Rozdział 16

11 2 1
                                    

P.O.V.Selena
Patrzyłam na Lucka. Na brata. Tego było za dużo.
Dziś dostałam pogróżki od ojca. Straciłam Marka. Straciłam mojego przyjaciela. Moją ostoje. Kogoś kto zawsze trzymał mnie na ziemi. Przy życiu.
A teraz dowiaduje się że moi bracia jadą razem ze mną samochodem. I wyłóż mnie niewiadomo gdzie.
Przeraziłam się. Bałam się tego co ze mną zrobią. Nie wiedziałam czego odemnie chcą.
- czego odemnie chcecie?

P.O.V.Luck
- czego odemnie chcecie?- wyszeptała cicho. Strach był wyczuwalny. Bała się nas. Bała się JEGO.
- nie bój się nas Selenko- złapałem ją za rękę a ona tylko zesztywniała. Przyciągnołem ją do siebie. I przytuliłem. Pocałowałem jej głowę którą nie pewnie oparła na moim torsie- chcemy żebyś była bezpieczna i szczęśliwa- wyszeptałem w jej włosy. Drugą ręką zaczołem błądzić jej plecy- jedziemy na lotnisko. Z tamtąt wylecimy z kraju. I ukryjemy się tak by on nigdy nie mógł Cię zanieść.

Wreszcie poczułem że się rozluźnia a po chwili słyszałem jej miarowy oddech symbolizujący jej sen. Spojrzałem na nią i oddałem się wspomnienią.

Retrospekcja:
Mały siedmio letni chłopczyk z bląd czupryną nawoływał swoją siostrę.
Wyszedł na ogródek i pobiegł do szopy gdzie ogrodnik trzymał swoje nażędzia a jego siostra tam często się ukrywała.
Wszedł do środka i zapalił światło. Mała żarówka oświetlała pomieszczenie.
Ujrzał dziewczynkę skuloną w kącie i szlochającą. Natychmiast do niej podbiegł i zabrał jej rączki z jej twarzy.
Zobaczył sporego śniaka na poliku i rozciętą wargę.
Przytulił do siebie siostrę. Nie pytał znał jej odpowiedź. Powiedziała by że uderzyła się o drzwi czy szafę albo spadła ze schodów.
Nie domyślił by się nigdy prawdy.
Przytulał małą dopuki się nie uspokoiła i zaprowadził ją wieczorem do domu.

Dopiero teraz sobie uświadomił kto stał za jej śniakami.
- ten sukinsyn bił ją kiedy nie było nas w domu- powiedziałem z wyrzutem.
- ale więcej jej nie skrzywdzi. Nikt nigdy nie podniesie na nią ręki- dokończył za mnie Nick.
Resztę drogi na lotnisko przebyliśmy w milczeniu.

P.O.V.Nick
Martwiłem się o małą. Jestem jej starszym bratem i moim obowiązkiem było ją chrońć. Powinna mi zaufać a nie okłamywać nas by chronić tego bydlaka.
Byliśmy na lotnisku. Zakupiliśmy bilety do Londynu i w milczeniu przeszliśmy odprawę.

P.O.V.Luck
Podczas odprawy nie zmieniliśmy z sobą ani jednego słowa.
Mieliśmy szczęście. Akurat za godzinę odlatywał samolot do lądynu.
Przez cały lot nie z amieniliśmy ze sobą ani słowa.
Gdy wylądowaliśmy i odebraliśmy bagarze wyszliśmy złapać jakąś taksówkę. W końcu nam się udało. Chciałem podać nazwę jakiegoś motelu w którym się zatrzymamy ale Sel mnie wyprzedziła i już dyktowała adres kierowcy. Ten tylko spojrzał na nią ze zdziwieniem i ruszył.
Droga trwała dwadzieścia minut.
Zatrzymaliśmy się pod budowlą przypominającą zamek.
Zapłaciliśmy kierowcy i wyciągneliśmy swoje torby.
Selena ruszyła po ścieżce do drzwi głównych.
Taksówkaż już odjechał więc nie mieliśmy wyboru. Ruszyliśmy za siostrą.

P.O.V.Selena
Ruszyłam ścierzką do drzwi.
Byłam już przy drzwiach gdy chciałam już pukać ale ktoś mnie uprzedził i dostałam drzwiami w twarz i wylądowała na chodniku.
Podniosła głowę i zaklnełam.
- czy ja zawsze muszę dostawać drzwiami w twarz jak do Was przyjeżdżam?!- fuknełam na umięśnionego chłopaka o rok starszego odemnie.
Pomógł mi wstać. Spojrzałam na niego. I oboje zaczęliśmy się śmiać. A ja poczułam że leci mi krew z nosa. Przewruciłam oczami.
- tym razem jestem przygotowany- wyciągnoł z kieszeni czerwony ręcznik i mi go wręczył. A ja przycisnełam go do nosa.
( oczywiście wszystkie rozmowy są po angielsku)
Usłyszałam za sobą chrząknięcie. Odwruciłam się i ujrzałam swoich braci.
- ach tak Mike poznaj Lucka i Nicka. Moich braci.
- miło mi.
Dopiero teraz doszło do mnie co się stało. Zakręciło mi się w głowie. Mike mnie złapał zanim upadłam.
- Seli co się dzieje?- spojrzał na mnie z troską. Zawsze się mną opiekował. Zastępował mi Lucka i Nicka.
- powiem ci w środku- wyszeptałam.
- nie- stwierdził stanowczo Mike- teraz pójdziecie spać. Jutro o wszystkim mi powiesz.
- Ale...
- nie ma żadnego ale- pogodził mi palcem i wskazał na schody- marsz na górę i spać.
Rozkazał. Nie chciałam się kłócić.
Wzięłam torbę i ruszyłam do środka.
Mike wskazał nam pokoje i od razu poszłam do środka. Rzuciłam się na łużko i momentalnie zasnelam.

Złodziej SzczęściaWhere stories live. Discover now