Nagle widzę czarne mroczki przed oczami, a po chwili nie widzę już nic.

***

Calum

Wychodzę z sali po męczących zajęciach z panem McDanisem. Nienawidzę tego gościa.

Po chwili dołączają do mnie chłopaki. Rozmawiamy na błahe tematy, gdy podchodzi do nas Bry i Dove.

-Widzieliście Violet?- pytają.

Zauważam, jak Luke się spina, ale może to tylko moja wyobraźnia.

- Nie, a coś się stało?- pytam zmartwiony.

- Poszła do łazienki i miała przyjść na lekcji, ale się nie zjawiła- tłumaczy brunetka.

- Byłyście w łazience?- pyta Michael.

- Oczywiście- prycha Dove- Nie jesteśmy głupie.

- Ej, patrzcie- mówi Ash i pokazuje na tłum przed budynkiem.

- Co jest?- pytam i idę w tamtą stronę- Przed wyjściem stoi karetka!- krzyczę do nich, a oni po chwili znajdują się obok mnie.

-Co się stało?- pyta Luke przypadkową osobę z tłumu.

- Jakaś dziewczyna zemdlała- odpowiada.

- Jaka- pyta zdenerwowany. Nie to nie może być...

- Chyba nazywa się Violet.

Robie wielkie oczy i przedzieram się przez tłum, by dotrzeć do karetki. Gdy jestem blisko zostaje odciągnięty.

- Tam jest moja siostra!- krzyczę do ratownika medycznego, który mnie trzyma.

- Niestety, nie możesz tam wejść.

Uspokajam się, a on mnie puszcza. Krzykiem niczego się od niego nie dowiem.

- Co jej się stało?- pytam i widzę, jak cała moja paczka z dziewczynami do nas podchodzi.

- Wiem tylko, że obficie krwawiła z nosa i zemdlała- mówi- Przepraszam, ale musimy już jechać. Zostanie przewieziona do najbliższego szpitala.

Ratownik odchodzi, a ja zagryzam policzek. Zawsze tak robię, gdy jestem zdenerwowany.

- Muszę tam jechać- mówię i biegnę do swojego samochodu. Widzę, jak reszta robi to samo.

Parkuję pod szpitalem i biegnę do recepcji.

- Dziewczyna została tu niedawno przywieziona. Zemdlała w szkole- mówię do blondynki, która tam pracuje.

- Jesteś kimś z rodziny?

- Jestem jej bratem- mówię. W sumie nie kłamałem. Violet jest moją siostrą.
- Została przewieziona do stali 213. Proszę tam nie wchodzić, dopóki lekarz panu nie pozwoli.

Kiwam głową i kieruje się do windy. Wychodzę i siadam przed salą. Po chwili dołącza do mnie reszta. Siedzimy w ciszy.

- Co się stało?- pyta mama, kiedy podchodzi do nas z Tomem.

- Sam nie wiem- mówię- Zemdlała w szkole. Ratownik powiedział, że z nosa leciała jej krew.

Tom i mama wymieniają spojrzenie. Oni coś wiedzą.

- Trzeba czekać na lekarza- mówię, gdy widzę, jak Tom chce wchodzić do sali.

Po 20 minutach z sali wychodzi lekarz. Tom i mama wchodzą z nim do gabinetu. Po pięciu minutach wychodzą.

- Możemy tam wejść?- pytam.

- Violet jest nieprzytomna. Powinna obudzić się jutro. Teraz potrzebuje odpoczynku.

Kiwam głową w zrozumieniu.

- Boże, to wszystko moja wina. Mogłam jej samej nie zostawiać- mówi Bry i chowa twarz w dłoniach.

- Nie obwiniaj się- mówi do niej Michael i przytula ją.

- Możecie iść- mówi Tom- I tak nic nie zdziałacie.

- Ja chcę zostać- mówi Luke.

Patrzę na niego zaskoczony, a on tylko wzrusza ramionami.

***

Violet

Budzę się z pulsującym bólem głowy. Rozglądam się po pomieszczeniu. Jestem w szpitalu.

- Cześć kochanie- mówi tata, a ja dopiero teraz go zauważam.

- Hej- odpowiadam i posłałam w jego stronę lekki uśmiech. Ma rozczochrane włosy i wory pod oczami, co oznacza, że spędził na tym krześle całą noc- Co mi się stało?

- Niestety, białaczka rozwija się szybciej niż przypuszczał lekarz. Chemioterapię trzeba zacząć w przyszłym tygodniu.

- Oh, okej.

- Ktoś chce się z tobą zobaczyć- mówi i lekko się uśmiecha.

- Calum?

- Luke- mówi i wychodzi, a ja odprowadzam go wzrokiem.

Co Luke miałby tu robić? A jeszcze gorsze, czy on wie o chorobie?

- Cześć- mówi i podchodzi do krzesła. Ma przyklepane włosy i wory pod oczami, które oznaczają, że on również spędził tu noc.

-Hej.

- Jak się czujesz?- pyta.

- Całkiem dobrze. Dziękuję, że zostałeś.

- Nie zostawiłbym cię- mówi patrząc mi prosto w oczy, a moje serce na chwilę się zatrzymało.

O kurwa.

Fortunately For DiseaseUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum