We are a different kind of monster.

163 10 4
                                    

Kai. Nie mogłam w to uwierzyć. Czy ktoś zrobił to dla żartu? Przecież Kai nie żyje. Widziałam jego śmierć. Sama wykopałam mu grób. Sam go do niego włożyłam. To nie mogła być prawda. Wtedy gdy  wszystko zaczęło się układać ktoś musiał to zniszczyć. Dlaczego? Odpowiedzi nie znałam nawet ja. Postanowiłam wyrzucić z głowy Kaia i iść na zakupy. Mój pobyt w Atlancie musiał się skrócić, jak najszybciej musiałam dojechać do Nowego Orleanu. 

Po zakupach.

Włożyłam zakupy do samochodu i zjechałam prosto w drogę krajową prowadzącą do Nowego Orleanu. Chciałam mieć to już za sobą. Droga do Nowego Orleanu była wyczerpująca. Jechałam aż 6 godzin z powodu korków. Teraz żałuję, że nie poleciałam samolotem. Byłam tutaj tylko dwa razy więc nie pamiętałam  drogi- owszem miałam numer telefonu wszystkich Pierwotnych ale wolałam wpaść z niezapowiedzianą wizytą. Popytałam pare osób a później użyłam perswazji na taksówkarzu aby zawiózł mnie pod wskazany adres. Gdy wysiadałam z taksówki moim oczom ukazał się olbrzymi mur z wielką bramą wejściową. Otworzyłam bramę i już chciałam wejść gdy nagle coś mnie zatrzymało i rzuciło z wielką siłą na drugą stronę ulicy. Nade mną stał mężczyzna o ciemniejszej karnacji z krótko przystrzyżonymi, czarnymi włosami. Już kiedyś go widziałam, wiedziałam to. Był wampirem lecz jego oczy miały kolor czerwony a jego twarz i kły zmieniły się w coś okropnego. W potwora. Ja również jestem potworem ale on był inny, było w nim coś z władcy ale również mógłby być jedynie pionkiem w rękach króla. Byłam zdenerwowana moją utratą czujności. Mój przeciwnik stał nieruchomo i przyglądał mi się. Rzuciłam się na niego i ze zdziwieniem zauważyłam, że próbuje mi się wyrwać. Był silny jak Pierwotny. Szczerze mówiąc był silniejszy od Pierwotnego ale nie tak silny jak ja. Złapałam go za kark, podniosłam o jakieś pół metra do góry i przydusiłam go do muru. Zaczął się dusić ale był jeszcze na tyle silny, że zdołał wykrztusić z siebie głos.

-Czym ty jesteś? Jak możesz być silniejsza od króla? Nie pozwolę! Wynoś się z mojego miasta!-I wtedy go poznałam.

-Marcel.

-Elena? To ty? Jak? Dlaczego? Przecież ty jesteś prawie nowa.-zobaczyłam, że wampir jest zdruzgotany tym, że jestem od niego silniejsza. Był zaskoczony ale również wściekły. 

-Cóż widzę, że ty też jesteś silniejszy. Mniejsza o to. Gdzie jest Elijah i Klaus?

-Są w swojej posiadłości, wrócili, dałem się przechytrzyć, postąpiłem nieuważnie ale teraz nie pozwolę aby ktokolwiek zbliżał się do nich. Jeżeli chcesz przeżyć wyjedź jutro z rana.

-Ty mi grozisz? To był błąd.-i skręciłam mu kark.Podeszłam raz jeszcze do bramy i próbowałam wejść ale teraz coś innego mnie zatrzymało. Zaklęcie. Na szczęście wiedział jak go złamać. Nie mogłam domyślić się dlaczego go założyli, czar był bardzo potężny więc dla ich dobra założyłam go z powrotem wraz z lekkim udoskonaleniem. Kierowałam się na górę do ich wielkiego salonu. Ich dom był naprawdę duży. Otworzyłam drzwi  do salonu a to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wszyscy Mikaelsonowie popatrzyli się na mnie a Klaus z rozbawieniem oraz nutą ulgi w głosie powiedział:

-Nasz mały potwór nareszcie przyszedł.

Nowe życie Eleny Gilbert (ZAWIESZONE)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt