Rozdział 11.

12K 746 46
                                    


Bolała mnie głowa i szyja. Sama nie wiedziałam co bardziej. Nie otwierając oczu wiedziałam, że leżę w jakimś łóżku, przykryta kołdrą. Delikatnie sięgnęłam do rany w zagłębieniu mojej szyi. Gdy tylko moje palce dotknęły skóry, poczułam promieniujący ból.

-Kurwa-syknęłam przez zęby.

-Nie przeklinaj- usłyszałam nieznany mi głos, był cichy, ale rozkazujący. Po samym jego tonie, rozpoznałam ludzki głos Ravena.

-Ty dupku- jęknęłam przekręcając się na plecy i powoli otwierając oczy. Miałam ochotę płakać z bólu, byłam pewna, że Raven wiedział, że tak skończy się naznaczeniem, kiedy jest się w postaci wilka i wbrew woli jednego z partnerów.

-Gdybyś się wtedy nie szarpała, nie cierpiałabyś teraz- powiedział spokojnie, a ja zastanawiałam się jak mogłabym go zabić.

Powoli zsunęłam z siebie kołdrę i podniosłam się. Niepewnie stanęłam na nogach i zaczęłam się rozglądać po pokoju. Był przestrony, elegancko urządzone, chociaż jak dla mnie trochę zbyt męski. Alfa siedział po drugiej stronie pokoju i przeglądał coś na komputerze, co chwila na mnie zerkając. Był potężnie zbudowanym mężczyzną o ciemnych włosach i jasnych oczach.

-Jesteś starszy niż myślałam –powiedziałam, zanim pomyślałam. Nasze spojrzenia się spotkały, a mnie przeszły dreszcze i ból na oznaczeniu trochę zmalał.

-Jestem starszy od ciebie o 10 lat słońce- powiedział spokojnie i powrócił do wcześniejszej czynności. Ruszyłam w stronę jednej z trzech par drzwi, jakie znajdowały się w tym pokoju. Moje kroki były niepewne i powolne. Ból głowy skutecznie uniemożliwiał mi normalne funkcjonowanie. Gdy tylko nacisnęłam klamkę wiedziałam, że trafiłam dobrze

. W środku znajdowała się przestronna utrzymana w brązach i beżach łazienka. Podeszłam do lustra i przyjrzałam się rannie zadanej mi przez alfę. Była spora i głęboka, od razu było widać, że robił ją w złości. Jedyną dobrą stroną tego wszystkiego, było to, że to oznaczenie nie było trwałe i powinno zniknąć w ciągu kilku dniu.

Odetchnęłam z ulgą, już nawet ignorowałam to, że mam na sobie podkoszulek Ravena i cała nim śmierdzę, mogłam to przeboleć. Cieszyłam się, że w czasie gdy byłam nieprzytomna, nikt mnie nie tknął, a znałam wilki, którym brak przytomności samic wcale nie przeszkadzał zaspokajać swoich żądz.

Zresztą musiałam tu spędzić tylko czas do zniknięcia oznaczenia i mogłam wracać do Patricka. Nawet nie chciałam wiedzieć, co rodzice powiedzieli by na tą całą sytuację. Zadrżałam na samą myśl o tym. Musiałam stąd odejść jak najszybciej.

Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.

-Dokąd idziesz?- dobiegł mnie głęboki głos zza moich pleców.

-Coś zjeść- powiedziałam spokojnie i położyłam dłoń na klamce. Usłyszałam ciche warknięcie.

-Nigdzie stąd nie idziesz, masz tutaj siedzieć, zaraz coś ci przyniosę- zaszurało krzesło, ale w tej samej chwili odwróciłam się w stroną Ravena.

-Nie będziesz mi mówić co mam robić!- czułam jak coś obcego przejmuje częściowo kontrolę nad moimi słowami. Wiedziałam, że klątwa zaczynała działać. Przez nią, żadna samica na początku nie cierpiała swojego mate, chciała od niego uciec i specjalnie robiła mu na złość.

-Będę, bo jesteś moja!- krzyknął i zbliżył się do mnie.

-Nie jestem twoją własnością, tyko Patrick może mi rozkazywać- widziałam jak jego dłonie zaciskają się w pięści.

-Jesteś moją mate, a nie jego- nasze twarze dzieliły tylko milimetry.

-Ale to jemu mnie oddali, a nie tobie.- widziałam ból w jego oczach i czułam, że przesadziłam. Chwycił mnie mocno, przesunął mnie na bok i wyszedł trzaskając głośno drzwiami, co odbiło się w mojej czaszce piekielnym bólem. Zapowiadał się cudowny czas z Ravenem.

**********

Hejka wilczki ^^ 

Mam dla Was smutną wiadomość. Kolejny rozdział nie pojawi się wcześniej, niż za dwa tygodnie. Wyjeżdżam na wakacje i nie będę mieć możliwości dodawania kolejnych części :(



OddanaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang