Co ty właściwie tu robiłaś?

150 6 0
                                    

Rano obudziłam się na czymś twardym. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę na klatce piersiowej chłopaka, a on jak gdyby nic obejmuje mnie w tali. Jak on słodko wygląda jak śpi. O czym ty myślisz Charlotte, ty go nienawidzisz. Wściekła próbowałam się uwolnić z jego objęć i nieświadomie otarłam się o jego krocze. Nate jęknął gardłowo otwierając powoli oczy.
- Ranisz moją erekcję, skarbie. - wymruczał zachrypniętym od snu głosem.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz! - krzyknęłam nieźle wkurzona - Nie nazywaj mnie skarbem! I co ja robię na kanapie skoro zasypiałam na podłodze!? I tym bardziej co ja robię na tobie!?
- Nie mogłem pozwolić żebyś spała na podłodze z takim siniakiem na plecach. Kręciłaś się z 20 minut i nie mogłaś usnąć, więc jak już przysnęłaś przeniosłem cię, bo inaczej byś się nie zgodziła. Jesteś za bardzo uparta. A co do tego co robisz na mnie, to sama się we mnie wczołgałaś podczas snu. - odpowiedział bez emocji. Popatrzyłam na niego i burknęłam ciche "dziękuję". Chłopak dalej leżał z przymkniętymi powiekami i się nie ruszał. Zachowywał się jakby wcale go nie obchodziło to, że nadal leżę na nim i uniemożliwia mi zejście.
- Mógłbyś zabrać swoje łapy z mojego ciała? - zapytałam oschle. Chłopak popatrzył się na mnie i uśmiechnął cwaniacko po czym zabrał ręce. Wstałam i ruszyłam do łazienki. Po przekroczeniu progu upewniłam się czy zamknęłam dobrze drzwi i poszłam pod prysznic.
Po 20 minutach wyszłam z pomieszczenia i zobaczyłam Nate'a siedzącego na kanapie z telefonem w ręku. Rzuciłam mu jego koszulkę w której spałam żeby mógł się ubrać. Postanowiłam, że czas wrócić do domu i skonfrontować się z bratem. Wiem, że dostanie mi się za to, że nie jadłam nic od 24 godzin i wyszłam z domu nie wracając na noc bez żadnej informacji co się ze mną dzieje. Gdy już miałam wychodzić zatrzymał mnie głos chłopaka.
- Mogę wiedzieć co ty właściwie tu robiłaś? - kurna myślałam, że się nie skapnie, że jestem w bazie gangu. Chyba czas udać głupią i wymyślić jakieś wytłumaczenie.
- Emm... Nie chciałam wracać do domu i spotkać Mike'a. - oby się udało i nie wypytywał dalej.
- Dobra, ale dlaczego akurat w TYM miejscu postanowiłaś spać? I skąd ty o nim wiesz? - cholera chyba nie jest aż tak głupi za jakiego go miałam.
- No więc... - obym szybko coś wymyśliła - bo wiesz... To miejsce pokazał mi mój przyjaciel. On tu często ćwiczy i czasami z nim przychodzę no i tak jakoś wyszło. - chłopak popatrzył się na mnie podejrzliwie jakby szukał jakiego znaku czy kłamię. Wstał powoli z kanapy i podszedł do mnie. Stanął blisko, za blisko moim zdaniem. Nasze klatki piersiowe prawie się stykały. Przechylił głowę w prawo i powiedział.
- Tak? A ciekawe jaki to przyjaciel przyprowadził tu taką małą dziewczynę i co by się stało gdyby się dowiedział o tym właściciel. - Co za idiota. Ughh... jak ja nie chcę z nim gadać. Przynajmniej nie wygadał, że to jest baza gangu i zamiast powiedzieć "szef" nazwał mnie "właścicielem". Teraz mam przynajmniej pewność, że jak ktoś się spyta to nie wygada naszej kryjówki.
- Zac to mój przyjaciel. - odpowiedziałam pewnie. Na imię które wypowiedziałam uśmiech na twarzy mojego rozmówcy nieco zbladł.
- No tak, mogłem się domyśleć, że tylko ten pedał mógł wpaść na tak idiotyczny pomysł. - powiedział z pogardą i się zaśmiał. Jak ja się powstrzymywałam przed starciem tego uśmieszku z jego twarzy. Niestety bym się ujawniła gdybym to zrobiła. Więc tylko stałam i obserwowałam go. Cisza trwała 5 minut po czym chłopak ją przerwał.
- Chodź, pisał Mike i od rana cię szuka. Mam cię przywieść do domu bo inaczej oszaleje ze zdenerwowania. - powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Ruszyłam za nim bez słowa i wyszłam z magazynu. Przez całą drogę w samochodzie milczeliśmy. Po 5 minutach chłopak skręcił na parking przy restauracji. Posłałam mu pytające spojrzenie a on odpowiedział.
- Nie jadłaś nic od wczoraj i to po części przeze mnie więc teraz się rusz, bo idziemy na śniadanie.
Chłopak wyszedł z auta i skierował się w stronę drzwi do budynku. Nie widząc innego wyjścia podążyłam w jego ślady. Po przekroczeniu progu restauracji poczułam wspaniały zapach świeżo parzonej kawy. Odszukałam wzrokiem Nate'a i dosiadłam się do niego.
- Emm... Nate bo jest problem. - powiedziałam niepewnie, a chłopak podniósł wzrok z karty dań i uniósł pytająco brwi. - Bo ja nie mam kasy przy sobie. - powiedziałam i przygryzłam wargę. Chłopak spojrzał na chwilę na moje usta po czym szybko podniósł wzrok i powiedział
- Ja płacę. - i wrócił do wybierania jedzenia.
Niepewnie wzięłam kartę i zaczęłam czytać nazwy posiłków. Po 5 minutach podszedł do nas przystojny kelner i z uśmiechem na twarzy zwrócił się do mnie.
- Co sobie życzy taka ślicznotka?
- Kawę z mlekiem poproszę. - odpowiedziałam speszona i spojrzałam na mojego towarzysza. Chłopak spojrzał na kelnera z wściekłością i zaczął składać zamówienie.
- Dwa razy naleśniki z serem i owocami i kawa z mlekiem. To wszystko możesz odejść i się od niej odwalić. - rzucił niemiło do chłopaka, który notował to co przed chwilą powiedział Nate. Kelner odszedł a ja spojrzałam na Nate'a wrogo.
- Czemu byłeś taki niemiły? Co on ci zrobił? - zapytałam zła.
- Patrzył się na ciebie jakby chciał cię przelecieć. - powiedział po czym szybko dodał - A Mike nie byłby zadowolony gdyby został wujkiem w tym wieku.
- Tak nisko mnie oceniasz i myślisz, że jestem jakąś dziwką? - spojrzałam na niego wściekła. W tym momencie przynieśli nasze zamówienie a ja zaczęłam wpatrywać się w kubek z kawą nie chcąc spojrzeć na chłopaka. Nate podsunął w moją stronę jeden talerz naleśników i powiedział ostre - Jedz. Nie chciałam z nim gadać więc wykonałam polecenie. Chyba naprawdę byłam głodna, bo skończyłam w 10 minut całe danie. W tym czasie mój towarzysz poprosił o rachunek.
Chwilę później podszedł kelner, podał Nate'owi rachunek, a mi wsunął w dłoń małą karteczkę z numerem. Niestety nie umknęło to uwadze chłopaka, który poderwał się z miejsca łapiąc Nash'a , bo tak miał na imię kelner, za koszulkę i przygwoździł go do ściany. Otworzyłam usta ze zdziwienia i patrzyłam jak Nate szepcze coś do chłopaka przy ścianie. Chwile później puścił go i nie mówiąc nic złapał mnie za nadgarstek i wyciągnął z budynku.

If we're honest Where stories live. Discover now