8. Parking

167 41 6
                                    

Chanyeol POV

Moje powieki zatrzepotały gdy usłyszałem odpalanie silnika. Zaspany zamrugałem kilka razy i zobaczyłem jak Sehun kręci gałkami odpowiedzialnymi za ogrzewanie.

- Która godzina? - szepnąłem, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów, żeby nie obudzić Baekhyuna, opierającego się plecami o mój bok. 

Ze zdziwieniem przypatrzyłem się jego ustawieniu, nie mogąc wyobrazić sobie, że z tak wykręconym kręgosłupem jest mu wygodnie. 

- Trzecia w nocy. Zaraz ktoś musi nas zmienić. Siedzimy już dwie godziny. - kiwnął w stronę Luhana, siedzącego pod ścianą na zewnątrz.

Szatyn bawił się komórką, którą trzymał w dłoniach. Widziałem jak jego głowa co jakiś czas opadała na ramię, ale on uporczywie, za każdym razem ją podrywał i zmuszał opadające powieki do pozostania w górze. Brązowe włosy straciły swój ład i chłopak co chwila niedbale zaczesywał je do tyłu. 

- Zmienię was - powiedziałem po chwili zamyślenia. - Wsiadajcie i idźcie spać. 

- Okej - mruknął nie protestując i wysiadł z samochodu, zostawiając go zapalonego. Podszedł do Luhana i pociągnął go za łokieć do góry. 

Starając się wykonać jak najmniej ruchów, oparłem Baekhyuna o siedzenie i odchyliłem mu głowę do tyłu. Zamykając za sobą drzwi, zobaczyłem że i tak bezwładnie przechylił się do przodu. Poczekałem moment, ponieważ chciałem być pewien, że się nie obudzi. Po kilku sekundach, zadowolony, że chłopak nadal śpi, obszedłem auto i ostrożnie usiadłem za kierownicą. Nieprzytomny Kyungsoo zajmujący siedzenie obok, spełniwszy swoją wartę, opierał głowę na ręce. Gdy w samochodzie zrobiło się cieplej, wyjąłem kluczyki ze stacyjki i wyszedłem na parking, zamykając za sobą drzwi.

Pokonałem kilka metrów a moje ręce powędrowały do kieszeni spodni, gdy zaczęły czerwienieć od zimna. Z moich popękanych ust uleciało powietrze, tworząc gęsty obłok pary. Oparłem się o łuszczącą ścianę, wyszukałem telefon w kieszeni spodni i unosząc go do oczu sprawdziłem zasięg. Na ekranie widniała jedna kreska, która co jakiś czas znikała. Moja mobilizacja trochę podupadła, ale i tak wszedłem w kontakty i kliknąłem numer telefonu mojej mamy. Próbowałem połączyć się z nią trzy razy i trzy razy się zawiodłem. Przesunąłem palcem po ekranie, wędrując po liście kontaktów. Ojciec i Yoora również nie odebrali. Zrezygnowany wybrałem numer Yesunga. Przyjaciel odebrał po kilku sygnałach. Zaskoczony jakimkolwiek odzewem, drgnąłem.

- Halo?! 

- Chanyeol? - odpowiedział głos po drugiej stronie słuchawki. - Gdzie jesteś? 

Poprzez szumienie w słuchawce, jego głos było trudno zrozumieć, ale gdy tylko spróbowałem się ruszyć zakłócenia stawały się silniejsze. 

- W Jeonju. Wyjechaliśmy z Seulu. A ty? Wszystko w porządku? - Chciałem usłyszeć jak najwięcej informacji, ponieważ cały czas z tyłu głowy, czaiła się myśl, że w każdej chwili połączenie może zostać przerwane. Zacząłem krążyć w kółko dla uspokojenia.

- Zostałem w mieście. Jestem w domu rodziców, moje rodzeństwo również.  - dopiero teraz zrozumiałem, że przyjaciel szepcze.

- Co się tam dzieje?

- Nie wiele wiem, zabunkrowaliśmy się w domu. Nikomu nie otwieramy, ale to chyba nie potrwa długo. Słychać coraz więcej strzałów i krzyków. Chanyeol... - nie byłem pewien, ale chyba usłyszałem jego szloch. - Cholernie się boję. - jego głos się załamał.

Zagryzłem pięść w ustach. W oczach pojawiły mi się łzy. Przecież jeszcze dwa dni temu siedziałem z nim w studiu, tworząc kolejne ścieżki dźwiękowe. Wyobraziłem sobie jego przerażoną twarz, to, jak obserwuje ulice zza zasuniętych rolet w jego pokoju, jak trzynastoletni Jinhyun chowa się za jego plecami, tak jak zwykł to robić, gdy się czegoś bał.

We need to liveWhere stories live. Discover now