To tylko jeden z wielu przykładów. W miarę jak się poznawaliśmy mieliśmy coraz więcej wspólnych wspomnień.

Swoją drogą, z mokrymi włosami wyglądam jak mokra kura.

Tuptam do drzwi w wielkim szlafroku i zerkam za nie.
Już czeka na mnie reguralnie złożona kupka świeżych ubrań.

Łaps.

Wielka koszulka, krótkie spodenki, długie niebieskie skarpety.
Kiedy nie ma zajęć mogę nosić co mam ochotę. W czasie ich trwania mam specjalnie ubranie.

Wychodzę z pokoju i od razu wpadam na Shena stojącego na zewnątrz.
Mogłeś poczekać w środku, eh.

-Co dziś robimy?
-Wszystko.

Uśmiecham się szeroko.
Wszystko oznacza gry planszowe, oglądanie filmów, kąpanie w jeziorze, rozmawianie całe noce i oglądanie nieba.
Czyli to co robią chyba wszystkie pary?

-Na razie mam dla ciebie niespodziankę.
-U.

Idę za nim, kiwając głową przechodzących obok nas uczniów. Niektórzy szykują się do zajęć, w pośpiechu poprawiając kołnierze i rękawy, niektórzy niosą wielkie ryzy papieru. Wydają się jacyś zestresowani.

-Wypracowanie?

Pytam pierwszego lepszego ucznia, który patrzy na mnie jakbym powiedziała coś strasznego.

-Tak Mistrzyni.
-Oh.

Biorę do rąk pierwszy lepszy egzemplarz i patrzę na tytuł.

-Ciekawy temat. Kto go zadał?
-Mistrz.
-Pewnie dlatego. Dziękuję.
-Proszę.

Kuli się pod siebie i ucieka.
Hm.

-Coś się dzieje?

Doganiam Shena który poszedł trochę przodem.

-Nic.

Kręci.
Zapytam potem Akali.
Nie lubimy się, bardzo, ale może coś chlupnie.

Ze zdziwieniem stwierdzam, że nic się tu nie zmienia. Wszystko tak samo. Tylko ludzie niespokojni.
Może to ja psuję im harmonię. W końcu to moja specjalność.

Dochodzimy do kuchni. W środku grupka młodych chłopców obiera ziemniaki w zupełnej ciszy.

-Cześć.

Skoro z Shenem nie pogadam to chociaż może z nimi.
Podrywają się a pyrki turlają się po podłodze.

-Dzień dobry!
-Spokojnie, obierajcie sobie. Jesteście tu za karę?
-Nie Mistrzyni. Zgłosiliśmy się na ochotników.
-Bo zapomnieli o wypracowaniach.

Ostatnie zdanie, kwaśno rzucone przez lubego, który grzebie w lodówce psuje klimat tej pięknej obywatelskiej postawy.
Śmieję się.

-Rozumiem. Czego szukamy?

Wychylam się przez jego ramię, lekko opierając na nim brodę.

-Czegoś co powinno tu być a nie ma.

Przez przypadek obracamy się w swoją stronę, tak, że stykamy się nosami.
Przypuszczam, że moja twarz przybiera właśnie cielęcego wyrazu, bo zupełnie nieplanowanie tonę w jego oczach.
Nagle nie słychać dźwięku noży skrobiących warzywne skórki.

Natychmiast się odsuwa, tak samo jak przy drzwiach, patrząc w górę lodówki. Nie wygląda na zirytowanego, tylko spłoszonego.
Moja wina. Odsuwam się na bezpieczną odległość, patrząc jak lekko zawiedzeni uczniowie wracają do swojej żmudnej pracy.

Tak trochę daj palec a zjem całą rękę, nie?
Przepraszam Shen. Pomieszało mi się trochę przez ten akt poufałości. Już nie będę.

-Jest.

Wyjmuje z samej góry lodówki duży talerz przykryty folią.

-Mh.
Odsłania zawartość.
-To dla ciebie.

Kiedy widzę swoje ulubione ryżowe kuleczki nie mogę ukryć ogromnego zachwytu.
Chcę złapać jedną ale zaraz zabieram dłoń ciesząc się ich widokiem jak dziecko które dostało ulubiony przysmak.
Patrzę na niego zauroczona. Jest z siebie taki dumny, co podwójnie mnie uszczęśliwia.

To on jest kucharzem w tym związku. Kiedyś jak próbowałam coś ugotować Akali stwierdziła, że wygląda to jakby ktoś już to jadł.
Dwa razy.
Byłam zirytowana i gotowa wyrzucić talerz razem z zawartością na jej twarz, ale pamiętam, jak Shen się ucieszył kiedy zobaczył mnie z tym smutnym jedzeniem. Zjadł wszystko i jeszcze mnie utulił.
Czułam tak wielką dumę, że zaoferowałam się jako jego prywatny kucharz. Zgodził się. Satysfakcja.

W końcu biorę jedno cudo do ust.
Ojej, z moim ulubionym nadzieniem. Kurczakiem curry. Takim ostrym.

-Dziękuję.

Uśmiecham się bardzo bardzo szeroko, potrząsając głową.
Kąciki jego warg lekko podrywają się w górę. On się uśmiecha.
Szczerzę zęby szczęśliwa jak nigdy. To jakiś dzień wygranych.

Serduszko bije mi całą mocą kiedy na niego patrzę. Tylko dla niego w sumie robię tu cokolwiek.
I dla niego siedzę całe dnie w tej Poczekalni. Mam też drugi powód, ale on jest chyba mniej ważny. Chciałabym walczyć u jego boku. Na tym samym Summoners Rift.
Ciekawe jakby wyglądało moje życie gdybym cały czas była tutaj.
Trochę zajęć, bo czasami jest ciekawie, łóżko, łazienka, przestrzeń do poruszania się. W fartuszku i rękach w mące witałabym Shena po powrocie do zakonu, robiła herbatę i dawała ciastka. Potem opowiadała co dziś robiłam, idąc za rączkę na obiad do jadalni.

Tak.

Kolejna kulka ląduje w moich ustach.
-Wszystkie są dla mnie?
-Mhm.
-Nie no, zjedz ze mną.

Siadam na kuchennym blacie, a luby wyciąga jeden przysmak.
Przeżuwa go jakoś bez przekonania.

Pod wpływem impulsu nagle odzywa się we mnie pokład wielkiej czułości.
Topię uczucie w buzi wypełnionej jedzeniem.

cdn.

Poczekalnia dla niechcianych || League of LegendsWhere stories live. Discover now