Rozdział 12

5.1K 518 136
                                    


Pierwsza randka zawsze jest tą najtrudniejszą. Stresujemy się wszystkim, zaczynając na tym, jak się ubierzemy kończąc na tym, jakich perfum użyjemy. Najczęściej okres „pierwszych randek" przypada na czas liceum. Myślimy o tym cały czas, zaznaczamy sobie ten dzień w kalendarzu, nie możemy spać, przeglądamy całą swoją szafę i przebieramy się milion razy oraz układamy fryzury w najróżniejsze sposoby, byle by mieć pewność, że spodobamy się tej drugiej osoby.

Ja liceum skończyłem już dawno, przeżyłem w swoim życiu nie jedną randkę, ale wydaję mi się, że właśnie idę na te swoją pierwszą w życiu. Wszystkie moje rzeczy, które normalnie są idealnie poukładane, teraz znajdują się dosłownie wszędzie. Gdzie się nie odwróciłem, widziałem koszulę, spodnie czy nawet skarpetki, które miałem na sobie jeszcze dobre kilka minut temu. Zawsze wydawało mi się, że coś może mu się nie spodobać. Nie mogłem ubrać się elegancko, powinienem ubrać się luźno i codziennie, ale z drugiej strony chciałem zachować w sobie ten szyk, który zawsze staram się utrzymać. Nigdy nie miałem zbyt dużego problemu z ubraniem się, zawsze udawało mi się dobrze dobrać całą stylizację w zaledwie dwie minuty, a teraz trwa to już dobrą godzinę. Umyłem nawet jeszcze raz swoje włosy, bo zdecydowałem, że użycie żelu na to wydarzenie, nie będzie zbytnio dobrym pomysłem.

Najśmieszniejsze było to, że to były zwykłe urodziny SoHyun, córeczki mojego najlepszego przyjaciela. Chociaż, nie były do końca takie „zwykłe". Ma być na nich ShinHye i jej tata - Byun Baekhyun. Człowiek, w którym zadurzyłem się po wszystkie czasy, który mimo tego, że zrobiłem tak dużo złego, nadal potrafi ze mną rozmawiać i daję mi drugą szansę. Tak mi się co najmniej wydaję.

Gdyby powiedział mi, że nie mam nawet na co liczyć, zrozumiałbym. Odszedł i już nie próbował, chociaż pewnie przeżywałbym to gorzej niż 15-latka swoje pierwsze zerwanie. Zależy mi na nim i to tak, jak nigdy nie zależało mi na kimś innym. Chce, by się udało, ale czy się uda, zależy w sumie tylko i wyłącznie od tego, czy on będzie chciał. Ja będę na niego czekać.

Byłem już lekko spóźniony, dopiero po półtorej godziny szykowania się, stanąłem przed lustrem i uznałem, iż jestem gotowy. Miałem na sobie klasyczne czarne, opinające rurki z dziurami na kolanach oraz luźna koszula w odcieniu bladego różu z podniesionymi rękawami i kilkoma odpiętymi od góry guzikami. Włosy miałem raczej roztrzepane i puszyste, nie robiłem z nimi nic wielkiego, ale nie wyglądały jakbym dopiero co wyszedł z łóżka. Wziąłem wszystkie swoje rzeczy, kierując się w stronę garażu, a jedyne, o czym teraz myślałem, to to, czy będę mu się w tym podobał.

🌸🌸🌸

— Chanyeol! Dobrze Cię widzieć. — Uśmiechnął się szeroko Junmyeon i zaprosił mnie serdecznym gestem dłoni do domu. Odwzajemniłem uśmiech i wszedłem w jego progi. Zaczął prowadzić mnie w stronę ogrodu. Już w salonie słyszałem głośne i wesołe krzyki dzieciaków oraz ich rodziców, którzy popijali piwo i rozmawiali najlepsze oczywiście w grupach podzielone na płcie. Kobiety z kobietami, zapewne plotkowały o innych matkach, które nie przyszły na tę imprezę a mężczyźni z mężczyznami, gadając o motoryzacji czy ostatnich wynikach w meczu amerykańskiego futbolu - po prostu to, co zwykle.

— Przepraszam za spóźnienie. Musiałem załatwić kilka spraw. Są już wszyscy? — spytałem, podążając za nim. W dłoni trzymałem średnich wielkości prezent owinięty w pastelowo-różowy papier z czerwonymi serduszkami, a na środku doklejona była duża, czerwona kokardka.

— Baekhyun już przyjechał, Park. — zaśmiał się, otwierając drzwi od tarasu, wpuszczając mnie pierwszego i klepiąc po ramieniu.

— Nie pytałem o niego, dlaczego tak pomyślałeś, przecie-

RUN(A)WAY | ChanBaekWhere stories live. Discover now