27. Prawda

63 11 0
                                    

Leżała na łóżku, przekręcając się z boku na bok. Nie mogła zasnąć. Nie chciała. A już na pewno nie ze świadomością, że kilka pokoi dalej jest dawna siedziba Blair i to jeszcze z krwią na ścianach i sznurem na haku. Jak w rzeźni, pomyślała. Ale żeby jej siostra popełniła samobójstwo? Nie. To zdecydowanie przestało pasować jej do układanki. A ten psychiatryk? Jakie miał powiązanie z Blair? Carly podświadomie czuła, że jej bliźniaczka żyje. Musi żyć, wmawiała sobie. Ale nawet jeśli, to gdzie była? Co robiła? Wtedy nasunęła jej się jedna myśl: a może ona jest w psychiatryku? Po dłuższych przemyśleniach uznała ten pomysł za głupi. Przecież Blair była całkiem normalna. A może nie? Ta zaschnięta krew, lina.
Oparła się na łokciach i zapaliła lampkę. W pokoju od razu zrobiło się jaśniej, co dało Carly poczucie bezpieczeństwa; po tym, co zobaczyła zaczynała mieć halucynacje. Jednak jednego była pewna: musiała dowiedzieć się czegoś więcej i to najlepiej bez wiedzy rodziców. Przed oczami automatycznie pojawił jej się pokój Blair. Potrząsnęła głową, chcąc pozbyć się natrętnego obrazu, pojawiającego się w jej głowie.
- Co mam zrobić? - zapytała samą siebie?

***

Nie wierzyła, że znów to robi. Nie wierzyła, że znów postanowiła wejść do tego horrorystycznego pomieszczenia.
Dam radę, dodawała sobie otuchy. Postanowiła, że będzie ignorować drastyczne widoki, tak, jakby one w ogóle nie istniały. W tym celu częściowo przysłaniała sobie pole widoczności dłonią.
Zaglądała do szufladek w biurku; robiła to w zawrotnym tępie, by jak najszybciej stąd wyjść. Znalazła kilka ciekawych kartek z jakimiś bazgrołami. Wzięła je i bez zbędnych ceregieli opuściła Salę Strachu.
Zastanawiała się, co mogą zawierać te teksty. Cóż, nie czytała ich. Podczas szybkiego skanowania wzrokiem kartek dopatrzyła się jedynie jakichś przekleństw. Trochę się bała tego, czego może dowiedzieć się o Blair. To były w końcu jej prywatne rzeczy. I dlatego Carly, jak to miała w zwyczaju, zaczęła się nakręcać, przez co zaczynała się coraz bardziej bać. Nie zauważyła nawet, że przez tę całą sprawę straciła już swój radosny błysk w oku i niesamowitą energię. Ją samą dziwiło, jak bardzo przejęła sie swoją siostrą. Chyba do niej dotarło, jak bardzo ją olała przez ostatnie lata. Ale chyba lepiej późno, niż wcale.
Siadła przy biurku. Rozwinęła szybko pierwszą kartkę, ale równie szybko ją zwinęła. Wcześniej strach nie wydawał jej się aż taką przeszkodą, ale chyba zaczął. Dasz radę, Carly, zaczęła kolejną serię dodawania sobie odwagi, której wcale nie posiadała. Sama zaczęła bać się Blair, ale przecież nie mogła się wycofać. Nie teraz. Nie teraz, kiedy zdobyła w swoje ręce, być może, coś ważnego. Jednak odłożyła poskładane papiery na biurko i westchnęła ciężko. Ewidentnie przegrała to starcie ze strachem, ale przecież musiał być jakiś inny sposób, by czegoś się dowiedzieć.
Na drugi dzień, po ciężkiej postanowiła udać się w jedno miejsce. Oczywiście przed wyjściem dziesięć razy upewniła się, że nikogo nie ma w domu. Tak więc znajdowała się teraz na posesji jednej z sąsiadek, a mianowicie, pani Clark. Ona wiedziała coś, czego Carly nie wiedziała o swojej siostrze. Dziewczyna zaczęła nawet przygotowywać sobie w głowie argumenty, jakimi zasypie sąsiadkę, w razie gdyby nie chciała nic powiedzieć. Aczkolwiek i tak modliła się o to, by nie musieć wyduszać z niej informacji. Nie lubiła być niemiła dla ludzi, bo przecież słynęła właśnie z tego, że była zawsze miła, uśmiechnięta i szczęśliwa.
- Och, to ty Carly - powiedziała wyraźnie zdziwiona kobieta.
- Tak, chciałabym porozmawiać o pewnej osobie.
- Jakiej? - zapytała od razu zaciekawiona, uśmiechając się przy tym.
Na pewno jej się to nie spodoba, pomyślała dziewczyna, ale zawsze warto spróbować.
- Blair Rozelarenson, moja siostra. Mówi to coś pani? - rzuciła bez zbędnych ceregieli.
Mina kobiety od razu zmieniła się z wesołej na zimną i zdystansowaną. Carly przewidziała taką reakcję, jak i to, że będzie próbowała zamknąć jej drzwi przed nosem. Na szczęście w porę wsadziła nogę między szparę.
- Tylko pięć minut, proszę - splotła ze sobą swoje ręce w błagalnym geście. - Nikt nie chce mi udzielać żadnych informacji. Pani jest moją jedyną nadzieją.
Sąsiadka zmierzyła ją od stóp do głów, wyraźnie zdziwiona.
- To ty nie wiesz?
Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Oczywiście, że nie wiedziała. Niby co miała wiedzieć?
- Zgoda - westchnęła. - Wejdź.

Beauty And The MuddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz