Rozdział XXXVIII

917 73 9
                                    

      Dorcas stanęła jak wryta. Ona... Żyje! Podbiegła do łóżka przyjaciółki. Żyje! Żyje! 

    -CO teraz będzie? - Zapytał James.

   -Trzeba podjąć szybkie i zdecydowane leczenie - odpowiedziała szkolna pielęgniarka.

   -Niech się uda. Niech się uda. - szeptała pod nosem Dorcas.

   -Proszę wszystkich o opuszczenie sali. Pana też panie dyrektorze... - rozległ się głos szkolnej pielęgniarki.

   -Och, Poppy oczywiście, oczywiście... - dyrektor uśmiechnął się pod nosem i opuścił salę. Zachowywał się tak, jakby to on wyreżyserował całą scenę i tylko czekał na odpowiedni moment,  a teraz cała ekipa dobrze zagrała, więc wszyscy idą na przerwę...

Szarooka czekała niecierpliwie za drzwiami. Jedyną wtajemniczoną osobą został tam Syriusz jako, że był pacjentem Skrzydła Szpitalnego. 

   -James. Zostań tu. Ja lecę na chwile do reszty.

    -DO jakiej reszty?

   -Naszej! - krzyknęła już biegnąc skrótami.  

   Biegła ile sił w nogach. Lily żyje,Lily żyje.

   Wpadła jak huragan do Pokoju Wspólnego, ale od razu upadła na ziemię przez czołowe zderzenie z Lunatykiem.

   -Dor. Co ci odbiło? - powiedział rozmasowywując głowę. 

   -MUszę ci coś powiedzieć.

   -Ok, ale... Czy ja dobrze usłyszałem, że, żeee Lily nie żyje? - mówił to opanowany chociaż w jego oczach widniał strach. 

   -Tak.... TO znaczy nie... TO znaczy... To skomplikowane. DLatego tu przybiegłam.

   -Ja właśie leciałem do ciebie. Minelibyśmy się.

   -Nie. Nie minelibyśmy się. James jest pod Skrzydłem Szpitalnym.

   -Co będzie z nią dalej?

   -Słuchaj... Ona żyje... To znaczy nie żyła, ale żyje. ALe w sumie cały czas żyła... ALbo wiesz co? Opowiem ci po drodze. A gdzie Glizdek?

   -Zamknął się w pokoju i ryczy, krzycząc coś w stylu moja wina. Tak w ogóle... Czyli ona żyje?

   -Tak, tak Remusie! - oznajmiła DOrcas, która właśnie próbowała wstać. 

   Teraz oboje ruszyli w stronę tej części zamku, w której aktualnie przebywała Evans. Pod wejściem czekał na nich James.

   -Jame... - zaczął Remus, ale przerwał mu przyjaciel.

   -Wybudziła się. Jest trochę oszołomiona i się boi. 

   Niewyraźnie wspomnienia z dnia, w którym rudowłosa zachorowała zaczęły przelatywać w głowie Meadowes. Bała się. Co jej się przyśniło?

   -Można wejść? - zapytała niewyraźnie brunetka. 

   -Tak. Czeka, aż ktoś ją odwiedzi. - powiedział Potter.

   -WIęc czemu nie wszedłeś? - zapytał się Remus.

   -Ona cały czas nie zna prawdy. A pozna ją kiedy tylko zechce. I będzie gotowa. ABy poznać prawdę, trzeba się o nia postarać. Proszę... Nie mówcie jej, że tu byłem. Czuwam nad nią, ale niech ona nie wie.

   Remus i Dorcas patrzyli się niewyraźnie na Jamesa.

   -WIesz jak wiele poświęcasz? - rzekł Lupin.

   -Tak. Zdaję sobie z tego sprawę. ALe to dla dobra Lily.

   -A nie byłoby dla niej lepiej gdyby poznała prawdę? - odrzekła brunetka.

   -Nie... Na razie nie. Czuwam nad nią. Będę ją kochać. Nawet przez te wszystkie lata. Zawsze...

    Okularnik oddalił się bez słowa. Meadowe i Lunatyk spojrzeli po sobie po czym otworzyli drzwi i równo przestąpili próg sali. W środku czekała na nich uśmiechnięta, choć blada Lily. 

   DOrcas od razu podbiegła do przyjaciółki i przytuliła ją. Całkiem nieświadomie zaczęła płakać w jej ramię.

   -Och Lily. Ja myślałam, że ty, że...

   -Już dobrze Dor... JUż dobrze. - szepnęła Evans głaskając przyjaciółkę po głowie. 

   -A co ci się właściwie śniło. Mnie możesz powiedzieć. - jękneła pełna zrezygnowania Dorcas. 

   Źrenice Lily powiększyły się znacznie. 

   -Ale... - rozejrzała się przestraszona. - Nie chcesz wiedzieć. Nie chcesz....

   -Lily chcę. - SPojrzała na Lunatyka. - Chcemy!

   -Dobrze. Kiedy ziemię mgła spowije, Czarny Pan urośnie w siłę. Znikną wszelkie istnienia, nie będzie dobra, będa jedynie spustoszenia. Nie rodźcie kobiety synów, bo na śmierć ich ciągniecie. Czarne Czasy idą, lecz wy nie wiecie. Gdy śiwat spowije mgła... Na rzeź gotów będę ja. - POnownie rozejrzała się przestraszona. - Nie chcecie wiedzieć więcej. Nie chcecie. TO było niczym w porównaniu z resztą. ALe wy nie chcecie. Wy nie chcecie - Złapała się za głowę i zaczęła nią potrząsać - Nadchodzą ciemne czasy...

   Ale cóż to może znaczyć?

*********
Wreszcie. Tak długo zbierałam się, żeby coś napisać. Miałam wyrzuty sumienia, ale zresztą... Nie oszukujmy się. Kto by czekał na coś co ja napiszę. Rok szkolny się zaczął. ROk temu rozdziały były co Piątek. W tym roku najprawdopodobniej w czwartek. Postaram się utrzymać harmonogram. Tak więc jestem! :D Wasz kochany Polsat. 

Ps: Zdaję sobie sprawę z beznadziejności tego rozdziału. Ale musiałam go napisać, bo tak dawno nie pisałam, a tegoroczny sezon powinnam już dawno zacząć. Wracamy do regularnych rozdziałów.

Ps2: Tak wiem, że jest krótki. W czwartek będzie lepszy ;)

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz