Rozdział 28 - Uwolnienie

22 4 0
                                    

-Zerena. Jej właściwe imię to Zerena.- powiedziałam, uspokajając się piwem kremowym.

-Zerena? Dziwne imię.- Sting prychnął rozkładając się bardziej na krześle.- Posrańcy zawsze takie mają.

- Walić jej imię.- Max walnął pięścią w stół.- Lepiej zastanówmy się, gdzie może być z naszym synem.

- W swojej kryjówce, w kotlinie miedzy Zębem Smoka a Smoczym Pazurem.

-Skąd to wiesz?- Harietta spojrzała na mnie.

-Ja.. Po prostu.. No.. On mi powiedział....

-Kto??

-No...- pokazałam na siebie.- On...

Znowu zapadła niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. W końcu Max westchnął i zmarszczył brwi.

-Sabertail pójdziemy razem- spojrzał po całej obecnej grupie.- Wiem którędy się tam dostać. Zbierzcie wszystko co potrzebujecie i ruszamy natychmiast, nie mamy ani chwili do stracenia.

- Zrozumiałam.- kiwnęłam głową i wstałam.- Więc idę się ubrać.

-Ty nie idziesz! Zostaniesz razem z Hariettą.

-No chyba sobie żartujesz!- krzyknęłyśmy razem.

-To zbyt niebezpieczne.

Harietta odsunęła nagle krzesło i wstała, dając mu w twarz z liścia. Blondyn syknął z bólu, a my wydaliśmy z siebie cichy jęk, gdy zauważyliśmy odcisk dłoni na jego twarzy.

- Jeżeli myślisz- zaczęła, czerwona ze wściekłości.- Że będę tu siedzieć jak kura domowa i myśleć czy mój syn jeszcze żyje, to grubo się mylisz!

- To nie musiałaś mnie od razu bić! A poza tym to zbyt niebezpieczne!

- Co mnie to obchodzi, nie będę tu ślęczeć, gdy ty będziesz zgrywać bohatera.

- Hola, hola- wstałam i ja, wyciągając do nich ręce, aby się uspokoili.- Nikt nie będzie zgrywać bohatera, nie kłóćcie się, trzeba nam wyruszać, a ja idę z wami. I nie ma tu nikt nic do gadania.

- Może powinnaś zostać?- zaczął Rogue, wpatrując się w przestrzeń.- A co jeśli twój stan się pogorszy?

Mad przytaknęła mu głową, wpatrując się we mnie zielonymi oczyma.

- Mad, Rogue, wszyscy- uśmiechnęłam się.- Gorzej już być nie może... A teraz ruszajmy.

Nawet nie wiedziałam wtedy jak bardzo się myliłam...

***

Droga mijała nam w ciszy, nikt nie próbował się odzywać, między nami panowała tak napięta sytuacja, że można było dotknąć ją dłonią. Harietta i Max nawet na siebie nie spojrzeli, dzieliły ich jakieś dwa metry. Szliśmy zaniedbaną drogą, a z każdej strony otaczały nas albo skały, albo krzaki, niektóre kolczaste. Poczułam smród, byliśmy już niedaleko. Nasz grupa w końcu zaczęła schodzić. Kotlina była porośnięta drzewami w jej centralnej części znajdowała się wielka polana. Wtedy ją zobaczyliśmy. Wzniosła się nad drzewa, trzymając w szponach Dominica. Nie ruszał się, miałam nadzieję, że tylko dalej jest obłożony klątwą snu. Na Hariettę podziałało to jak płachta n byka. W jednej chwili odbiła się od ziemi płomieniami i ruszyła w stronę Zereny.

- Ognista Pięść!- krzyknęła, starając się ją trafić.

Demon wyciągnął rękę przed siebie i zanim przeciwniczka zbliżyła się, wokół powstała tarcza, która całkiem zatrzymała jej atak. Kobieta odleciała z wrzaskiem. Max krzyknął w jej stronę i wzbił się również w powietrze biegiem świetlnym, żeby ją złapać. Zaczęłam przeklinać pod nosem i kiwając głową w stronę Mad, ruszyłam w ich stronę.

W Świecie Fairy TailWhere stories live. Discover now