Nine.

517 57 16
                                    

W pierwszej chwili cale życie przeleciało mi przed oczami. Wyobrazilam sobie siebie pośród gromatki dzieci, sama bez ich ojca. W pobliżu na pewno nigdzie nie było Michaela .
Po za tym, nie tak wyobrażałam sobie swoje życie. Miałam najpierw wyjść za mąż, kupić dom na wsi z ogródkiem, otworzyć własny gabinet. Później ewentualnie przyszedłby czas na dzieci.
-Kat?- Szepnął cicho chłopaka.
-Proszę nie mów nic, jeszcze chwilę.
Dalej siedzieliśmy na podłodze, nasze ramiona stykaly się ze sobą.
Teraz może i był blisko mnie. Ale za rok, dwa? Nigdy nie chciałam by moje dziecko widziało ojca jedynie w telewizji.
-Co zamierzasz?- Zapytał cicho, jakby bal się, że w każdej chwili mogę wybuchnąć.
-Nie mam za dużo opcji.- Westchnełam, wstajac z podłogi.- Mike mógłbyś już sobie iść, na prawdę jestem już zmęczona. Chętnie polozylabym się spać.- Potarłam ramiona.
Chłopak nic się nie odezwał, po prostu wstał i zaczął kierować się do wyjścia.
-Michael, jeszcze jedno.- Nie mogłam na niego spojrzeć, więc odwrocilam się do niego plecami spoglądając w okno.
-Tak?- Zapytał, podszedł do mnie i położył dłoń na mojej talii.
-Proszę, na razie nikomu nie mów.
-Zgoda.- Odparł i wyszedł.
***
Większość nocy prze te dwa tygodnie przepłakałam i z nikim się nie kontaktowałam, to nie tak miało być. Wiem że nie potrzebnie myślę o tym jakby mogło to wszystko wyglądać. Ale chciałam zawsze, by był to szczęśliwy dzień. Dla wszystkich. Stanęłam przed lustrem, wygladalam dość mizernie. Podnioslam t-shert i dotknełam swojego brzucha. Wiedziałam, że jeszcze nic nie poczuje, ale ten sam fakt, że ta kruszynka jest we mnie, sprawiał, że czułam się inaczej, ale jeszcze nie wiem czy w dobry, czy w zły sposób. Chciałam napisać do Clifforda, ale nie do końca wiedziałam co bym miała mu do powiedzenia. Na pewno, że nie usunę ciążę, mój babcia zawsze mówiła, że dziecko z wpadki nigdy nie będzie mniej kochane.
Musiałam wziąść się w garść, wzięłam prysznic, pomalowałam się, ubrałam w miarę przyzwoicie i prężnym krokiem poszłam do pracy. Przecież nie był to koniec świata. Najprawdopobniej czekała mnie najlepsza przygoda w życiu. Weszłam do "Magnusa", na wejściu przywitało mnie zaniepokojone spojrzenie Maxa. Uśmiechnęłam się i pomachałam do niego. Podeszłam i usiadłam za barem. Chłopak jak zwykle o tej porze polerował kufle. Było nie wiele gości więc mogliśmy w spokoju porozmawiać.
-I jaki wynik?- Zapytał bez ogródek.
-Taki, że mogłam zrobić mu loda.- Zastukałam rytmicznie paznokciami w blat. -Będziesz wujekiem.
-Dobrze, że nie ojcem.- Prychnął pod nosem.
Pacnełam go lekko w ramię, udał, że strasznie go to bolało. Wywróciłam oczami i w końcu się zaśmiałam. Ten mój Max, ma niezwykłą moc poprawiania mi humoru.
-Kiedy idziesz do cipkologa?- Zapytał uśmiechając się łobuzersko.
-A co chcesz iść ze mną ?- Uniosłam brew do góry.
-Tak, a jak wyjdziesz z gabinetu krzykne "Tak! Będę tatą" i padnę na ziemię.- Z chęcią bym chciała zobaczyć miny tych ludzi.- A swoją drogą, jak tatuś przyjął tą wiadomość?
-Nijak, nie skomentował tego, tylko spytał się co zamierzam, a ja go wyprosiłam. Od tej pory cisza. - Westchnełam. -No nic idę do biura, pewnie niezły sajgon tam.
-Kat!- Zawołał za mną brunet.-Nie odzywał się pewnie dlatego, bo nie wie co zrobić, w końcu się ogarnie. A jak to zrobi to że szczęścia nie będzie mógł się wysrać.- Posłał mi promienny uśmiech.
-Jesteś okropny, Max.
-Ale wiesz o co mi chodzi, będzie dobrze.
______________
Przepraszam za błędy i ze rozdział taki krótki. Pisany na telefonie. Jak naprawią mi dziś laptopa napiszę jeszcze jeden i wrzucę.
Witam również was po długiej przerwie. I za nią również przepraszam.
Ps. Czekam na wasze komentarze , nawet gdy nic nie pisałam przyjemnie było przeczytać je wszystkie.
Buźka 😘

Life with Clifford. M.C (Books Two)Where stories live. Discover now