"Try and keep this promise"- Gallavich

614 34 16
                                    


Mickey Milkovich się starał. We wszystkim. Nie można nazwać go miłym, ale starał się nie być taki okropny. Nie można powiedzieć, że był pomocny, ale starał się nie być bezużyteczny. Starał się. I nie robił tego sam z siebie. To wszystko było dla Iana. Każdy uśmiech, każda miła rzecz, którą powiedział, każda pomoc, którą zaoferował - robił to wszystko dla Gallaghera. Ponieważ po raz pierwszy w życiu czuł, że powinien. Że tak trzeba, kiedy darzy się kogoś takim uczuciem. A kiedy kogoś kochasz starasz się. Koniec i kropka.

Mickey'owi zajęło dużo czasu, żeby zrozumieć, że zasługuje na miłość. Wcześniej pamiętał tylko jej przebłyski, kiedy jego mama jeszcze żyła. Wiedział, że go kochała, ale nie pamiętał tego uczucia. Kiedy miał pięć lat mama powiedziała mu, że on i Mandy są jej największymi skarbami, po czym łzy popłynęły jej z oczu, kiedy wyszeptała to nich "Dbajcie o siebie i się kochajcie. Musicie to zrobić dla mamusi". Mandy miała wtedy tylko trzy lata, więc nic nie zapamiętała, ale w te słowa wyryły się w umyślę małego Mickeya.

Jego mama zmarła, kiedy miał sześć lat - Mickey nie wiedział czy była chora, czy przedawkowała, ponieważ rozmawianie o niej w domu było zabronione. Po jej śmierci Terry stał się czystym koszmarem, przez co Iggy wyniósł się z domu, a Colin zmienił się w wiecznego lizusa. Mickey rozumiał swoich braci - nikt z nich nie chciał oberwać. Niestety to sprawiło, że kiedy ojciec był zły zostawała mu dwójka dzieci do zbicia - Mickey i Mandy. I chociaż każdy o nazwisku Milkovich w teorii dba tylko o siebie Mickey nie mógł pozwolić ojcu na skierowanie całego gniewu na Mandy. Więc kiedy widział w oczach Terry'ego, że jeden zły ruch ktoś oberwie to decydował się wykonać ten ruch.

Zrobił to pierwszy raz, kiedy miał osiem lat, a Mandy tylko sześć. Terry wrócił do domu pijany i Mickey widział w jego oczach. Chciał się odsunąć, schować w swoim pokoju, żeby uniknąć lania. Ale nagle zobaczył Mandy z słuchawkami na uszach, siedzącą w ulubionym fotelu ojca. Ośmiolatek wiedział, że powinien się schować, ale zamiast tego chwycił butelkę z piwem, która stała na stoliku i trzasnął nią o ziemię. Mandy podskoczyła i zdjęła słuchawki, patrząc na niego z zaskoczeniem, ale po chwili w jej ciemnych tęczówkach pokazało się przerażenie, ponieważ zauważyła jak Terry patrzy ze wściekłością prosto na swojego najmłodszego syna.

- Nie umiesz utrzymać butelki, gówniarzu? - syknął ze złością, ściskając pięści. Mickey cały się trząsł, próbując się nie popłakać, po czym spojrzał na swoją młodszą siostrę i kiwnął głową w lewo. Na szczęście Mandy szybko załapała i uciekła do swojego pokoju, zostawiając Mickeya z gniewem ojca. Tej nocy ośmiolatek wycierał zakrwawiony nos w poduszkę, próbując zagłuszyć jakiekolwiek oznaki płaczu. Może i miał osiem lat, ale nie powinien okazywać słabości. Za płacz tylko dostanie po raz kolejny.

Kiedy Mickey oberwał po raz drugi, żeby uratować Mandy, dziewczyna zrozumiała. Poczekała w swoim pokoju, próbując nie słychać słów, które niczym jad wypływały z ust ich ojca i zostawiały swoje piętno w podświadomości ośmiolatka. Kiedy sześciolatka usłyszała trzaśnięcie drzwiami, zrozumiała, że Terry poszedł spać do swojego pokoju. Dziewczynka powoli otworzyła drzwi i weszła do salonu, w którym jej brat, próbował podnieść się z podłogi. Czarnowłosa podeszła do niego, a on wzdrygnął się, kiedy poczuł jej dłoń na ramieniu.

- Spokojnie, to tylko ja - wymamrotała i schyliła się, żeby spojrzeć mu w twarz, którą mechanicznie odwrócił. - Mickey, proszę spójrz na mnie - poprosiła szeptem, kiedy jej oczy zaszły łzami. Ośmiolatek przełknął ślinę i przekręcił powoli głowę, ukazując rozciętą wargę i krew płynącą z łuku brwiowego. Mandy stłumiła płacz i przełknęła łzy, po czym uśmiechnęła się, żeby go pocieszyć. - Wyglądasz jakbyś miał okres z czoła, bracie - powiedziała, a kącik ust Mickey powędrował lekko do góry. Małe zwycięstwo.

One Shoty FandomoweWhere stories live. Discover now