13.

446 36 8
                                    

—Remus

Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Może ja sam zerwę z Ann? Przecież normalna dziewczyna nie powinna się tak zachowywać. O ile związek z wilkołakiem może być choć trochę normalny. W sumie, lepiej z nią zerwę. Nie będzie musiała się dla mnie poświęcać, nie będzie musiała zostawać animagiem. Wiem, że zerwać po jednej kłótni, to trochę dziwne. Jednak bardzo mi na niej zależało, a wystarczyła jedna dziewczyna, by ona była czerwona z zazdrości. Ja naprawdę ją tylko pocieszałem... A ona mi nie uwierzyła... Kompletnie jej nie rozumiem. Tak jak nikt nie rozumie, że ja musiałem ją pocieszyć! Nikt nie zna powodu... I lepiej, żeby tak zostało. Ta sprawa nie powinna ujrzeć światła dziennego.

—Lily

–Pani Evans!...Ee, znaczy Lily, em wiesz może gdzie są nasi rodzi...znaczy em, gdzie są Molly i Arthur?

–Są chyba w bibliotece, a co?

–Nie nic proszę pa...znaczy Lily.

Feorge i Gred Yeslew poszli w kierunku biblioteki. Zastanawia mnie, dlaczego pojawili się tak nagle, jakoś nie pamiętam ich za bardzo są tu jakieś 2-3 miesiące, a poza tym mają bardzo podobne nazwisko do Arthura. I ogólnie są trochę podobni, i jeszcze dzisiaj zamiast 'Lily' to 'Pani Evans'?
Coś tu mi śmierdzi... Myślę, że coś ukrywają, tylko co?
Muszę się dowiedzieć, jestem teraz zbyt ciekawa by odpuścić...
Wydaję mi się jakbym ich znała, choć rozmawiamy chyba dopiero drugi raz.
Porozmawiam o tym z Dumbeldorem.
Chyba jest teraz w gabinecie...

Lily udała się do dyrektora. Wypowiedziała dobrze znane jej hasło (przecież jest prefektem) i weszła po schodkach do środka. Przy biórku siedział prof. Albus.

–Witaj Lily, co cię tu sprowadza?

–Em, przyszłam z bardzo ważnym pytaniem. Dlaczego dzisiaj Gred i Feorge powiedzieli do mnie 'pani Evans', a na Molly i Arthura 'rodzice'? ...I dlaczego wydaję mi się, że skądś ich znam, i pojawili się w tej szkole tak bez zapowiedzenia, no i przydziału oczywiście..., może mi Pan udzielić odpowiedzi na te wszystkie pytania?

–No tak, wiedziałem, że tak będzie, prędzej czy później jeden z bystrzejszych uczniów do mnie przyjdzie i rząda wyjaśnień. Mogłem się tego spodziewać. Chyba nic się nie stanie jak wytłumaczę ci parę spraw, ale pamiętaj, musisz obiecać, że zrobisz to, co ci polecę.

–Przysięgam.

–Znakomicie. Napijesz się herbaty?

–Tak, poproszę.–odpowiedziała zaciekawiona Lilka z ciepłym uśmiechem na piegowatej twarzy.

Zaczęła wsłuchiwać się w każde słowo starca. Była skupiona tylko i wyłącznie na tym...

—Percy Jackiśtam

Dlaczego? Wredna, dwulicowa małpa...dlaczego ja mam takiego pecha i trafiam zawsze na takie idiotki?! ...A już myślałem, że ona jest inna. Może by tak napisać do niej list? Z przeprosinami? Nie, raczej z prośbą o wytłumaczenie całego zajścia. Nie. Ona powinna sama do mnie napisać. Jeszcze pomyśli, że daję jej drugą szansę. Nigdy w życiu!
Dobrze, że wyjechała akurat w tym momencie...

–Ej Percy!

–Co?

–Rozstałeś się z Nymphą?

–Tak...

–Ciekawe co na to powie Grover...

–Tak, tylko ona wyjechała.

–Gdzie?!

–Jest teraz w Hogwarcie...

–Serio? W Hogwarcie? To niezły kawał drogi stąd!

–Tak. Całe mile, od Castelobruxo.

–No, tego to się nie spodziewałam.

–Wiem, ja też nie, ale może to nawet lepiej.

–Jak uważasz.–Anabeth wzruszyła ramionami.

Odeszła. Po chwili hol był pusty. Tylko Percy Jackiśtam siedział na schodach zamyślony.

Przecież pomiędzy Brazylią, a Szkocją jest taka ogromna odległość...

—Syriusz

Czy pingwiny mają kolana?

Idąc na lekcję w zamyśleniu nad tą zagwozdką zauważyłem Lily, ale chyba nie wszystko było w pożądku...

Szła cała czerwona raz śmiejąc się nerwowo, raz zakrywając swoją piegowatą twarz dłońmi. Prawię wpadła w jakiegoś wysokiego Puchona (pewnie z szóstej klasy).

Podeszłem do niej i postanowiłem, że z nią pogadam. No wiecie, czy wszystko gra i inne takie duperele...
Nie przejmowałem się, że mogę spóźnić się na lekcje (jakby mnie to kiedykolwiek obchodziło).
Rudowłosa nadal wyglądała jakby dostała jakiś tików nerwowych...
Co się dzieje?

Dawne Czasy / Huncwoci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz