#13

5.2K 242 15
                                    

W całym domu nagle rozległ się głośne pukanie do drzwi.

- Ashton otwórz proszę. - nakazała mama nabierając na widelec następną porcję. - Pewnie listonosz.

- Nie! - zerwałam się od razu. - Znaczy... ja otworzę.

Rzuciłam im sztuczny uśmiech i sprintem podbiegłam do wejścia. Byłam okropnie wściekła.

Z ogromnym zamachem otworzyłam drzwi opuściłam dom i z hukiem zatrzaskając wejście. Stałam teraz centralnie przed nim zabijając go wzrokiem. Wielkim minusem było to, że przy jego wzroście na pewno nie wyglądałam na wkurzoną. Raczej przypominałam obrażonego bachora.

- Czego chcesz idioto? - warknęłam.

- Aha, czyli teraz idiota, tak? - prychnął.

- Dziwisz się? - zadrwiłam. - Przecież Ben przez ciebie leży w szpitalu, a najlepsze jest to, że nic ci nie zrobił! Do tego nie wygląda jakbyś, ani trochę się tym przejmował! Wręcz przeciwnie. Jesteś z siebie cholernie dumny! - krzyczałam gestykulując rękami we wszystkie strony.

Gdy trochę ochłonęłam, dodałam.

- Czekają na mnie. Żegnam IDIOTO. - pomachałam mu od niechcenia i skierowałam się w stronę drzwi.

Rękę miałam już na klamce, ale Chris nadal nie ruszał się ze swojego miejsca. Włożył dłonie do swoich kieszeni i oparł się o ścianę. Widać, nie spieszyło mu się z odejściem.

- Możesz już iść, wiesz? - spytałam szczerze miejąc go dość.

- To byłoby bez sensu. - parsknął sztucznym śmiechem. - Za chwilę wychodzimy. - oświadczył po czym zajął się swoim telefonem.

Zdziwiona puściłam klamkę i odwróciłam się do niego całkowicie. Zmarszczyłam brwi próbując zrozumieć o co mu chodzi.

- Ale ja nigdzie nie idę. - uparłam się. - No, na pewno nie z tobą. - zadrwiłam skrzyżowałam swoje ręce na klatce.

Opuścił lekko urządzenie i jeszcze raz zerknął w moją stronę zupełnie bez jakiejkolwiek emocji na jego twarzy. Przypatrywał się mi świadomie lub nieświadomie sprawiając, że czułam się niezręcznie. Na koniec po prostu wrócił wzrokiem na ekran swojego telefonu z delikatnym, a jednocześnie cwaniackim uśmieszkiem.

Co go znowu śmieszy, hm?

- To nie było pytanie, ani propozycja Allison.

Wywróciłam oczami i weszłam w głąb mieszkania zwracając swoją uwagę na wszystkich członków mojej rodziny wciąż siedzących przy stole.

- Kto to był? - usłyszałam maminy głos. - Długo cię nie było.

- Ym... kolega z klasy.

- Mike?

- Nie.

- Ben?

- Nie. Ben nie chodzi do naszej klasy, mamo.

- Czyli Scott.

- Nie.

- Dave? - spytała zaskoczona.

- Nie...

- W takim razie kto to był Ally? Znam tylko tę czwórkę. - splotła swoje palce, a łokcie oparła o stół.

- Jest nowy. Porozmawiamy później, dobrze? Wychodzę. - wytłumaczyłam i włożyłam swoje stare trampki. - Pa. - rzuciłam.

Na dworze panował chłodny, przyjemny wietrzyk, więc na razie nie potrzebowałam żadnej kurtki, ani bluzy. Miejmy nadzieję, że ten idiota nie wymyślił czegoś co będzie trwało tyle co podróż do Australii.

My Personal Prince PL || Christian CollinsWhere stories live. Discover now