Rozdział 11

51 3 0
                                    

Potrzebuje osoby, która nauczy mnie żyć....

Po chwili bez czynnego gapienia się w chodnik podniosłam wzrok i jedyne co zdążyłam zobaczyć to piękne niebieskie oczy... Zupełnie takie jak moje... A potem widziałam juz tylko niebo...

- Mogłabyś uważać jak chodzisz wiesz? - chłopak podał mi rękę i pomógł wstać

- Wiesz to ty mnie staranowałeś - powiedziałam z wyrzutem

- Jestem Nathaniel - wyciągnął dłoń w moją stronę

- Natalie - ujęłam jego dłoń

- Piękne imię zupełnie tak jak jego nosicielka - uśmiechnął sie ukazując rząd białych zębów i zdjął kaptur, ja na jego słowa oblałam sie rumieńcem

Nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć mruknęłam po prostu ciche "dziękuje" i spuściłam wzrok na swoje buty...

- A wiec Natalie co robisz sama w jednej z groźniejszych dzielnic tego miasta o tej godzinie ? - nie wierze, nawet nieświadomie umiem wpakować sie w kłopoty...

- Ja... Niedawno sie tu wprowadziłam i zwiedzam okolice - skłamałam...

Ale co miałam mu powiedzieć. Mieszkam w tym mieście juz prawie 18 lat, ale jeszcze nigdy nie wyszłam na świeże powietrze i kompletnie nie znam okolicy?

No raczej nie...

- Yhm chciałaś powiedzieć ze zwiedzałaś chodnik? - uniósł jedną brew do góry, a ja wiedząc o co mi chodzi odwróciłam wzrok i zaczęłam błądzić nim po ulicy, aż moje spojrzenie skrzyżowało sie ze spojrzeniem jakiegoś faceta lub chłopaka w kapturze ubranego całego na czarno, który zaczął iść w moja stronę... Szczerze mówiąc trochę spanikowałam...

- Co tak obserwujesz ? - zapytał mnie Nathaniel i podążył za moim wzrokiem

Spojrzałam na niego, a jego mina zrzedła. Zaczął mnie szturchać.

- Co sie stało ? - zapytałam zaniepokojona jego zachowaniem

- Natalie gdzie mieszkasz ? - zapytał nie spuszczając wzroku z tamtego gościa, który podchodził do nas leniwym krokiem.

- Po co ci to wiedzieć ? - zapytałam go zdziwiona faktem po co mu ta informacja. Znam go zaledwie kilka minut a on juz chce wiedzieć gdzie mieszkam

- mów do cholery!- powiedział juz nieco głośniej, ale ja nie ustępowałam - szybko biegasz ? - tym pytaniem juz kompletnie zbił mnie z tropu... Do czego mu to potrzebne ?!

Nagle poczułam jak Nathaniel łapie mnie za dłoń i ciągnie w nieznanym mi kierunku. Szliśmy co raz to szybciej, aż nasz "spacerek" przerodził sie w bieg. Nathaniel ani na chwile nie puszczał  mojej ręki, a ja kompletnie nie wiedziałam co sie dzieje i przed czym my uciekamy. Odwróciłam głowę i zauważyłam jak w nasza stronę biegnie ten SMS koleś.

Nagle wszystko  zrozumiałam!

On nas gonił! Ale dlaczego ?

No dobra jednak nie zrozumiałam wszystkiego. Nagle Nathaniel gwałtownie skręcił, a ja o mało sie  nie przewróciłam. Chłopak wbiegł szybko do jakiegoś budynku ciągnąc mnie za sobą. Po czym pociągnął mnie wzdłuż korytarza i otworzył drzwi z numerem 15. Dosłownie wepchnął mnie do środka i zamknął drzwi m, przekręcając wszystkie zamki. Byłam tak zdezorientowana, ze nawet nie zdałam sobie sprawy w jakiej beznadziejnej sytuacji jestem.

Chłopak, którego poznałam jakieś 15 minut temu mógł być jakimś przestępcą lub cos w ten deseń, a ja pozwoliłam mu, aby mnie gdzieś pociągnął i nawet sie nie opierałam. Juz otwierałam usta by na niego nakrzyczeć, ale przycisnął mi swoją dłoń do ust i pociągnął na podłogę. Teraz prawie na nim leżałam. Zaczęłam sie wiercić próbując sie wydostać z uścisku chłopaka, ale ten tylko przyciągnął mnie wolną ręką jeszcze bliżej siebie, ze siedziałam teraz na jego kolanach

- Ciiii uspokój się... - szeptał mi do ucha próbując mnie uspokoić, ale średnio mu to wychodziło - ja ci nic nie zrobię... Spokojnie...- powiedział po czym zmienił pozycje w jakiej siedzielismy na podłodze - pózniej wszystko ci wytłumaczę, chodź - pomógł mi wstać, ale kazał sie nie wychylać

Schyleni szliśmy przez mieszkanie, które jak przypuszczam należało do niego. Poprowadził mnie do jednego z pokoi i otworzył drzwi, które jak sie okazało prowadziły do szafy

- Schowaj sie tu i nigdzie nie wychodź. Za chwile wrócę - uśmiechnął sie lekko, a po chwili widziałam juz tylko jak drewniana powłoka drzwi zamyka sie.

Nie powiem przestraszyła mnie trochę ta sytuacja. Coś sądzę, ze wpakowałam siebie jakieś gówno i raczej tak łatwo sie z niego nie wydostane... Po chwili usłyszałam dźwięk jakby ktoś stłukł szybę. Pózniej usłyszałam jakieś krzyki. Rozpoznałam w nich głos Nathaniela, a drugiego jakoś nie kojarzyłam. Chociażby z ulicy, ale nie poznałam.... Po chwili krzyki ucichły. Usłyszałam wolne kroki zmierzające w moja stronę, cofnęłam sie i schowałam za ubraniami. Odsłoniłem je trochę, aby obserwować drzwi, a dokładniej klamkę, która zaczęła sierpówki ruszać. Gdy klamka ustąpiła ta osoba zaczęła wolno otwierać drzwi jakby sie bała, ze za chwile cos zza nich wyskoczy. Gdy drzwi były prawie otwarte tak, abym mogła widzieć tamto pomieszczenie, usłyszałam strzał. Jakby ktoś wystrzelił z broni ... Odruchowo puściłam ubrania i pozwoliłam im mnie zasłonić. Wiedziałam jedno, ze muszę sie stad wynosić... I to szybko... Zanim cokolwiek zrobiłam spojrzałam w stronę drzwi, które były lekko uchylone, a zza nich wystawała dość spora dłoń, leżała bezwładnie na podłodze...

To nie był dobry pomysł, aby w ogóle wychodzić szukają z domu....

HiddenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz