Rozdział trzeci: Xabi

315 20 2
                                    

Nigdy nie lubił tych całych gali charytatywnych. Były nudne jak flaki z olejem — jednego wieczoru zbierali się wszyscy dobroczyńcy z wyuczoną mową do kamer, która głosiła coś w rodzaju, że to wspaniałe pomagać potrzebującym. Osobiście Xabi należał do tych, którzy uważali, że ważniejsze są czyny niż słowa i dlatego przez całą imprezę trzymał się jak najdalej od dziennikarzy, którzy ganiali za nim z kamerą i byli na tyle zdesperowani, że potrafili zadawać mu pytania nawet wtedy, kiedy stał przy pisuarze. Należało to jednak do pewnego rodzaju rozrywki na tego typu galach, która pomagała mu nie umrzeć z nudów przed powrotem do domu.

I dlatego w ogóle nie zamierzał się na niej pojawiać. Tylko że te imprezy charytatywne rządzą się śmiesznymi prawami: obowiązkiem dobroczyńcy jest przyjście lub przysłanie kogoś z rodziny jako reprezentanta nazwiska. Zwykle to Nagore się tym zajmowała, choć zdarzało się, że jej towarzyszył, ale dzisiejszego wieczoru była we Francji w delegacji i miała wrócić dopiero za dwa dni. Był to krótki okres czasu, ale już za nią tęsknił. No i, niestety, musiał ją zastąpić.

Na szczęście mógł liczyć na Ramosa, który kręcił się po sali, co chwilę biorąc od przechodzących kelnerów drinka za drinkiem, dzięki którym — przynajmniej tak twierdził — powstrzymywał się przed podrywaniem modelek. Lara obiecała mu, że wpadnie jak tylko wyrwie się z pracy i nie chciał, żeby przyłapała go na flirtowaniu z jakąś blond seksbombą. Był także Iker, z którym Xabi stał na uboczu, tuż przy barze i Sara, która, w przeciwieństwie do Lary, wybrała towarzystwo narzeczonego zamiast kolejnej relacji sportowej.

Xabi widział, jak dziewczyna jego najlepszego przyjaciela ciągle stawia na pracę, tym samym zaniedbując ich związek, ale Sergio był głuchy na wszystkie znaki, wciąż przekonany, że Lara naprawdę go kocha i poruszanie tego tematu zawsze wywoływało niepotrzebne kłótnie. Nie powiedział więc przyjacielowi, że dla karierowiczki jej pokroju taka gala charytatywna to sporo szansa — wiedziała o tym Sara, która wykorzystała okazję, żeby zagadnąć wielu wpływowych ludzi i dodatkowo spędzała czas z ukochanym.

Ale najwyraźniej każdy inaczej dbał o swoją miłość i Xabi nie miał prawa nikogo oceniać.

Jest tutaj — pisnęła Sara, wracając z łazienki w podskokach i złapała Ikera za ramię.

Należała do jednych z najpiękniejszych dziewczyn na gali: miała wysoko spięte włosy, gdzie dwa kosmyki opadały jej na zaróżowiałe policzki i długą, czarną suknię, która prezentowała się wręcz idealnie na jej ciemnej karnacji, z rozcięciem do uda. Chyba każdy heteroseksualny facet w promieniu dwóch mil nie mógł oderwać od niej wzroku, ale ona patrzyła tylko na Ikera, błyszczącymi z podniecenia oczami, wyraźnie zadowolona, że przede wszystkim to on nie jest obojętny na jej wdzięki.

— Evelyn tu jest.

Nie, Xabi nie miał pojęcia, o kim Sara mówiła.

Ale Iker najwyraźniej tak, bo gdy jego narzeczona wreszcie go puściła i przestała wbijać swoje długie paznokcie w jego ramię, złapał ją za szyję i uśmiechnął się do niej szeroko, lekko marszcząc przy tym czoło.

Rozmawiałaś z nią? — zapytał.

Nie — mruknęła, wyraźnie zawiedziona z tego powodu. — Przyszła z rodziną i miała taką minę, jakby pogawędka z fanką była ostatnią rzeczą, na jaką w tej chwili ma ochotę.

Zamilkła i rozejrzała się po dużej sali, dostrzegając Evelyn w towarzystwie nieznajomej brunetki. Wskazała na nie palcem, aby Xabi i Iker spojrzeli w tamtą stronę.

SZTORMEM [1]Where stories live. Discover now