Już po dziesięciu minutach zapominam o kłótni z Tomem. Prawda jest taka, że zależy mi na tych wariatkach. One szybko mnie rozśmieszają i sprawiają, że zapominam o złych rzeczach.

Wychodzę z budynku. Przy  samochodzie widzę mulata i jego kolegów, którzy obserwują mnie i dziewczyny. Wcale się temu nie dziwię, bo Bryana i Dove są naprawdę piękne. Żegnam się z dziewczynami i idę w stronę samochodu Caluma.

- Stęskniłaś się za moimi kolanami?- pyta Luke, gdy staje tuż obok. Pokazuje mu fucka i kieruje wzrok na Michaela, który tym razem ma jasno zielone włosy.

- Musimy pogadać.

Ich twarze zwracają się na chłopaka. Przyjaciele patrzą się na niego ze zdziwieniem.

- Ja nic nie zrobiłem!- mówi Mike i odsówa się od nich na dwa kroki.

Przewracam oczami.

- To idziesz czy nie?- pytam.

- Tak- mówi i podchodzi do mnie omijając chłopaków najbardziej jak może.

Patrzę na niego jak na idiotę. Jak on zdołał ukrywać swoje uzależnienie przez rok?

Odchodzimy od nich jak najdalej tak, by nas nie słyszeli.

- Wiesz czemu chciałam z tobą rozmawiać?- pytam.

- Dzisiaj mamy iść do kogoś, kto pomoże mi rzucić narkotyki- mówi nie pewnie, a ja kręcę potwierdzająco głową.

- Dokładnie. Masz samochód?

- Mam- mówi i pokazuje mi niebieskie BMW.

- No to chodźmy- mówię i kiwam głową w stronę samochodu.

Chłopak drapie się po karku i wzdycha.

- Ale pójdziesz ze mną?

- Obiecałam, to pójdę- odpowiadam i posyłam mu mały uśmiech, który po chwili odwzajemnia.

Bierze mnie pod rękę i kieruje do swojego samochodu. Wsiadam na miejsce pasażera, gdy zaczyna rechotać.

- Co?- pytam.

- Calum i Luke wyglądają, jakby chcieli mnie zabić- mówi nie przestając się śmiać.

Patrzę przez szybę i rzeczywiście widzę chłopaków, którzy wlepiają groźne spojrzenie w chłopaka. Patrzymy na siebie i równocześnie wybuchamy śmiechem. Uspokajamy się i Michael rusza.

***                     

Miesiąc później...

Nareszcie piątek. Czekałam na niego całe 5 dni. Muszę odpocząć od nauki i nauczycieli. Wychodzę ze szkoły z wielkim uśmiechem i kieruję się do mojego domu. Po paru minutach otwieram drzwi i wchodzę do salonu, gdzie zastaje chłopaków.

- Cześć- mówi Mike i promieniście się uśmiecha.

Chłopak od miesiąca chodzi do specjalisty. Pomału udaje mu się rzucać to świństwo. Przed nim jeszcze długa droga, ale wiem, że sobie poradzi. Przez ten czas, kiedy wspierałam go podczas jego wizyt, zdążyłam go dobrze poznać. Można powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy.

- Hej- odpowiadam i oddaję mu uśmiech.

Słyszę prychnięcie Luka. Przewracam oczami. Blondyn od jakiegoś miesiąca jest wobec mnie bardziej opryskliwy niż wcześniej. Nie rozumiem, o co mu chodzi, bo nic mu nie zrobiłam.

Witam się z Calem, Ashem i idę na górę. Karmię Szaste, który jest teraz dwa razy większy niż wcześniej. Bardzo szybko rośnie, a mama (czyt. ja) jest bardzo dumna.

Fortunately For DiseaseWhere stories live. Discover now