Rozdział 6.

11.8K 664 16
                                    


-Co ty tutaj jeszcze robisz?- zapytał zadowolony z siebie Patrick. Uśmiechnęłam się chłodno i założyłam ręce na piersi.

-Patrzę tylko co mój facet robi z nic nie wartą dziewuchą- specjalnie użyłam słów mój i dziewucha. Nie tylko ja powinnam mieć dzisiaj zły humor.

-Nie waż się jej obrażać- zrobił krok w moją stronę.

-Alfa?- zapytała niepewnie dziewczyna. Spojrzałam na nią zaskoczona i od razu się uśmiechnęłam, on jej nic nie powiedział. To był punkt przewagi, który mogłam wykorzystać.

-Czyżby to przed tobą zataił?- zapytałam słodko.

-Zamknij się!- Patrick był już porządnie zdenerwowany. Pewnie chciał jej powiedzieć o tym później.

-Więc zmuś mnie, żebym umilkła- droczyłam się z nim. Był tak słaby, że szczerze wątpiłam czym jego głos Alfy na mnie zadziała.

-Kochanie o czym ona mówi?- Rene zwróciła się do niego.

-Pokażę ci- wyszeptałam i zrobiłam krok w jej stronę, chcąc się przemienić. Zanim jednak to zrobiłam, zabrała ponownie głos.

-Jesteś po prostu zazdrosną, nic nie wartę zdzirą- powiedziała z przekonaniem. Czyli ta mała miała jednak pazurki i nie była głupią dziewczynką. Rozśmieszyły mnie jej słowa, a jednocześnie rozwścieczyły.

Tak, byłam zazdrosna, ale nikt nie miał prawa mnie obrażać. Ona byłam nikim, a ja byłam alfą. Za takie słowa mogłam ją nawet zabić, była mniej warta od najsłabszej omegi. Podniosłam rękę, ale zanim zrobiłam cokolwiek, leżałam na ziemi z płonącym policzkiem.

To Patrick postanowił wkroczyć i uderzył mnie, broniąc tej Rene. Pokazał w tej chwili kto jest dla niego ważniejszy.

-Laris wyjdź. Wszyscy musimy ochłonąć- powiedział ostro. Warknęłam wściekła, przemieniłam się w wilka i zaatakowałam go. Z tą małą miałam zamiar rozprawić się później. Słyszałam jej krzyk, gdy jeszcze nieprzemienionego Patricka powaliłam na ziemię. Chwycił w swoje dłonie mój pysk i próbował go odciągnąć od swojej twarzy.

Ogarnęła mnie czysta furia, nie miał ze mną szans. Kopnął mnie w żebra przez co poczułam ból, zaskamlałam i cofnęłam się o kilka kroków. Wtedy on sam przemienił się w wilka. Wpatrywaliśmy się w siebie wrogo, czekając aż drugi wilka zaatakuje. Kątem oka zauważyłam ruch po mojej prawej stronie. Odskoczyłam, a gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się moja głowa, roztrzaskał się, na posadce, wazon.

Skoczyłam w stronę Rene. Grała nieczysto, więc teraz moja wściekłość miała zostać rozładowana na niej. Ludzka dziewczyna widząc, że mój wzrok spoczął na niej, krzyknęła i schowała się za Patricka. Ponownie zaatakowałam i zatopiłam swoje kły w jego boku. Zawył , ale jego kły nie sięgały mojego ciała.

Jego wołanie zaalarmowało stado. Wszyscy zbiegli na dół, aby zobaczyć co się dzieje. Zaczęli mnie okrążać, chociaż nie zmienili się wilka, ani na mnie nie warczeli.

Odejdź i wróć, kiedy ochłoniesz

W głowie zabrzmiał mi głos Patricka. Mogłam go zaatakować i nawet zabić, ale z dwudziestoma innymi wilkami, nie dałabym rady. Zawarczałam wściekła i przeskoczyłam nad jakąś dziewczyną. Wybiegłam z rezydencji i po raz drugi tego dnia skryłam się w lesie. Biegłam bardzo długo, nawet nie wiedziałam w jaką stronę. Byłam w amoku i nie zważałam na nic.

W moim umyśle pojawił się pomysł ucieczki. Tylko, że wtedy byłabym wygnańcem. Samotnym wilkiem, który musi się ukrywać przed pobratymcami, bez własnego terytorium, na zawsze sama, bez rodziny. W tamtym momencie byłam gotowa to zrobić i stracić wszystko, byleby tylko nie wrócić do Patricka. Postanowiłam zaryzykować.

Zapach jego i stada już dawno zniknął, a słońce zaczęło powoli wschodzić. Na trawie i liściach pojawiła się rosa, a między drzewami powstała mgła. Przystanęłam na jakiejś polance i położyłam się, aby odpocząć. Przymknęłam oczy, a wtedy moje uszy wychwyciły wycie, rozchodzące się po lesie. Zwinęłam się w kłębek mając nadzieję, że te obce wilki nie wpadną na mój zapach.

*************

Hejka wilczki ^^

Kolejny rozdział w sobotę, albo niedzielę. Chyba, że dostanę od Was 10 ✯ i 5 komentarzy ;)

OddanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz