Rozdział 12

7.4K 312 3
                                    

Siedzę na matematyce. To jest moja ostatnia lekcja. Gdy słyszę dzwonek pakuje książki do plecaka i wychodzę z sali.

- Gdzie tak pędzisz?- pyta Bry i się śmieje.

- Muszę coś załatwić. Zaraz powinien po mnie przyjechać tata, a nie chcę, by czekał.

- A jaka to sprawa?- pyta Dove i staje obok brunetki.

- To nic ważnego. Naprawdę muszę już iść. Widzimy się jutro- mówię i idę do wyjścia.

Na parkingu widzę auto i stojącego obok niego tatę, który rozmawia z chłopakami. Mam nadzieję, że nic im nie powie.

Idę szybkim krokiem w ich stronę.

- Cześć- witam się z mężczyzną- Jedziemy?

- Jasne- mówi i otwiera mi drzwi ze strony pasażera. Zauważam, że z chłopakami nie ma Michaela.

- Gdzie jedziesz?- pyta Luke.

- Musimy coś załatwić- odpowiada tata.

- No to mi powiedz!- mówi zdenerwowany Calum.

- To nie jest twoja sprawa- odpowiadam- Gdzie Mike?

- Pojechał do swojej chorej kuzynki- mówi Ashton.

Zamykam drzwi i ruszamy. Po 20 minutach jesteśmy na miejscu.

Wychodzimy z samochodu i ruszamy w stronę szpitala. Wchodzimy na odpowiedni oddział i siadamy przed salą. W pewnym momencie dzwoni komórka taty, który po chwili wychodzi, by z kimś porozmawiać.

Bawię się swoim naszyjnikiem i czekam, aż lekarz mnie poprosi.

- Violet?

Odwracam się i zamieram. Patrzę się na chłopaka, a on na mnie. Jest tak samo zaskoczony, co ja.

- Co ty tu robisz?

- Yyy... Ja jestem tu umówiona- jąkam.

- Ale to jest onkologia- mówi, a gdy rozumie co to znaczy wytrzeszcza oczy- Czy ty...

Cholera. Teraz nic nie wymyślę i muszę mu powiedzieć prawdę.

- Tak Michael, mam białaczkę.

Chłopak co chwila zamyka buzię i otwiera, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. W końcu się otrząsa i siada obok mnie.

- To dlatego teraz tak wyglądasz?- pyta.

Potwierdzam skinieniem głowy.

- I dlatego w szkole zemdlałaś?

Powtarzam swój ruch.

- Czemu mi nie powiedziałaś?- pyta, a ja widzę w jego oczach rozczarowanie.

- Nie chciałam wam mówić, bo nie chciałam litości.

- Jakiej litości!? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Ja ci powiedziałem, że jestem uzależniony!

- Powiedziałeś mi, gdy to odkryłam!

Chłopak zaciska szczękę.

- Wiesz, że musisz powiedzieć pozostałym?

- Co? Nie!- odpowiadam.

- Violet, oni się o ciebie martwią. Wiedzą, że coś jest na rzeczy, ale nie wiedzą co. A ja nie mogę tego zachować w tajemnicy.

Biorę głęboki oddech i chwilę myślę.

- Okej. Powiem im, ale nie teraz.

- To kiedy?- pyta.

- W sobotę- odpowiadam- Do tego czasu nic im nie mów- proszę.

- Zgoda.

Naszą rozmowę przerywa tata.

- Co ty tu robisz?- pyta chłopaka.

- Byłem odwiedzić moją kuzynkę- odpowiada.

Mężczyzna kiwa głową i patrzy na mnie, a ja tylko wzruszam ramionami. Nagle drzwi do sali się otwierają i pojawia się lekarz.

- Zapraszam- mówi i otwiera szerzej drzwi.

- To ja już pójdę- mówi Mikey.

- Do jutra- odpowiadam i wchodzę do sali.

Lakarka robi dokładnie to samo, co dwa dni temu, tylko tym razem zwiększa mi dawkę. Po 20 minutach jestem wolna i wychodzę ze szpitala.

***

Wysiadam z samochodu i wchodzę do domu.

- Cześć Violet- wita się Miranda.

- Hej.

- Chcesz coś zjeść?- pyta i z troską ogląda moje kościste ciało.

- Nie, dziękuję- odpowiadam- Pójdę się położyć.

Kobieta smutno przytakuje głową i wchodzi do kuchni, a ja ruszam po schodach do mojego pokoju.

Otwieram drzwi, a z przeciwnej strony wychodzi Calum.

- Cześć- mówi.

- Hej- odpowiadam.

- Wychodzę teraz z chłopakami, chcesz iść z nami?

- Nie dzięki. Jestem bardzo zmęczona i mam ochotę się położyć.

- Masz rację. Wyglądasz na wyczerpaną.

Posyłam mu uśmiech i wchodzę do pokoju. Glaszczę Szaste i kładę się na łóżko. Po chwili piesek leży obok mnie. Przykrywam się kocem, a po chwili zasypiam.

Fortunately For DiseaseWhere stories live. Discover now