Rozdział 7

243 35 12
                                    

Około drugiej nad ranem tylko nieliczni trzymali się na nogach. Lea oparta o barek co chwila przymykała oczy. Sean niesamowicie szybko odnalazł się w towarzystwie i teraz w najlepsze śmiał się z Nortonem. Muzyka dudniła, lecz nagle zabrakło ochotników do tańca. Gospodarz pomimo upojenia kręcił się niespokojnie. W końcu stanął na stół skutecznie przyciągając uwagę zebranych.

-Zagrajmy w grę!! -wykrzyknął wywołując falę śmiechu.

-Jest nas za dużo do Scrabble- zawołał ktoś z końca salonu.

-Och zamknij się!- machnął ręką, a w efekcie zachwiał się tak mocno, że omal nie spadł ze stołu. -Zagramy w ,,Kto jest mordercą''-kilka osób zamarło, nieliczni skrytykowali pomysł gospodarza, przeważająca większość opowiedziała się za ideą Nortona. -Znakomicie! Reguły są proste. Podajecie imię, wspólnie rozpatrujemy kandydaturę. Tylko bez tchórzenia!! Jutro nikt nie będzie tego pamiętał- rzucił na zakończenie ze śmiechem. Upił piwa z butelki i spojrzał wyczekująco na zebranych. Panowała cisza. Widziałem, że Rick poczerwieniał. -Dobrze! Chyba wśród nas jest tylko jeden mężczyzna- rzucił z ironią, a ja omal nie parsknąłem śmiechem. On naprawdę miał na myśli siebie! -Wytypuję pierwszą osobę i raczej nikogo nie zadziwię- wziął do ręki butelkę i teatralnie zakręcił nią przed tłumem. W końcu zatrzymał ją tuż przed twarzą Sean'a.

-Żartujesz sobie, prawda?-chłopak cały się spiął i niemal dyszał ze złości.

-Uwaga,uwaga!!! Przedstawię wam jak ja to widzę. Nasz drogi przyjaciel traci dziewczynę w iście tragiczny sposób, czyż nie? -udaje zszokowanie. Rick to kawał szumowiny, ale jego gra może wyjść mi na dobre. -Po śmierci biednej, NIEWINNEJ Melody Sean zamknął się w sobie. Nie wychodził z domu. Załamał się do tego stopnia, że opuścił pogrzeb swojej ukochanej w połowie Mszy! -wszystkie spojrzenia zwróciły się ku chłopakowi. Pijane umysły szybko łykały informacje. -Nawet w żałobie Sean nie mógł doznać spokoju. Szybko znalazł się na liście podejrzanych, a kiedy tylko to zrozumiał pojawił się tutaj, bawiąc się w najlepsze. Cóż chłopie...-zwrócił się bezpośrednio do Sean'a i uniósł do góry piwo. -Gratuluję szybkiego wyjścia, z tak głębokiej żałoby! -Rick po pijaku był o wiele bardziej okrutny niż zazwyczaj. Dziwiło mnie, że nikt się nie oburzył. Zebrani słuchali jak zahipnotyzowani, obrzucając chłopaka coraz to wścieklejszymi spojrzeniami. Miałem szczęście. Mowa Nortona zostanie zapamiętana na długie tygodnie. Gospodarz uśmiechnął się z satysfakcją. -Czy teraz ktoś odważy się powiedzieć coś więcej? -w tym momencie z kąta wysunęła się wysoka brunetka. Często widywałem ją na korytarzach, a pomimo to nie znałem nawet jej imienia.

-A może Sean współpracował z Tiffany? -dziewczyna mówiła to z niebywałą kąśliwością patrząc wprost na Leię. -Może oboje czuli się... zdradzeni? -w tym momencie Craven nie wytrzymała. Jej oczy zwęziły się i gwałtownie wyszła naprzeciw brunetce. Nim ktokolwiek zdążył zorientować się w sytuacji Leia z całej siły uderzyła dziewczynę w twarz. Ofiara dotknęła policzka i pisnęła histerycznie. Z wściekłością złapała Craven za włosy, za co Leia wymierzyła jej jeszcze jeden cios. Rozpoczęła się szarpanina. Nikt nie reagował choć słychać było wyraźne dopingowanie. Przewaga była po stronie Leii i wiedziałem, że za chwilę powali przeciwniczkę na ziemię. Nie powinienem się tym przejmować. Obecnymi priorytetami były dla mnie przede wszystkim dobrze zaplanowane i zrealizowane morderstwa. Czemu miałbym martwić się o to, jakie konsekwencje będzie miała ta bójka dla przypadkowej dziewczyny. Tylko, że to nie była przypadkowa dziewczyna . Nie mogłem się oszukiwać, że nic dla mnie nie znaczyła. Nawet jeśli nie potrafiłem zdefiniować swoich uczuć do niej. Patrzenie na dwie szarpiące się dziewczyny czyniło mnie podobnym do tego cyrku, a przecież tak bardzo chciałem ich zniszczyć. W końcu postanowiłem interweniować. Z początku starałem się po prostu przemówić Leii do rozsądku, jednak alkohol połączony z wściekłością skutecznie uniemożliwił jej trzeźwe myślenie. Zrezygnowany złapałem ją w talii i siłą odciągnąłem od rywalki. Pomimo mocnego uścisku dziewczyna szarpała się jak szalona.

EVERYBODY GETS CRAZY SOMETIMES // Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz