Pozycja 16 - Eichen

726 88 87
                                    

„Nie jestem szalony. Interesuje mnie wolność" 

Gorzkie żale w ukrytej kamerze

— Chodzenie z głową w chmurach nie jest takie dobre, kiedy chcesz zalać płatki herbatą. — Wesoły głos mojej mamy sprowadził mnie na ziemię.

        Energicznie uniosłam głowę, prawie wypuszczając z dłoni rączkę szklanego dzbanka, w którym mama zaparzyła herbatę. Mimowolnie spojrzałam na małą miseczkę, wypełnioną kukurydzianymi płatkami. Do połowy zalana była czerwonym, parującym płynem o zapachu malin. Przyłożyłam rękę do czoła, opierając się o nią, a potem odłożyłam dzbanek na stół, załamując się przez swoją głupotę.

— Nowa dieta, podobno nieźle działa — wytłumaczyłam gafę, z całych sił starając się powstrzymać zawstydzony uśmiech, który cisnął mi się na usta. — Powinnaś spróbować, w twoim wieku musisz o siebie dbać.

— W moim wieku? — Mama odłożyła na blat kawałek tostowego chleba, patrząc na mnie z wyrzutem. — Mam nadzieję, że się przesłyszałam — sapnęła.

— Nie okłamujmy się, nie robisz się młodsza — zażartowałam, uśmiechając się przepraszająco.

— Stać mnie na lifting, kochanie.

        Parsknęłyśmy cichym śmiechem. Mama wróciła do robienia tostów z galaretką, a ja musiałam po raz kolejny zrobić sobie śniadanie. Płatki z herbatą owocową nie były moim szczytem marzeń. Odsunęłam swoje krzesło i wstałam od stołu. Wylałam dziwną mieszankę do zlewu i włączyłam rozdrabniacz. Kilka sekund później odcięłam się od nieznośnego hałasu, a potem przemyłam miskę. Gdyby nie to, że była sobota, pewnie nie miałabym nawet czasu, by po raz kolejny przygotować sobie śniadanie.

— Powiesz mi wreszcie, jak było na randce? — zapytała, upijając łyk czarnej kawy, którą wypijała każdego ranka. To było jej tradycją, odkąd pamiętam.

— Jakiej randce? — Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo do kuchni zajrzał tata.

        Wsunął się do pomieszczenia bardzo powoli, szurając kapciami po wykładzinie i drapiąc się po czuprynie. Jego zmizerniały szlafrok ciągnął się za nim, jakby był peleryną. Ojciec podreptał do blatu i sięgnął po dzbanek z kawą, wlewając ją sobie do swojego ciężkiego kubka. Zadziwiające, tata od zawsze dźwigał się skoro świt i rozpoczynał dzień, kiedy wszyscy inni spali, ale kiedy nadchodził weekend, nie był w stanie wstać z łóżka przed dziewiątą.

— Eichen była na randce — powiadomiła go mama.

        Odwróciłam się do rodziców tyłem, wiedząc, że zaraz zacznę się czerwienić. Mama jednak była paplą, a niech cię! Sięgnęłam po łyżkę, a potem uniosłam miseczkę z blatu, chcąc jak najszybciej ulotnić się do swojego pokoju.

— Chwileczkę, jaką randkę? Z kim? — dopytywał tata, powoli się rozbudzając. Zabrał się za robienie dla siebie jajecznicy z samych jaj. — Althea, o co chodzi? — zwrócił się do mamy.

        Posłałam mamie karcące spojrzenie, a ona uśmiechnęła się.

— Tylko żartowałam, spokojnie — odparła, śmiejąc się cicho.

        Odetchnęłam z ulgą, a potem jak najszybciej ulotniłam się do swojego pokoju. Chyba naoglądałam się zbyt wielu amerykańskich seriali, w których ojcowie rzucali się z wiatrówką na nowego chłopaka ich córki. Cóż, mój tata nigdy nie był tak zaborczy, nie miał nawet o kogo. Jednak... Ja i Ross byliśmy na jednej randce.

Zrobione z papieru: ich kłamstwa | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz