Rozdział 5:

147 12 1
                                    

O 8 rano obudzilismy się i poszliśmy do auta, gdzie spakowaliśmy wszytskie koce.

-Gdzie zamierzasz skoczyć na bungee? Chyba nigdzie tutaj..

-Nie. Jedziemy do Sacramento. Tam jest dopiero genianialny, ogromny festyn!

Patrzę na nią nieco zdziwiony.

-Zaplanowałaś już wszystko, prawda?

Uśmiecha się do mnie szeroko i kiwa głową potwierdzając moje przupuszczenia

Jazda do Scarcamento będzie trwała jakieś 4 godziny..Cudownie. Dobrze, że to Destiny kieruje, bo nie wiem co bym zrobił gdybym to ja został zmuszony do prowadzenia pojazdu.

-Wiesz co? Bardzo chciałabym żebyć skoczył razem ze mną. Ale wiem, ze się boisz i nie zamierzam cię do niczego zmusić. - wzdycha ciężko.

Ja również wzdycham. Nie chce jej zawieść, ale też boję się. Pozatym mam wrażenie, że mówi to tylko dlatego, zęby wzubudzić we mnie poczucie winy i żebym skoczył. Ale nie wiem czy tak jest naprawdę. To tylko moje podejżenia, które zawszę mogą okazać się niesłuszne.

Między nami trwa między nami napieta atmosfera, ale nikt nie był na tyle odważny zeby ją przerwać. Jechaliśmy więc tak przez pół godziny, w zupełnym milczeniu.

W końcu, kiedy milczenie między nami stało się dla mnie wprost nie do zniesienia, sięgnąłem do radia żeby je włączyć. I nagle zaczyna lecieć nasza ulubiona pisenka, "How You Remind me" Nickelback. Widzę jak Destiny uśmiecha się delikatnie, aż w końcu zaczyna śpiewać na głos. Po chwili przyłączam się do niej. Kończy się piosenka, a tym samym nasze milczenie. Zaczynamy rozmawiać o punktach z listy, o tym co się wydarzyło w naszej ostatniej klasie liceum, o Balu Maturalnym, o naszych testach, o wszystkim.

Nagle Destiny wzdycha głęboko, jakby sobie o czyś przypomniała, a następnie hamuje nagle.

-Zapomniałam! Na śmierć zapomniałam!- mówi i wysiada z auta, zostawiając włączony silnik.

-Ale...Gdzie ty idziesz?!- wołam za nią.

-Do banku! Zaraz Wracam!- woła i znika w jakimś budynku.

Po paru minutach wraca z gotówką w ręce.

-Musiałam wypłacić pieniądze.- wyjaśnia- Kiedy tata się obudzi i zobaczy, że mnie nie ma, pierwsze co zrobi to zablokowanie karty. A wtedy nie pojechaliśmy nigdzie. Swoją drogą, ciekawe kiedy mój kochany tatuś zorientuje się, że zniknełam...

Reszta drogi mija nam na śpiewaniu przeróżnych piosenek i rozmawianiu. Około godziny 11 dojeżdżamy do Sacramento.

-Za jakieś 15 minut będziemy na festynie. Nathan, możesz wyjąć z mojej toprby kamerę?- pyta a ja sięgam po jej torbę, która leży na tylnym siedzeniu i wymuję z niej niewielką kamerę.

-Po co ci ona?

-Chcę, żebyś miał pamiątkę z tych wakacji. Tak więc będziemy wszystko uwieczniać. Na zdjęciach i nagraniach. Zaczynamy teraz. Skoro nie masz zamiaru skakać, będziesz nagrywał jak ja to robię.

Wychodzimy z samochodu i wchodzimy na teren festynu. Przechadzamy się między różnymi atrakcjami aż znajdujemy ogromny dżwig, z którego można skoczyć.

Destiny podchodzi do biórka, przy którym siedzi jakiś koleś i wypełnia jakieś papierki.

-Cześć- odzywa się brunetka, jakby znała tego faceta od zawsze- Chce skoczyć.

Chłopak spogląda na nią i jest wyrażnie zachwycony urodą Tiny. Zresztą, kto by nie był?

-Emm...Jasne. Musisz tylko to podpisać.- podaje jej jakiś papierek i długopis.

If Only  [Zakończone] (w trakcie korekty)Where stories live. Discover now