Rozdział 13

7.5K 336 14
                                    

Wstaję z ciepłego łóżka. Wczoraj postanowiłam, że powiem moim przyjaciołom o chorobie. Nie mam pojęcia jak to przyjmą. Będą smutni, będzie im to obojętne czy będą szczęśliwi, że wreszcie zostawię ich w spokoju?

Nakładam leginsy i dużą koszulę. Włosy wiąże w kucyk. Schodzę na dół i robię śniadanie. Miranda i tata pojechali na cały dzień do miasta.

O 15 wszyscy mają tutaj przyjść. Jem śniadanie i wychodzę z Szastą na spacer. Wracam i idę do swojego pokoju, by posprzątać. Ostatnio byłam tak zajęta swoimi sprawami, że nic nie tknęłam. Włączam muzykę i biorę się za sprzatanie. Ścieram kurze i porządkuje swoje rzeczy. Na koniec odkurzam podłogę. Wzdycham z ulgą i rozwalam się na łóżku. Powieki robią mi się ociężałe, a po chwili zasypiam.

***

Budzę się i przecieram oczy. Patrzę na zegarek i z zaskoczeniem stwierdzam, że jest godzina 14:30. Wstaję z łóżka i idę wziąć szybki prysznic, by się zrelaksować przed rozmową z przyjaciółmi. Nakładam przypadkowe ubrania, a włosy związuję w niechlujnego koka. Gdy wychodzę z łazienki słyszę dzwonek do drzwi. Biorę głęboki wdech i schodzę je otworzyć.

- Cześć- mówię i wpuszczam przyjaciół.

Odpowiadają mi na przywitanie i idą do salonu. Ze mną zostaje tylko Michael.

- Jak się czujesz?- pyta.

- A jak myślisz? Zaraz chyba umrę- mówię i się śmieje, ale chłopak zachowuje powagę- No co?- pytam, ale nagle rozumiem, że nawiązuję do swojej choroby.

Wzruszam ramionami i wchodzę do salonu. Patrzę na nastolatków, którzy śmieją się z dowcipu wypowiedzianego przez Ashtona.

- Calum!- krzyczę, bo tylko jego brakuje. Po chwili chłopak schodzi na dół i wita się ze wszystkimi.

- Po co nas tu wszystkich ściągnęłaś?- pyta Luke.

Kaszlę i wstaję.

- Ja muszę wam coś powiedzieć

- Chyba nie jesteś w ciąży?- Pyta Bry, a Luke dławi się piciem, które przed chwilą pił.

- Co?! Boże, nie!- odpowiadam, a ona wypuszcza z ulgą powietrze.

- To o co chodzi?- pyta Cal.

Biorę wdech. Teraz albo nigdy.

- Zapewne zauważyliście u mnie pewne zmiany. To wszystko spowodowane jest chorobą.

- Spokojnie skarbie. Wyzdrowiejesz- Mówi Dove z uśmiechem.

Moja mina pozostaje taka sama, a ja drapie się po karku.

- Violet- mówi Luke, który od dłuższej chwili mi się przygląda- Jaka to choroba?- pyta.

Wszyscy zwracają wzrok na mnie.

- Violet- pośpiesza mnie Cal, ze słyszalnym zmartwieniem w głosie.

- Białaczka szpikowa- szepcze i spuszczam głowę. Gdy przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywa podnoszę wzrok, by sprawdzić, czy na pewno mnie słyszeli.

Stwierdzam, że tak, gdy patrzą na mnie z szokiem i ze współczuciem.

- Nic nie powiecie?- pytam i przenoszę wzrok na swoje stopy.

Słyszę, że ktoś się poruszył. Podnoszę wzrok i widzę wychodzącego Luke'a. Ałć.

Po chwili z krzesła podnosi się Cal, podchodzi do mnie, po czym bierze mnie w ramiona i przytula. Oddaje uścisk. Chwilę potem na ramieniu czuję coś mokrego.

Nie. To niemożliwe, że on płaczę.

Mam pewność, gdy słyszę jego pociągnięcia nosem.

- Calum proszę cię nie płacz, bo ja zaraz zacznę.

Chłopak się ode mnie odsuwa i wyciera łzy. Odchodzi ode mnie parę kroków. Po chwili znowu ktoś mnie obejmuje, a ja widzę, że to Dove i Bry. Gdy się ode mnie odsuwają widzę w ich oczach łzy.

- Czemu nam nie powiedziałaś?- pyta blondynka.

- Nie chciałam waszej litości. Nie chciałam, byście się o mnie martwili.

- Boże Violet, jaka ty jesteś głupia.- Mówi Bry.

Śmieje się i uśmiecham się smutno.

- Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.

***

Po tym wszystkim usiedliśmy wszyscy na spokojnie. Powiedziałam im, że od paru dni chodzę na chemioterapie. Obwiniali się, że tego nie zauważyli, ale szybko im wytłumaczyłam, że to nie ich wina.

Po wyczerpującej rozmowie odprowadziłam ich do drzwi i się z nimi pożegnałam.

Nie wiem czemu Luke wyszedł. Nie mam pojęcia, gdzie może być. Może nic go to nie obchodziło?

Chyba powinnam się cieszyć. Właśnie o to mi chodziło.

Poszłam na górę po schodach i weszłam do swojego pokoju, po czym ze zdziwieniem odkryłam, że na łóżku siedzi Cal.

- Coś się stało?- pytam.

- Nie, nic. Po prostu chciałem tutaj być.

- Oh. Okej.

Chłopak położył się na łóżku i przesunął się na jedną stronę. Gestem pokazał mi, bym się położyła obok niego, co po chwili zrobiłam.

Chwilę leżeliśmy w ciszy, ale Calum postanowił ją przerwać.

- Nie bądź zła na Luke'a. Mu naprawdę na tobie zależy.

- Skąd to wiesz?

- Bo wszyscy to wiedzą, tylko nie ty- mówi i wzdycha. Chwilę myśli, a po chwili dodaje - Obiecaj mi, że to wszystko skończy się dobrze. Obiecaj.

Spojrzalam w jego oczy, które były przepełnione nadzieją. Jednak kiedy otworzyłam usta ona szybko zniknęła.

- Nie mogę ci tego obiecać.

Fortunately For DiseaseDonde viven las historias. Descúbrelo ahora