- Też lubię ten smak lodów. - uśmiechnął się Jake. - Choć coraz częściej spotykam się z opinia znajomych, że są po prostu okropne.

- Cóż. Wygląda na to, że twoi znajomi nie mają za grosz gustu. - podniosłam kącik ust, nie siląc się na nic więcej.

- Cóż, pewnie masz rację. Ale nie powiem im tego. - zaśmiał się. - Jestem Jake.

- Mia. - odwzajemniam uśmiech, zakładając przy tym włosy za ucho.

- Więc Mia... może Cię odprowadzę? Robi się ciemno, a w tej okolicy trochę strach wracać do domu samemu. - podrapał się po głowie.

- Nie jestem małą dziewczynką. Umiem się obronić. - podniosłam jedną brew.

- Nie wątpię. Ale będzie mi lepiej z myślą, że nic Ci się nie stało. Wiesz, nie chciałbym mieć Cię na sumieniu. - puścił mi oczko.

- Och, z pewnością. Uwierz, nawiedzałabym Cię każdej nocy w koszmarach. - zironizowałam, ale pozwoliłam mu się odprowadzić.

Droga mijała nam w przyjemnej atmosferze. Jake opowiedział mi trochę o sobie, swoich planach i tym skąd pochodził. Przeprowadził się tu żeby zacząć od nowa i zdobyć większe kwalifikacje niż w swojej jak to nazwał „zabitej deskami wiosce". Pomimo jego dość specyficznego poczucia humoru, okazał się być całkiem w porządku  gościem.

- Więc... Mia. - zaczął tym swoim popisowym akcentem. - Spotykasz się z kimś? Czy nie znalazł się jeszcze nikt odważny?

- Hej, przecież nie jestem taka zła. - wytknęłam w jego stronę język. - Nie spotykam się z nikim. Nie chce tracić czasu na bezsensowne znajomości.

- Nie każda znajomość musi okazać się bezsensowna. - odpowiedział patrząc przed siebie.

- Cóż, w moim przypadku oprócz Jo i Matt'a, każda kończyła się dokładnie w ten sam sposób. Niedopasowanie charakterów. - wzruszyłam ramionami, chowając dłonie do kieszeni bluzy, ponieważ zrobiło mi się zimno.

- Hmm... widocznie nie masz szczęścia do poznawania osób. - uśmiechnął się. - niektóre znajomosci mogą okazać się naprawdę... interesujące.

- Tak jak twoja znajomość z Molly? - zapytałam z cwanym uśmiechem.

- Rany... czy wszyscy już o tym wiedzą? - przewrócił oczami wyraźnie rozdrażniony, co nie umknęło mojej uwadze.

- Nie rozumiem. Przecież jesteście parą, więc to chyba normalne. A w naszej szkole plotki rozchodzą się dość szybko. - powiedziałam spokojnym głosem, choć nie wyczuwałam tego spokoju u mojego rozmówcy.

- Kto powiedział Ci, że jesteśmy razem? - powiedział nieco ostrzej, niż chyba zamierzał bo po chwili jego zmarszczone brwi ściągnęły się, a twarz rozluźniła. - Przepraszam. Po prostu.... Nie lubię jak ktoś wtrąca się w coś o czym nie ma zielonego pojęcia.

- Jasne, rozumiem. Nie musisz mi opowiadać. - uśmiechnęłam się delikatnie, choć w tamtej chwili uśmiech ten był po prostu wymuszony. Nie rozumiałam jego podejścia do całej sytuacji. Skoro nie chciał się z nią spotykać, mógł to po prostu zakończyć i nie pchać się w jakiś pseudo związek na pokaz. Ale to nie było moją sprawą. Mógł robić co tylko chciał.

- Dzięki za zrozumienie. - odparł po dłuższej chwili milczenia.

Po krótkiej chwili dotarliśmy pod mój dom. Dość dużych rozmiarów budynek w odcieniu bieli, podświetlony był ledami i lampkami ogrodowymi w tym samym kolorze. Przed domem znajdował się jasny płot, za którym posadzone były rożnego rodzaju rośliny i drzewka ozdobne. Pomysł mojej mamy, nie pytajcie.

- Cóż. Dotarliśmy na miejsce. Tu mieszkam. - odwróciłam się w jego stronę. - Dzięki za odprowadzenie.

- Nie ma o czym mówić. - uśmiechnął się. Już się odwróciłam z zamiarem odejścia, kiedy chłopak w szybkim tempie pokonał dzielącą Nas odległość i zbliżył swoje usta do moich, zamykając je w ciężkim pocałunku.

Na początku moja głowa nie zarejestrowała co się dzieje. Mój oddech był nierówny, oczy miałam zamkniete. Lekki powiem wiatru muskał moje odkryte dłonie i dopiero kiedy poczułam ten chłód zdałam sobie sprawę z tego, co się właśnie dzieje. Niczym wybudzona z transu natychmiast się odsunęłam, wycierając wierzchem dłoni usta.

- Co Ty wyprawiasz?! - niemalże wrzasnęłam. - Odwaliło Ci?

- Ja... przepraszam. Po prostu. Miałem ciężki dzień i myślałem, że może to mi go trochę poprawi. - podrapał się nerwowo po karku.

- Nie będę twoim poprawiaczem nastroju Jake. Nigdy więcej tego nie rób. - odparłam szorstko.

- Jasne. Przepraszam jeszcze raz Mia...

- Dobranoc Jake. - nie dałam mu dokończyć odwracając się i wchodząc w głąb domu. Gdy zamknęłam drzwi, oparłam się plecami o ich framugę ciężko wzdychając.

Co za popieprzony dzień.

Dziękuję za tyle porad i miłych słów:) naprawdę cieszy mnie to ze tu jesteście i mi pomagacie:)

Only MineWhere stories live. Discover now