ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY NIE ODPOWIEDNIE NA OSÓB, KTÓRE NIE UKOŃCZYŁY 18 LAT !!!
Siedziałam na miejscu pasażera i wpatrywałam się w boczną szybę. Justin się nie odzywał a ja miałam zaśmieconą myślami głowę. Mimo tego, że wiedziałam, że to będzie świetny czas, miałam wyrzuty sumienia, że zostawiam Maggy samą. Jako przyjaciółka powinnam teraz siedzieć z nią, i gadać o byle czym, byle by tylko nie myślała o Dylanie i o ich kłótni. Była zazdrosna i rozumiałam ją oczywiście. Pomyślałam wtedy o Justinie. On był zazdrosny. O Nathana. Justin podpierał się łokciem patrząc ślepo przed siebie. Był jakiś zamyślony i nie był dziś sobą, choć rano był pogodniejszy. Założyłam rękę za siedzenie i oparłam łokieć o oparcie fotela Justina. Wplątałam palce w włosy Justina i zaczęłam się nimi bawić. Spojrzał na mnie wracając do świata żywych. Uśmiechnął się do mnie a ja pogłaskałam go po policzku.
-Dobrze dziś spałaś?
Poprawił się na siedzeniu, a ja zabrałam rękę przyciągając nogi do klatki piersiowej i obejmując je.
-Dobrze, a Ty?
-Denerwowałem się.
Spojrzałam na niego a on uroczo się uśmiechnął.
-Tak? Dlaczego?
-Chcę, żeby ten wyjazd się udał.
-Uda się.
Kąciki jego ust podniosły się minimalnie, ale wyczuwałam, że coś jest nie tak. Był jakiś marudny i zamyślony. Jakby był tutaj ze mną tylko ciałem, a nie duchem.
–Coś się dzieję?
Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Nie. Dlaczego?
-Widzę, że coś jest nie tak.
Chyba nie chciał rozmawiać, więc odwróciłam głowę, patrząc co dzieje się za oknem. Poczułam po chwili jego dłoń na moim kolanie.
-Skarbie, nic czym mogłabyś się martwić.
Spojrzałam na niego, ale zaraz z powrotem się odwróciłam. Pogoda ewidentnie z każdym dniem się pogarszała. Drzewa zaczęły nabierać innych kolorów. Wyczuwalna była bardzo wczesna jesień. Kochałam tą porę roku, świat był wtedy taki kolorowy. Justin pogłaskał moje udo i po chwili zabrał dłoń. Ciasno zacieśnił obie na kierownicy.
-Dzwonił ojciec. Chce, żebyśmy przyszli dziś na kolacje.
-Jedziemy do twojego taty?
Justin spojrzał na mnie wielkimi oczami.
-Nie. Ale to nie daleko. Chce, żebym poznał Lee.
-Tym się martwisz?
Zacisnął powieki i przejechał po twarzy dłonią. Męczyło go to.
-Nie jestem gotowy. Nie chcę. Bez niego było mi dobrze.
-Dlaczego nie dasz mu tego naprawić? Lee niczym nie zawiniła.
-Nie będzie moją matką, nawet gdy ona i tata się pobiorą. Co oczywiście mam nadzieję, że się nie stanie.
-Nie bądź taki. Dała szczęście twojemu tacie. Na pewno nie chce dla Ciebie źle. Myślę, że powinieneś iść.
-My. My powinniśmy iść, jeśli już.
Poprawił mnie szybko, odwracając wzrok od drogi i skupiając swoją całą uwagę na mnie. Uśmiechnęłam się lekko.
-Dobrze. Jeśli to skłoni Cię do pójścia tam.
-Tak. Chce, żebyś poszła tam ze mną.
-Pójdę.
CZYTASZ
Say you remember me | Justin Bieber Fanfiction cz. 1
Fanfiction18-letnia Chloe przeprowadza się z Londynu, gdzie mieszkała z rodzicami, do Seattle gdzie od trzech lat mieszka jej brat Sam. Chloe ma tam dobrą koleżankę Maggy, z którą po przeprowadzce zaprzyjaźnia się. Przez nią, lub w sumie dzięki niej Chloe spo...