Rozdział 39

12.6K 529 20
                                    

=Alec= 

4 lata wcześniej...

- Szefie znaleźliśmy tego dzieciaka, który węszył na nasz temat. - powiedział czarnoskóry mężczyzna w garniturze wchodząc do gabinetu

Zostałem mocno pchnięty w stronę dużego biurka. Światło podające z dużych okien drażniło moje oczy a związane ręce, nie ułatwiały ruchu. Strach i adrenalina płynące w moich żyłach sprawiły, że moje ciało było jak z waty. 

- Proszę, zostaw nas samych Rick. 

Dopiero teraz spostrzegłem w rogu starszego mężczyznę. Siedział na fotelu ze wzrokiem utkwionym w książce. Jego lekko siwe włosy, błyszczały w słońcu. Otworzyłem lekko usta ze zdziwienia. O mój Boże! 

- Tak sir. - mężczyzna odwrócił się i szybko wyszedł z pomieszczenia 

Chciałem uciec z tego miejsca, wiedziałem co może mnie czekać. Tacy ludzie jak Gabriel nie mają sumienia. Zabijanie jest na porządku dziennym. 

- Dlaczego drogi chłopcze chciałeś mnie znaleźć? - głos brzmiał łagodnie, lecz miał w sobie coś stanowczego 

- J-ja nie wiem proszę pana. On powiedział, że to moje ostatnie zadanie do wykonania. Powiedział, że spłaciłem swój dług i zostawi mnie i moją siostrę w spokoju. Mówił, że nic się nie stanie i będę mógł odejść. Ja... - mówiłem bardzo szybko 

- Jesteś bardzo bystry jak na swój wiek Alcu. - przerwał i spojrzał na mnie znad książki - Dlaczego nie domyśliłeś się, że to zasadzka?

Nagle cały zesztywniałem. Zasadzka? Dlaczego mieliby to robić? 

- Zrobiłeś wielką głupotę wierząc Masowi. Myślałeś, że jak wykonasz swoją robotę i spłacisz długi pozwoli ci tak po prostu odejść? Znając jego tajemnice? Mógłbyś go zniszczyć, młody człowieku.

- Skąd pan mnie zna? - zapytałem cichym głosem 

- Mam swoje sposoby. - wstał z fotela poprawiając garnitur - Nie odpowiesz na moje pytania? - zrobił krok w moją stronę 

 - J-ja nie w-wiem...

- Wiesz dlaczego chciał abyś mnie odnalazł? - spytał, ale ja stałem sparaliżowany strachem - Powiem ci.Chciał abym cie zabił. Odwalił za niego brudną robotę.

W tej samej chwili wyjąc z kieszeni marynarki mały, srebrny nóż. Chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem. Czy on naprawdę to zrobi? Zabije mnie?

Nawet nie zauważyłem kiedy znalazł się przede mną. Wyciągną nóż w moją stronę, ale ja zrobiłem krok w tył. Jakby to miało mi pomóc. 

- Mi możesz zaufać chłopcze. Nie zrobię ci krzywdy. - jednym sprawnym ruchem przeciął więzy na moich nadgarstkach - Masz talent, z którym trzeba coś zrobić. Jak wiesz, jestem z Mansonem w trakcie negocjacji , ale wysyłając ciebie, złamał zasady...

- Co chce pan zrobić? - spytałem kiedy usiadł za ogromnym, mahoniowym biurkiem 

- Złożę ci ofertę, nie do odrzucenia...



=Stella= 

Jedyną rzeczą, którą słyszałam w tej chwili był stukot moich obcasów. Bo co innego mogłam słyszeć będąc sama w domu? Wszyscy wyszli z powodu bankietu. Tylko ja musiałam zaspać. Miałam cichą nadzieję, że Alec albo Logan przyjdą się przywitać. Po tym jak wczorajszego dnia wyszłam cała roztrzęsiona z domu, nie wiedziałam co mam zrobić. Czy mogę ufać chłopakom? Czy nie osądzą mnie? 

Przez parę godzin szukałam po całym mieście idealnej sukienki. Może to dziwne, ponieważ rodzice nigdy za bardzo mną się nie interesowali, ale chciałam aby tak było. Dużo bym dała za normalnych rodziców i życie. 

- Długo jeszcze będziesz tak stać? - krzyknęłam za strachu i szybko odwróciłam się w stronę drzwi - Nie mamy czasu...

- Co ty tu robisz?! - zapytałam Logana - Nie było cię w domu, gdy się obudziłam! 

- Możesz z łaski swojej przestać krzyczeć? - zapytał poirytowany - Nie mogłem cię samej zostawić, twój brat miał coś do załatwienia na mieście. 

Dopiero teraz zauważyłam jak był ubrany. Czarny smoking leżał na nim idealnie a ciemne włosy miał zaczesane do tyłu co było niecodziennym widokiem. 

- Jesteśmy spóźnieni, rusz ten zgrabny tyłeczek i chodźmy. - nie patrząc już na mnie wyszedł z  pokoju

Prychnęłam cicho i ostatni raz zerknęłam w lustro. 

- Przedstawienie czas zacząć... 




Crazy about...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz