Rozdział VIII Szklane kule

1.5K 133 21
                                    


Następnego dnia Rogacz obudził się cały obolały. Ale cóż się dziwić skoro spędził całą noc na zakurzonej podłodze wsłuchując się w jęki wilkołaka. Spojrzał na swój zegarek na ręce. Dochodziła siódma. Musiał wstać by udać się na śniadanie, a potem na lekcje. Lunatyk spał jak zabity. Zawsze musiał odsypiać tydzień... James po cichu nie budząc nikogo udał się do łazienki. Dziś na pierwszej lekcji mieli wróżbiarstwo... Chłopak nie specjalnie lubił wróżbiarstwo. Musiał zawsze spędzać godzinę w wielkiej sali wypełnionej ogromną ilością puf oraz stolików. Ich nauczycielką była pani Doge. Kobieta w podeszłym wieku. Widać było, że oszukuje bo po jej zachowaniu większość uczniów domyśliła się, że czarownica ledwo widzi uczniów, a co dopiero garstkę herbacianych fusów lub linie na rękach. Ale o dziwo czasami na lekcjach przepowiadała coś prawdziwego, choć podczas tej czynności wyglądała dość dziwnie... James zdążył umyć zęby i wziąć szybki prysznic po wczorajszym wypadzie, gdy nagle usłyszał rytmiczne stukanie do drzwi. Otworzył je i zobaczył Syriusza z podkrążonymi oczami. Jego ręka aktualnie była wahadłem odbijającym się a to od drzwi, a to od czoła. W końcu okularnik całkowicie opuścił łazienkę robiąc miejsce dla Łapy. Zobaczył, że Peter już nie śpi, ale nawet nie zszedł z łóżka. Potter lekko zażenowany jego zachowaniem postanowił samotnie udać się na śniadanie do Wielkiej Sali na śniadanie. Mało osób pojawiło się na śniadaniu. Ruszył samotnie wzdłuż stołu Gryfonów. Niektórzy patrzyli na niego ze zdziwieniem.

Zastanawiają się pewnie czemu jestem sam, pomyślał James i nie zwracając uwagi na baczne spojrzenia uczniów rzucił się na pierwsze wolne miejsce.

Na nieszczęście swojej towarzyszki usiadł obok Lily Evans. Nie miał jednak dzisiaj ochoty na dręczenie jej zapytaniem się o randkę. Nie zwracał w ogóle uwagi na jej osobę. Na dodatek zaczęła go boleć głowa. Wziął grzanki i zaczął smarować je konfiturami. Rzucił ukradkowe spojrzenie na dziewczynę, która wyglądała jakby walczyła ze samą sobą. Chłopak zdążył spałaszować już jedną grzankę kiedy do Wielkiej Sali wszedł Łapa i Glizdogon. Zajęli miejsca naprzeciw Jamesa i Lily. Ledwo zdążyli złapać za swoje grzanki dziewczyna spytała Glizdka:

-Gdzie jest Remus?

Glizdogon zdawał się nie zwracać na nią uwagi połykając swoje grzanki. Syriusz nędznie gapił się w swój talerz, na którym leżała mała miseczka z waniliowym budyniem. Wyglądał jakby się chciał w niej utopić. Jedynie James wyglądał na funkcjonującego prawidłowo czarodzieja.

-Gdzie jest Remus? Chciała bym się go o coś zapytać. - Lily z wielkim wysiłkiem zdobyła się na wypowiedzenie tego dość głośno, by chłopak mógł to usłyszeć.

-Remus jest... chory i odpoczywa. - szybko bąknął Potter.

Wyglądał dość marnie jak na huncwota. Czyżby on też był chory? Jego głowa niebezpiecznie zbliżała się do miski z budyniem. Już miała wylądować w miseczce gdy Lily postawiła rękę między głową Jamesa, a miseczką z budyniem co zaskutkowało tym, że czoło Gryfona znajdowało się na otwartej dłoni zielonookiej. Okularnik czuł dotyk jej gładkiej dłoni. Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Miała takie jasnozielone i przenikliwe. Już chciał jej podziękować, gdy obok ich stołu pojawił się Severus i lekko chrząknął. Najprawdopodobniej przyglądał się całej sytuacji. Dziewczyna ruszyła w jego kierunku. Rogacz całym sercem poprzysiągł mu zemstę. Spojrzał na wielki zegar znajdujący się nad stołem ciała pedagogicznego Hogwartu. Wskazywał w pół do dziewiątej. Puknął Łapę i Glizdogona i wspólnie ruszyli w kierunku wieży astronomicznej. Kiedy dotarli klapa w suficie była już otworzona, a drabina zsunięta. Pani Doge zawsze klasę otwierała troszkę wcześniej. James i reszta jego przyjaciół wspięli się po drabinie i zajęli miejsca w najciemniejszym rogu klasy. Wkrótce większość stolików i puf było zapełnionych. Lily i jej przyjaciółki pojawiły się ostatnie i zajęły jedyne wolne miejsca... obok huncwotów.

Pani Doge zajęła miejsce przy swoim stoliku. Pstryknęła i na stolikach pojawiły się szklane kule.

-Chyba wiecie czym się będziemy dzisiaj zajmować...? Oczyśćcie swoje umysły i odprężcie się. Do dzieła! - Profesor Doge rozpoczęła swoje lekcje.

Gryfon starał się rozluźnić i odprężyć. Kiedy spojrzał na siedzącą obok dziewczynę udało mu się to. Spojrzał w szklaną kulę. Początkowo widział mgiełkę, ale z każdą sekundą formował się jakiś kształt. Po pewnym czasie James ujrzał swoje odbicie. Ale zaraz... zaraz... Na pierwszy rzut oka było to jego odbicie. Ale przyglądając się temu dokładniej zobaczył, że oprawki okularów mają zupełnie inny kształt. Tak samo jak oczy, które również miały inny kształt oraz kolor. Już raz dzisiaj widział te oczy. W Wielkiej Sali podczas śniadania. Spojrzał na Lily. Na jej twarzy malował się wyraz niezrozumienia oraz zdumienia. Powoli, ostrożnie skierowała swój wzrok na niego. Ich oczy się spotkały. Ona zobaczyła tę twarz, która przed chwilą ukazała się w kuli, a on te oczy, które jeszcze przed chwilą uformowały się z białej mgiełki. Oboje byli zdezorientowani. Czekoladowooki ponownie skierował twarz na kulę. Podobizna zniknęła pozostawiając tylko szklaną kulę wypełnioną dymem.

---------------------------------------------------------------------------------------------------

I jest! Jeden z moich ulubionych rozdziałów. A jak wam się podoba? I jak wam się podoba nowa okładka? Pozdrowionka :*

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz