Rozdział 4

292 41 2
                                    

Na terenie szkoły pojawiłem się o 7:45. Wyśrodkowana godzina miała nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Byłem niemal pewien, że przed budynkiem trwa wielkie zamieszanie. Miałem rację. Jak widać interwencja była bardzo szybka. Przed szkołą dostrzegłem karetkę, policję i kilku dziennikarzy. Przez chwilę stałem i patrzałem na wszechobecny zamęt. Musiałem odegrać mały teatrzyk składający się z serii zdezorientowanych spojrzeń. Nagle poczułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń.

-Stary nie ma tu czego szukać. Odwołali zajęcia...-odwróciłem się i zobaczyłem Will'a Harrisona z paczką jego kumpli.

-Co się stało? Ktoś się zabił?-Will podrapał się po głowie.

-Nie wiem za dużo. Podobno znaleźli ciało Gregg'a. Obiło mi się o uszy, że załatwili go prądem na basenie, ale to tylko pogłoski....

-Tiffany wie??-byłem ciekaw jak dziewczyny rozegrały tą sytuację.

-Podobno na drzwiach do szkoły były porozwieszane jakieś plakaty. Nie widziałem ich, ale Tiffany widziała...-zacząłem rozglądać się dookoła w poszukiwaniu Leii i Wood. W końcu dostrzegłem je siedzące niedaleko karetki. Tiffi płakała histerycznie, a Craven gładziła jej włosy. W końcu obok dziewczyn pojawili się rodzice Wood. Pierwsza dostrzegła ich Leia, Tiffany wydawała się być całkowicie nieobecna. Mama dziewczyny spojrzała na Leię pytająco, lecz ta tylko pokiwała głową, a następnie delikatnie uwolniła się z uścisku przyjaciółki. Państwo Wood troskliwie otoczyli córkę i pomogli jej dojść do samochodu. Rzuciłem na nich szybkie spojrzenie. Zawsze eleganccy, taktowni. Ciekawiło mnie jak poradzą sobie w tej sytuacji. Nagle dotarło do mnie, że Leia została sama. Jeśli miałem w końcu do niej podejść i pomału budować zaufanie to teraz miałem ku temu idealną sposobność. Poszedłem w jej stronę. Dziewczyna właśnie podnosiła się z ławki, ale ponownie się o nią oparła.

-Hej... wszystko w porządku?-pochyliłem się nad Craven, ale ta szybko się wyprostowała

-Oprócz tego, że właśnie zamordowano chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki? Znakomicie!-mówiła z kpiną. Okej... mogłem się domyślić, że najprostsze zagrania będą bezcelowe w jej przypadku.

-Słuchaj, nie wyglądasz dobrze. Mogę odwieźć cię do domu- Leia spojrzała na mnie i prychnęła.

-Po okolicy kręci się psychopatyczny morderca, a ja mam wsiadać do samochodu przypadkowego chłopaka, o którym prawie nic nie wiem?

-Całowaliśmy się-powiedziałem ze śmiechem.-Trochę za późno na ocenę, nie sądzisz? -Craven przez chwilę patrzyła mi w oczy po czym podniosła swój plecak.

-To śmieszne, że wszystko robimy od końca- zaśmiała się i nie czekając na mnie skierowała się w stronę mojego jeepa.

***

-Skoro przejechaliśmy już kilka kilometrów tym odludziem i jeszcze cię nie zadźgałem to może pojedziemy coś zjeść?-na chwilę spuściłem wzrok z drogi i zerknąłem na Leię. Wyglądała jakoś inaczej... Opierała się o okno, a wiatr już po części poplątał jej włosy. Była zamyślona, ale spojrzała na mnie kiedy tylko zadałem pytanie.

-Jeśli do tego czasu nie spowodujesz wypadku samochodowego to bardzo chętnie- skręciłem w prawo obierając drogę do mojej ulubionej pizzerni. W tym samym czasie Leia przeglądała moją kolekcję płyt. Gun's n Roses, The Doors, Pink Floyd, Muse. KURWA MUSE! Jej wzrok zatrzymał się na tej płycie nieco dłużej. Przełknęła ślinę lecz po chwili znowu przybrała obojętny wyraz twarzy. Grała dobrze, ale nie dość dobrze. Nagle spoważniała i wiedziałem, że znalazłem się na liście podejrzanych. Zabawne... byłem już tak bliski celu. Dziewczyna wsunęła do odtwarzacza płytę The Beach Boys i podgłośniła na tyle, byśmy nie mogli rozmawiać bez przekrzykiwania się. Dojeżdżałem do budki i już wyobrażałem sobie niezręczność siedzenia przy jednym stole w zupełnej ciszy, kiedy wpadłem na pewien pomysł.

EVERYBODY GETS CRAZY SOMETIMES // Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz