3. Luke,mam na imię Luke.

131 17 4
                                    

Kolejny nic nie znaczący dzień w szkole dobiegł końca. Cały czas otaczała mnie rutyna jak: wstaje, ide do szkoły, wracam, robię zadanie i spać. Dziś był czwartek, oczywiście dzisiaj także wróciłam, zrobiłam szybko lekcje, przeglądnęłam telefon odpisując na wiadomości z poprzedniego dnia, które znalazlam na kik'u i postanowiłam, że wyjde. Chciałam się troszkę pouczyć przy zachodzie słońca, nad wielkim ocenem, którego widok miałam za oknem. Wzięłam plecak, do którego zapakowałam książki, koc, coś do picia i wyszłam z domu, wcześniej zegnajac sie z moja rodzicielką siedzącą w salonie.


Usiadłam kilka metrów od wody. Rozpakowałam reszte rzeczy z małego plecaka szkolnego i zaczęłam nauke. W trakcie zapatrzyłam sie w zachodzące słońce, które wieczorem wyglądało poprostu niesamowicie. Uwielbiałam to ogladać. Chwilę później zobaczyłam wysokiego chłopaka przed sobą.

-Hej, uczysz się chemii?.- zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Hej Ash.- odpowiedziałam nieco ciszej- tak,ale i tak nic z tego nie rozumiem.
-Jak chcesz moge ci pomóc.- powiedział dalej nie przestając sie uśmiechać- całkiem niezłe oceny mam z chemii.
-Wiesz... Taa.. Ja bardzo.. Emm.. Bym się cieszyła.- pwiedziałam, sama plątając sie w słowach, na co chłopak zaśmiał sie cicho i usiadł obok mnie.
Wytlumaczył mi wszystko bardzo dokładnie i powtarzał po kilka razy, za co w głębi duszy mu dziękowałam, ponieważ dzieki temu mogłam wszystko przeanalizować.

Jak zrobiło sie już ciemno spojrzałam na godzine na telefonie, 22:15.

-Naprawdę dziekuję ci za pomoc.- szepnęłam niezręcznie sie uśmiechając- bardzo mi pomogłeś. Przepraszam, ale teraz muszę iść.- powiedziałam nieśmiało- Jutro jest szkoła i w ogóle.
-Pewnie, rozumiem.- lekko sie uśmiechnęłam na co chłopak odpowiedział mi też uśmiechem, pomagając mi sie spakować.

Ashton zaproponował mi, że mnie odprowadzi do domu. Na początku trochę żałowałam, że się zgodziłam, bo chłopak ciąglę mówił, a gdy pytał się mnie o cokolwiek, odpowiadałam krótko i zwięźle. Ash chyba zauważył, że nadal w jego towarzystwie czułam się nieśmiało. Ciągle się uśmiechał, aby dodać mi trochę śmiałości. I trochę mi w ten sposób pomógł. Nie nagadałam się zbytnio, bo nim się obejrzeliśmy staliśmy przed moim domem. Pożegnałam się z brunetem po czym po cichu weszłam do domu. Wykonałam wieczorną toaletę, która zajęła mi coś ponad 10 minut, i zanurzyłam się w mojej puszystej pościeli.


*      *      *

Z racji że dziś był piątek, wstałam z uśmiechem, z myślą że będę miała kolejne dwa dni wolnego od tej szkoły, której miałam juz dosyć przez ten nadmiar nauki, ktorej wpychali nam przez te pierwsze dni. Poszłam do łazienki wykonując podstawowe czynności rano. Ubrałam sie w czarną bluze, leginsy, czarne roshe i lekko się pomalowałam. Zeszłam na dół do kuchni, ale jak zobaczyłam na telefonie, że jest juz dość późno, zabrałam tylko jabłko i wyszłam na autobus.

Pierwszą lekcją jaką miałam, było wychowanie fizyczne. Pan Smith, nasz trener, zapytał nas, czy ktoś z tej klasy należy do redakcji szkolnej. Nieśmiało podniosłam rękę. Nauczyciel zmierzył moją sylwetkę obojętnym wzrokiem.

- Panno Enano, na start mogłabyś, przeprowadzić wywiad z kapitanem drużny futbolistów, bo potrzebny nam kawałek do gazetki o jego początkach.
-Em..Ja.- zająknęłam się.
-Masz iść. Chłopak już czeka na korytarzu- powiedział poważnie trener. Cicho westchnęłam po czym poszłam w stronę wyjscia z sali gimnastycznej. Przed drzwiami, nauczyciel dał mi do ręki jakiś zeszyt w kratkę i długopis. Powiedział też, abym zadawała pytania konkretne i krótkie. Nerwowo mu przytanęłam po czym z drżącymi ekoma przekroczyłam próg, który dzielił salę gimnastyczną i szkolny hol.

Wherever you are || L.HWhere stories live. Discover now