jakby tak..... Nie chcę się w tobie zakochać - wstałam i poszłam usiąść na kanapę zanim Zayn mógł mi odpowiedzieć



BestiaOnde histórias criam vida. Descubra agora