Rozdział 10.

12.1K 772 47
                                    


Miałam nadzieję, że za chwilę otworzę oczy i będę w swoim własnym łóżku. Ale to nie był zły sen, tylko chora rzeczywistość. Czarny wilk nadal stał na granicy lasu i wpatrywał się we mnie, swoim chłodnym wzrokiem. Kątem oka widziałam jak Rene przybliża się do Patricka i chowa za niego.

No chodź, nie każ mi czekać-odezwał się ponownie obcy wilk.

Patrick...- jęknęłam, budząc go chyba z jakiegoś transu. Byłam jego samicą, powinien mnie bronić.

Ona nigdzie z tobą nie idzie- w końcu przejął swoją rolę. Zrobił kilka kroków do przodu i zaczął warczeć. Patrick był przeciętnym rudawym alfą, a przy tamtym intruzie wydawał się mikroskopijnym wilkiem, jak zwykła omega.

Odejdź szczeniaku i pozwól mi zabrać moją mate do siebie- powiedział spokojnie i spojrzał na mnie. Przeszedł mnie dreszcz strachu. Nie cierpiałam Patricka, ale w duchu wolała go tysiąc razy bardziej od czarnego wilka.

Raven ona jest moja- zasłonił mnie i Rene swoim własnym ciałem. Chyba po raz pierwszy współczułam tej dziewczynie. Nie wiedziała i nie rozumiała tego co się właśnie działo. Nawet nie była w stanie usłyszeć naszej wymiany zdań. Musiała być strasznie zdezorientowana. Skuliłam się, aby wydawać się mniejszą.

Wiem, że nie chcesz ze mną walczyć. Oddaj mi ją dobrowolnie, a nic nie stanie się tobie i twojej dziewczynce- powiedział ostrzej ten cały Raven. Patrick spojrzał na mnie smutno i już wiedziałam, że podjął decyzję.

Patrick proszę nie, razem go pokonamy- zaskamlałam i spojrzałam na niego błagalnie. Jego przynajmniej znałam, a nie jak tamtego, zupełnie obcego i przerażającego.

Przykro mi Larisa, nie wiesz ci mówisz.-wziął głęboki, lekko drżący wdech- Nakazuję ci iść z Ravenem – gdy wypowiedział te słowa odwrócił łeb, jakby nie mógł mi spojrzeć prosto w oczy, a ten cały czarny wilk nawet nie ukrywał swojego zadowolenia. Odwrócił się i wszedł do lasu.

Nie miałam sił udawać silnej i pełnej pogardy dla tamtej dwójki. Ruszyłam w las, w kierunku, w którym zniknął mój aktualny samiec, i tylko wpatrywałam się w Patricka i Rene z ogromnym smutkiem. Miałam ochotę płakać, to było jak najgorszy koszmar.

Od tej chwili byłam z kimś zupełnie obcym, kogo nie znałam, a co gorsza moja rodzina o tym nie wiedziała! Nie oszukiwałam się, on był moim mate, czułam to, ale ja nie chciałam poddać się klątwie naszego gatunku. Nie chciałam zrobić się przez niego miękka i mieć go za swoją słabość.

Chodź szybciej królewno- w mojej głowie zabrzmiał delikatny głos tego całego idioty.

Wal się-warknęłam wściekła. Zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na mnie

Uważaj na słowa. Moja mate nie będzie się brzydko wyrażać.- jego chłód był przerażający.

Nie jestem twoi pieskiem, żebyś mnie tresował i mówił co mam robić!- zanim pomyślałam, rzuciłam się na niego. Zaskoczony nie bronił się, kiedy moje zęby zacisnęły się na jego grzbiecie. Szybko się jednak opamiętał i zrzucił mnie z siebie. Warczałam i próbowałam ponownie go zaatakować, ale nie miałam jak. W jednej chwili po prostu powalił mnie na grzbiet i stanął nade mną.

Przeproś –powiedział czule. Prychnęłam czując jego oddech na swoim futrze, kiedy pochylił pysk.

Proszę, przeproś- prawie szeptał, jakby te słowa były modlitwą do jakiegoś bóstwa. Jego pysk znalazł się między moją szyją, a łapą. Warknęłam, była to bardzo dosadna odpowiedź. Jego ciało się spięło i w jednej sekundzie ugryzł mnie bardzo mocno, tymczasowo naznaczając. Szarpnęłam się, sprawiając sobie dodatkowy ból. Moje ciało włączyło mechanizm obronny i zemdlałam.

*************

Hejka wy moje Wilczki !!

Jesteście niesamowici, nawet nie wiecie jak te gwiazdki mnie motywują :-D

40 ✬ = nowy rozdział ! 

OddanaOnde as histórias ganham vida. Descobre agora