Rozdział 7:

121 12 0
                                    


-Łał. Poprostu łał.- mówię wysiadając z auta i patrząc na Miasto, w którym się obecnie znajduję.

-Niesamowite, prawda?-odzywa się destiny widząc mój zachwyt tym miejscem.

-I to jeszcze jak! Tak włąściwie ile razy już tu byłaś?

-Około 3 razy, ale nie pamiętam dokładnie.

-Jak można nie pamiętać wycieczki do Nowego Jorku?- śmieję się.

-Wiesz, byłam już w wielu naprawdę niesamowitych miejscach więc to chyba nic dziwnego, że nie pamiętam.

-No tak.

Bierzemy wszystkie potrzebne rzeczy z bagażnika i idziemy "podbijać Nowy Jork" jak to Destiny powiedziała.

Przechadzamy się po ulicach, robimy zdjęcia i co najważniejsze, genialnie się bawimy! Póznym wieczorem idziemy na ulicę Manhatanu żeby wypełnić kolejny punkt z listy. Po kilku minutach wpadamy do którejkolwiek taksówki śmiejąc się przy tym.

-Za tym samochodem proszę!- krzyczy wskazując na jakąś ciężarówkę przed nami.

Kierowca patrzy na nas dziwnie w lusterku, po chwili jednak rusza bez słowa.

Jedziemy za samochodem dobre 20 minut, aż w końcu docieramy do... Jakiejś wielkiego pola. Ale to nie wszytsko. Znajduje się tu kilka hangarów samolotowych. Obok jednego zatrzymuje się właśnie samochód za którym jechaliśmy.

-Może nas pan tu wysadzić?- pyta Destiny z uśmiechem.

-Oczywiście. Ale należy sie 30 dolarów.

Destiny grzebie w swojej torbie, a ja wykorzystuje ten czas żeby zadać kierowcy pytanie.

-A tak właściwie, co to za miejsce?

-Odbywają się tu szkolenia, skoki spadochronowe... I takie tam.- mówi obojętnie, ale Destiny uśmiecha się bardzo bardzo szeroko na słowo "Spadochron"

-O nie...- dobrze wiem, co Destiny zamierza zrobić.

-O tak!- odpowiada i podaje kierowcy należną mu kwotę.

Wysiadamy i idziemy do jednego z hangarów. Znajduje się tam 3 męszczyzn i 2 kobiety.

-Dzień dobry- zaczyna Destiny- Słyszałam, że można u państwa skoczyć ze spadochronem...

-A i owszem, można. Jesteście zainteresowani- mówi jedna z kobiet.

Destiny odwraca się przodem do mnie.

-Po twojej minie wnioskuje, że nie chcesz skoczyć.

-Nie za bardzo...- uśmiecham się do niej przepraszająco.

Ta w odpowiedzi całuje mnie i mówi:

-To nic. Tak właściwie, to chcę to zrobić sama. Muszę pomyśleć.

-No dobrze. - mówię i biorę od Destiny torbę.

Przez następne pół godziny przyglądam się jak ludzię z ekipy szkolą Destiny jak skakać. Jednak oczywiście, nie zrobi tego sama. Będzie skakała z jedną z tych dwóch dziewczyn. Nie jest jeszcze doświatczona, żeby zrobić skoczyć zupełnie sama.

Jakiąś godzinę póżniej Destiny jest już w samolocie na odpowiedniej wysokości, a ja obserwuje z dołu czekając zniecierpliwiony na skok.

Niebawem widzę, jak wyskakują z samolotu. Musze przyznać, że nie wiem, skąd w Destiny taką odwaga. No i oczywiście po co to wszystko robi. To takie dziwne...

Destiny i Ellen, gdyż tak nazywa się kobieta która skacze razem z Tiny, otwierają spadochon i powoli opadają w dół, aż w końcu ladują. Ale Tiny nie wygląda tak, jak wtedy kiedy skoczyła na bungee. Nie wygląda na tak szczęśliwą, razcej na zamyśloną. W jej oczach widzę niespotykaną wcześniej... pustkę.

-No i jak było?- pytam podchodząc do niej.

Ta w odpowiedzi wstaje z ziemii, otrzepuje się z kurzu i mówi:

-Wspaniale. Niesamowite uczucie latania... Musisz kiedyś spróbować...- i przytula się do mnie.

-Spróbujemy kiedyś razem, okej?

-Tja... -odpowiada wymijająco.

Dzwonimy po taksówkę, żeby wrócić do centrum Nowego Jorku. Kierowca mówi nam, żę będzie za 10 minut a my siadamy poprostu na trawie i czekamy.

Destiny nadal się nie odzywa. Patrzy jedynie w niebo, a ja nie czuję potrzeby żeby tą cisze przerwać. Najwidoczniej tam na górze wydarzyło się coś, co dało jej sporo do myślenia... Nie mniej jednak, uważam, że ta cisza jest dziwna.

-Nathan...- odzywa się w pewnym momencie, a mi kamień spada z serca. Jej glos mnie uspokaja.

-Tak?

-Myślisz, że... Isabell jest szcęśliwa, gdziekolwiek jest?

-Oczywiście, że jest. Skąd wogóle takie pytanie?

-Kiedy byłam tam, na górze, bardzo dużo myslałam. Wiesz, o sensie istnienia i wogóle...- mówi i uśmiecha się.

-Jest szczęśliwa, bardzo cierpiała tutaj, więc "po drugiej stronie" musi być szczęśliwa.

-O ile jakaś druga strona istnieje...

-Masz wątpliwości?- pytam.

-Wiem, że tego po mnie ni widać, bo nauczyła się ukrywać swoje emocje, ale... jeste zagubiona. I nie wiem już co myśleć.- mówi, zatapia wzrok w trawie i kręci głową.

-Będzie dobrze...- mówię i łapię ją za rękę.

Tiny nic nie mówi, jedynie uśmiecha się i ściska moją rękę. I tyle wystarczy.

Jakieś 20 minut póżniej podjeżdża taksówka. Wsiadamy do niej i jedziemy w kierunku centrum Nowego Jorku. W między czasie Tiny wyjmuje z torby notes i skreśla z listy punkt 3 i 11.

-Jeszcze 7 punktów. -stwierdza patrząc mi w oczy z... Przerażniem? -A tak właściwie, 6. Kiedy wrócimy do centrum, załatwimy ostatni punkt z listy.

-Destiny... To nielegalne.- szepcze tak, żeby kierowca taksówki nas nie usłyszał. No bo co by sobie pomyślał...

-Oj daj spokój. Nikt tego nie zauważy...

-Niech ci będzie.

Kiedy docieramy na miejsce, ponownie płacimy kierowcy i wysiadamy.

Jest już całkowicie ciemno, więc Nowy Jork wyląda jeszcze bardziej niesamowicie niż wcześniej.

-Gdzie chcesz namalować to grafitii?

-To nie jest ważne. - mówi i nagle wchodzi do jakiegoś sklepu- Zaczekaj tu.- rzuca tylko.

Po kilku minutach wychodzi z torbą pełną...farb w sprayu. Nie trudno jest zgadnąć do czego będą nam służyć.

-Wybierz miejsce. - mówi uśmiechając się.

-Eee... No dobrze.- odpowiadam niepewnie i idę przed siebie.

Jakies kilka dzielnic póżniej skręcam w jakąś przypadkową dzielnice, najwyrazniej mieszkalną. Wskazuje Destiny na jakąś przypadkową ścianę.

-No dobra... - mówi i zaczyna pisać cos na murze.

"DESTINY TU BYŁA! 2015 ROK" -taki napis widnieje teraz na ścianie.

-Jak zawsze oryginalnie- stwierdza z ironią patrzac na skończony napis- Wiesz, chciałabym żebyś za kilka lat, kiedy będziesz już tu studiować i mieszkać, przyszedł tu i powspominał... Powspominał ten wyjazd, mnie...Nas.

Tak, wiem. Rozdział jest krótki, nudny i ogólnie beznadziejny. Nie mam nastroju do pisania. Do tego dochodzi jeszcze nauka, mam jej masakrycznie dużo, a naprawde chcę mieć w tym roku szkolnym dobre oceny... Jeszcze raz chciałabymprzeprosić, za to, ze tak długo nie pojawiał się rozdział, obiecuje, że to się zmieni :D No to do następnego, Karolina :3 

If Only  [Zakończone] (w trakcie korekty)Where stories live. Discover now