Rozdział XVII Stało się coś?

1.3K 90 12
                                    

   Lily znalazła się w bezpiecznym dormitorium. Miała po prostu dosyć tego dnia. Runęła na swoje łóżko. I pomyśleć, że jeszcze dziś rano miał wyśmienity humor. Dziewczyny jeszcze rozwieszały plakaty. Elizabeth ulubionego piosenkarza, Dorcas jakiś sławnych graczy quidditcha. Mary, która była półkrwi wiesza zdjęcia swojej rodziny. Lily najbardziej lubiła Mary, bo nie była taka przesłodzona, a naturalna tak jak Lily. Obie się jeszcze nie malowały, nawet leciutko. Nie miały wymuszonych gestów i nie wywyższały się. Po kwadransie oczy rudowłosej zamknęły się, a ta odpłynęła do swojego świata.

Obudziła się dość wcześnie jak na dni, w których mieszkała w Hogwarcie. W domu zawsze wstawała wcześnie, a tu w jej drugim magicznym domu, zawsze lubiła poleniuchować, choć powinno być na odwrót. Zwlekła się wkładając stopy w puszyste kapcie i ruszyła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i umyła zęby. Wzięła szczotkę i zaczęła rozczesywać swoje rude kudły. Nie znalazła póki co na nie innego określenia. Po kwadransie włosy były rozczesane. Ułożyła je w koka oplatanego dwoma małymi warkoczykami. Uwielbiała tę fryzurę. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie wie, która jest godzina. Na szczęście było jeszcze dziesięć minut do siódmej. Wyszła z łazienki i zaczęła pakować podręczniki do czarnej, skórzanej torby. Spakowała jeszcze pióro i atrament i zasunęła spust. Była praktycznie gotowa na nowe podboje szkoły, więc całkowicie olewając godzinę zbiegła na dół do Pokoju Wspólnego, by potem móc dobiec do Wielkiej Sali. Na szczęście była już otwarta, więc wsunęła się szybko. Przy stole Krukonów siedziały dwie jasnowłose dziewczyny, a przy stole jeden Puchon. Nie było żadnych Ślizgonów i Gryfonów. Ruszyła powolnym krokiem do stołu i usiadła na ławce. Wzięła sobie kawałek chleba posmarowanego masłem. Wkrótce przyozdobiła go szynką, sałatą, serem i pomidorem. Była bardzo głodna, co zresztą było wiadomo, gdyż nie lubiła pomidorów, a dzisiaj jednak przyozdobiła nim swoją kanapką. Dziewczyna zaczęła łapczywie połykać swoją kanapkę, korzystając z okazji, że nikt tego nie zobaczy, bo wszyscy obecni byli odwróceni do niej plecami. Kiedy skończyła przeżuwać złapała dwie grzanki i oblała je ketchupem. Wchłonęła kolejną porcję. Poczuła, że się najadła, więc złapała puchar z sokiem dyniowym i wyciągnęła książkę do transmutacji. Poczuła drganie powietrza, gdy ktoś siadał koło niej. Nie zwróciła na to uwagi i dosłownie chłonęła lekturę. Po krótkim czasie skończyła rozdział, więc trzasnęła księgą i już miała wstawać, gdy poczuła czyjąś dłoń na swoim nadgarstku. Odwróciła wzrok na tę osobę i kogo ujrzała? Oczywiście, że Jamesa Pottera. Kiedy miała już wyrwać dłoń on przemówił:

-Zostań proszę Lily. Tak miło się na ciebie patrzyć. Jesteś wspaniała i piękna. – Praktycznie wyszeptał.

Evans wytrzeszczała wzrok. On ponownie zwrócił się do niej po imieniu i na dodatek posłał jej komplement godny uwagi. Nie przesłodzony, taki naturalny. Lily zmiękły kolana i ponownie rzuciła się na miejsce obok Pottera. Dziwnie się uśmiechał. Tak lekko i pobłażliwie. Całkowicie zapomniała o zakazie zbliżania się do tego osobnika. Coś kazało jej usiąść. Patrzyła w jego orzechowe oczy, a on pochłaniał ją wzrokiem. Nieśmiało się uśmiechnęła. On złapał jej rękę co jej akurat nie przeszkadzało. Co się z nią dzieje. Nagle usłyszała czyjś gwizd. Wybudziła się z transu i spojrzała w stronę, z której dochodził dźwięk. Stał tam Syriusz, Remus i Peter, który swoją drogą miał szeroko otwarte usta. Lupin nieśmiało spoglądał w ich stronę, a oczy Syriusza wyglądały jak powiększone galeony. Teraz Lily zdała sobie sprawę, że musieli wyglądać jak mocno zakochana para. Rudowłosa spłonęła rumieńcem.

-Eh... Ja już muszę iść! – bąknęła czując czerwone placki na twarzy.

Uciekła... Po prostu zwiała. James Potter ten cham i egoista był taki miły i przyjemny... Co było niezwykle dziwne...

Lily sobie właśnie szła korytarzem kiedy usłyszała czyjeś kroki. Odwróciła się i zobaczyła jak Potter biegnie za nią...

-Lily, bo wiesz... ee... j-ja... - zaczął.

-Co ty? – pospieszała go Lily.

-Eee... właściwie nic... - bąknął, odwrócił się i poszedł.

Evans zdziwiła nieśmiałość Jamesa. To było takie nienaturalne. Potter się wstydził. Lily na serio zaczynała się o niego bać. Ruszyła samotnie dalej. Weszła do Pokoju Wspólnego i zobaczyła ogłoszenie na tablicy korkowej. Zebrał się tam już niezły tłum. Przejechała wzrokiem po kartkach. Jedna od Jamesa o naborze do drużyny quidditcha i jeszcze... w sobotę wypad do Hogsmade. A może Rogacz chciał się umówić... Nieważne... I tak by się nie zgodziła. Ruszyła po krętych schodkach do swojego dormitorium. Wylądowała na swoim łóżku z czterema kolumienkami i czekoladową żabą w ręce. Miała ochotę przeleżeć cały dzień w łóżku. Pewnie znowu będzie miała ,,te dni''. No cóż... kogo to obchodzi... Ciepła kołdra i dobra książka to najlepsze lekarstwo na doła. Przebrała się więc w piżamę i wskoczyła pod ciepła pierzynę.

-Lumos! –wyszeptała do swojej różdżki, a ta rozjarzyła się jaskrawym światłem.

Siedziała całkowicie okryta kołdrą, więc jej współlokatorki, które dopiero zaczęły się zbierać nie mogły dostrzec, że Evans jeszcze nie śpi. Słychać było bose stopy odbijające się od zimnej podłogi, kiedy dziewczyny przechodziły z łazienki do swoich łóżek. Kiedy wszystkie światła pogasły Lily zrzuciła kołdrę i odłożyła książkę. Pierwszy raz w życiu stwierdziła, że jakaś książka jest denna. Lily nie wiedziała co ma zrobić ze swoim życiem.

Wstała z łóżka i doczłapała się do okna. Postanowiła posiedzieć na zimnym parapecie, z myślą iż zmarznie i wróci do ciepłego łóżka, po czym uśnie. Patrzyła na skąpane pół-księżycem błonia. Wiał lekki wiatr, poruszając zdrowymi liśćmi. Wszystkie magiczne rośliny zawsze były zdrowe. Uczniowie często zastanawiali się nad rolą nauczyciela zielarstwa i doszli do wniosku, że musi tylko uczyć. Dziwne jest życie hogwartckich nauczycieli...

Nagle Evans spostrzegła coś dziwnego... Czarny pies chodził po błoniach. Niby nic dziwnego, ale Lily poczuła potrzebę spotkania się z tym psem. Szybko narzuciła na siebie swój szlafrok i puszyste kapcie i wybiegła z dormitorium. Schodziła właśnie po schodach do Pokoju Wspólnego kiedy poczuła, że musi się spieszyć. Nie zważała już na nic. Na niebezpieczeństwa, na Filcha, na nauczycieli patrolujących korytarze, na Filcha, na panią Norris, na Filcha... Po prostu biegła. Na szczęście bez przeszkód znalazła się przed Drzwiami Frontowymi.

-Alohomora! – szepnęła, a drzwi otworzyły się. Ona spojrzała temu psu w oczy...

-------------------------------------------------------------------------------------------------

    Dziękuję wszystkim za te 2.5k wyświetleń. Aż się pisać chce. Wyjeżdżam do was ze sprawą, żebyście wpadli do Gabi2316, która właśnie rozpoczęła swoją działalność twórczą na Wattpad. Polecam wam obejrzeć zwiastun (w mediach). Może ja też moglibyście zdoppingować tak jak mnie?Nikogo nie zmuszam. Każdy ma własne zdanie. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Jak myślicie jak się potoczy akcja?

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz