Zdążyłem się przyzwyczaić do tego nowego trybu życia. W ciągu tygodnia chodziłem do pracy i użerałem się z nieznośną młodzieżą, po niej wracałem do domu, gdzie czekał na mnie znudzony Daniel, któremu musiałem usługiwać. Oczywiście robiłem to z własnej nie przymuszonej woli. On nadal nie był w stanie chodzić. Powoli zaczynał poruszać się o kulach, lecz o wyjściu z domu nie było mowy.
W sumie to całkiem miło było wracać do domu z świadomością, że ktoś tam na mnie czeka i cieszy się z mojego powrotu. Popołudnia nie były już takie ciche i samotne. Mogłoby tak już pozostać na zawsze. Z tą różnicą, że Dan byłby cały i zdrowy.
Kończyłem dopijać poranną kawę, kiedy usłyszałem przeciągły jęk dochodzący z mojej sypialni. W końcu się obudził. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zero walenia konia w mojej sypialni!
- Spadaj!- Usłyszałem w odpowiedzi.- Przeciągałem się!
Odłożyłem pusty kubek i skierowałem swe kroki do sypialni.
- Witaj moja śpiąca królewno.
- Która godzina?- Spytał rozglądając się dookoła.
- Dopiero po ósmej.
Usiadłem na brzegu łóżka odgarniając kosmyki włosów z jego czoła. Na mojej twarzy pojawił się grymas, gdy usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu. Westchnąłem i poszedłem po niego do kuchni, w której go zostawiłem. Zdziwiłem się, widząc kto próbuje się ze mną skontaktować.
- Tak, Erick?
- Cześć, gdzie jesteś?
- Do pracy mam dopiero na dziesiątą. Jestem w domu.
Coś w jego głosie było niepokojącego.
- Przyjedź szybciej. Pani dyrektor chce się z tobą zobaczyć.- Wyjaśnił.- Mówiła, że to pilne.
- Dobrze, przyjadę kiedy będę mógł, ale to i tak chwilę mi zajmie.
Rozłączyłem się. Przez moment stałem w miejscu zastanawiając się nad powodem, dla którego pani dyrektor mogła chcieć się ze mną widzieć. Mam zaległości w jakiś papierach? Nie oddałem czegoś? Sam nie wiem o co mogło chodzić.
Wróciłem do pokoju, gdzie na łóżku nadal wylegiwał się Daniel.
- Kto dzwonił?
- Twój pan od matmy.- Odpowiedziałem siadając na brzegu łóżka.- Erick mówił, że pani dyrektor chce się ze mną widzieć i mam przyjechać szybciej.
Zmarszczył brwi, najwyraźniej również zastanawiając się, czego ode mnie chce.
- Dlatego ruszaj swoją seksowną dupę, bo muszę ci zmienić opatrunki.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podałem mu kule i z ciężko bijącym sercem obserwowałem jak kuśtyka na nich do łazienki. Zawsze bałem się, że potknie się o coś albo najzwyczajniej w świecie przewróci.
Usiadł na ubikacji, a ja zająłem się zmienianiem mu opatrunków. Większość skaleczeń już się wygoiła, a siniaki straciły na kolorze. Tylko dwie większe rany nadal potrzebowały większej uwagi. Na szczęście wygląda na to, że i one ładnie się zagoją, pozostawiając po sobie jedynie bliznę.
Gdy skończyłam swoją robotę pielęgniarki, a on wciągał na siebie koszulkę, po raz kolejny w domu można było usłyszeć dzwonienie telefonu. Tym razem nie mojego.
CZYTASZ
185K-Snake
Romance„Nauczyciel w liceum, szczyt marzeń... W dodatku nadal mieszkam u rodziców. Świetnie, prawda? Od pewnego czasu moim życiem zawładnął mały terrorysta. To nie jest tylko głupia metafora. Profesja, którą postanowił się zająć, moim zdaniem nie różniła s...