Rozdział 18.

10K 603 41
                                    

-Ona z nami nie zostanie!- warknął Raven. O ile wcześniej bałam się tej złości, o tyle teraz nie robiła na mnie wrażenia, w końcu chodziło o moją przyjaciółkę.

-Właśnie, że zostanie, jako Luna przyjmuję ją do stada- odpowiedziałam spokojnym głosem.

-Nie zgadzam się- stał tuż nade mną, będąc całym gorącym od tej wściekłości.

-Czy ci się to podoba czy nie, ona z nami będzie mieszkać- warknęłam, tracąc już powoli cierpliwość. Byliśmy w gabinecie mojego mate, ponad półgodziny, ale nadal żadne z nas nie chciało ustąpić w tej dyskusji.

-Zakazuję ci tego, jako twój Alfa i mate- powiedział niskim, ostrzegawczym głosem. Miałam ochotę śmiać się przez łzy, gdzie podział się mój czuły i kochający Raven? Dlaczego teraz jest taki inny? Może przed starym Ravenem bym się popłakała, ale matka nauczyła mnie, że nigdy nie powinnam okazywać słabości przed kimś silniejszym. Mój przeznaczony był teraz moim wrogiem, a ja nie chciałam pokazać, jak bardzo mnie krzywdzi swoim brutalnym zachowaniem.

-A jak tego nie posłucham, to co? Znowu dotkniesz mnie srebrem? Ponownie ugryziesz mnie tak, że zamiast poczuć przyjemność poczuję ból? A może tym razem mnie uwięzisz, albo uderzysz?- - mój głos na samym końcu mi się załamał.-jesteś mi coś winien za ból- wskazałam na jeszcze lekko czerwony ślad po oznaczeniu, który nadal pulsował delikatnym, drażniącym bólem. Po spojrzeniu Ravena na ten ślad i już wiedziałam, że tą kłótnię wygrałam.

-Dobrze, może zostać, ale gdy tylko zrobi coś nieodpowiedniego, zostanie natychmiast odesłana- powiedział zmęczonym głosem, robiąc krok w moją stronę.- pozwolisz mi?- wyciągnął w moją stronę rękę, chcąc pewnie, aby jego bliskość i pocałunki składane na oznaczeniu, złagodziły mój ból. Ale ja tylko wyszłam, trzaskając drzwiami. Nie miałam ochoty na bliskość z kimś tak zmiennym.

-Larisa zaczekaj!- usłyszałam za sobą głos Alice. Odwróciłam się z uśmiechem do mojej przyjaciółki i objęłam ją mocno. Dopiero potem zorientowałam się, że jej usta są zaciśnięte w cienką linijkę i rozgląda się nerwowo na boki.

-Coś się stało?- zapytałam zaniepokojona.

-Tak, to znaczy nie, to znaczy- westchnęła- muszę z tobą porozmawiać na osobności.- wydawała się jakoś dziwnie rozdrażniona i wystraszona. Objęłam ją ramieniem i wyszłyśmy najpierw do ogrodu, a potem do przylegającego do niego lasu.

-Tutaj nikt nas raczej nie podsłucha-powiedziałam z ciepłym uśmiechem- co chciałaś mi powiedzieć?- Alice przegryzła nerwowo wargę i spojrzała na siedzącą na drzewie kukułkę. Był przyjemny późno letni, ciepły dzień, chociaż chłodniejszy wiatr przypominał o nadchodzącej jesieni.

-Twoja matka, kazała mi przekazać tobie ostrzeżenie. Nie możesz się sparować z Ravenem, on nie jest jednym z nas. On jest- pochyliła się nade mną i wyszeptała mi do ucha- człowiekiem.

Parsknęłam nerwowym śmiechem i odsunęłam się o krok.

-Chyba sobie żartujesz, przecież sama widziałam mnóstwo razy jak przemienia się w wilka, moja matka musi naprawdę go nie lubić, skoro wymyśla już takie baji- powiedziałam, spoglądając karcąco na moją przyjaciółkę.

-Ale twoja matka jest tego pewna. Pojawił się znikąd, niepochodni z żadnego stada, nikt nie zna ani jego ani jego rodziny czy przeszłości i nagle zaczyna budować silne stado z wyrzutków, odbierając prawowitym watahą ich ziemie. Czy to nie jest podejrzane?- zapytała. Chyba paranoja mojej matki udzieliła się również jej.

-Alice, spokojnie, może był czyimś niechcianym synem, wyrósł wśród banitów. Nie trzeba robić z tego afery- starałam się przemówić jej do rozsądku.- zresztą już mnie oznaczył- odgarnęłam włosy ukazując ślad jego zębów.

-Powiedziała jeszcze, że jeżeli to się stanie to powinnaś z pełnym sparowaniem zaczekać miesiąc i tuż przed kolejną pełnią przyglądać mu się bardzo uważnie i nie pozwalać mu nigdzie, bez siebie jechać- powiedziała spokojnie, jakby wiedziała, że już będę ugryziona. Wydawało mi się, że moja rodzicielka wie więcej niż chce mi powiedzieć i chociaż chciałam wierzyć w swojego mate, to intuicja podpowiadała mi, że on też ma przede mną tajemnice.  

******

Hejka Wilczki!

Przepraszam, że rozdział nie pojawił się w niedzielę, ale od soboty nie miałam internetu :( 

OddanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz