Rozdział 17

696 15 3
                                    

ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY NIE ODPOWIEDNIE NA OSÓB, KTÓRE NIE UKOŃCZYŁY 18 LAT !!!

Siedziałam na miejscu pasażera i wpatrywałam się w boczną szybę. Justin się nie odzywał a ja miałam zaśmieconą myślami głowę. Mimo tego, że wiedziałam, że to będzie świetny czas, miałam wyrzuty sumienia, że zostawiam Maggy samą. Jako przyjaciółka powinnam teraz siedzieć z nią, i gadać o byle czym, byle by tylko nie myślała o Dylanie i o ich kłótni. Była zazdrosna i rozumiałam ją oczywiście. Pomyślałam wtedy o Justinie. On był zazdrosny. O Nathana. Justin podpierał się łokciem patrząc ślepo przed siebie. Był jakiś zamyślony i nie był dziś sobą, choć rano był pogodniejszy. Założyłam rękę za siedzenie i oparłam łokieć o oparcie fotela Justina. Wplątałam palce w włosy Justina i zaczęłam się nimi bawić. Spojrzał na mnie wracając do świata żywych. Uśmiechnął się do mnie a ja pogłaskałam go po policzku.

-Dobrze dziś spałaś?

Poprawił się na siedzeniu, a ja zabrałam rękę przyciągając nogi do klatki piersiowej i obejmując je.

-Dobrze, a Ty?

-Denerwowałem się.

Spojrzałam na niego a on uroczo się uśmiechnął.

-Tak? Dlaczego?

-Chcę, żeby ten wyjazd się udał.

-Uda się.

Kąciki jego ust podniosły się minimalnie, ale wyczuwałam, że coś jest nie tak. Był jakiś marudny i zamyślony. Jakby był tutaj ze mną tylko ciałem, a nie duchem.

–Coś się dzieję?

Spojrzał na mnie marszcząc brwi.

-Nie. Dlaczego?

-Widzę, że coś jest nie tak.

Chyba nie chciał rozmawiać, więc odwróciłam głowę, patrząc co dzieje się za oknem. Poczułam po chwili jego dłoń na moim kolanie.

-Skarbie, nic czym mogłabyś się martwić.

Spojrzałam na niego, ale zaraz z powrotem się odwróciłam. Pogoda ewidentnie z każdym dniem się pogarszała. Drzewa zaczęły nabierać innych kolorów. Wyczuwalna była bardzo wczesna jesień. Kochałam tą porę roku, świat był wtedy taki kolorowy. Justin pogłaskał moje udo i po chwili zabrał dłoń. Ciasno zacieśnił obie na kierownicy.

-Dzwonił ojciec. Chce, żebyśmy przyszli dziś na kolacje.

-Jedziemy do twojego taty?

Justin spojrzał na mnie wielkimi oczami.

-Nie. Ale to nie daleko. Chce, żebym poznał Lee.

-Tym się martwisz?

Zacisnął powieki i przejechał po twarzy dłonią. Męczyło go to.

-Nie jestem gotowy. Nie chcę. Bez niego było mi dobrze.

-Dlaczego nie dasz mu tego naprawić? Lee niczym nie zawiniła.

-Nie będzie moją matką, nawet gdy ona i tata się pobiorą. Co oczywiście mam nadzieję, że się nie stanie.

-Nie bądź taki. Dała szczęście twojemu tacie. Na pewno nie chce dla Ciebie źle. Myślę, że powinieneś iść.

-My. My powinniśmy iść, jeśli już.

Poprawił mnie szybko, odwracając wzrok od drogi i skupiając swoją całą uwagę na mnie. Uśmiechnęłam się lekko.

-Dobrze. Jeśli to skłoni Cię do pójścia tam.

-Tak. Chce, żebyś poszła tam ze mną.

-Pójdę.

Say you remember me | Justin Bieber Fanfiction cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz