Chapter 8 Blair

244 29 0
                                    

Gwiazdki, komy = rozdziały

Wiatr dmuchał prosto na nią, ale mimo wszystko szła dalej. Jej myśli jak zwykle niepoukładane mąciły w głowie, a głosy wyjątkowo nie dawały spokoju. Każdy mówił, co innego, co doprowadzało dziewczynę do stanu ogłupienia, w którym już nieraz była. Jednak tamtego dnia najważniejsze było dla niej śledzenie swojego celu, czyli osoby, która wydała jej się inna sposórd reszty przeciętnych. Do takich przeważnie przyczepiała się i chodziła za nimi czasem przez tydzień, zdarzało się, że przez kilka dni. Jej celem było... w zasadzie sama Blair nie wiedziała co. Robiła to, ponieważ wydawało jej się to ekscycujące. Po części została do tego namówiona przez głosy, ale przed samą sobą upierała się, że po prostu lubi to robić i nikt jej nie każe. Właściwie, zaprzeczała sobie w wielu sytuacjach. Zazwyczaj, kiedy kogoś zamordowała. Wmawiała sobie, że to nie ona, tylko postać żyjąca w jej głowie, która nazywała się Mal.

Nie wiedząc, co zrobić z czasem, weszła do lasu. Szumiące liście oraz odgłosy jej kroków, działały na nią w pewien sposób wyciszająco. Rozglądała się dookoła, ciekawa otoczenia. Jej wzrok padł na jedno z drzew, ale ono nie było zwyczajne. Blair doztrzegła, że różniło się od innych. Dla niej było po prostu wyjątkowe. Podeszła bliżej niego i pociągnęła palcem po grubej korze. Zadarła głowę do góry, spoglądając na gałęzie. Przyglądała się drzewu jeszcze przez chwilę, po czym postanowiła pozostawić na nim ślad po sobie. Wyjęła z kieszeni nóż i wyrysowała nim na korze swoje imię. Kiedy skończyła, nieświadomie uśmiechnęła się sama do siebie. Oparła się plecami o drzewo i usiosła głowę do góry, zamykając oczy.

Jej idealny słuch wyłapywał wszystko, każdy, nawet najmniejszy szelest. Dziewczyna dosyć często nienawidziła u siebie tej zdolności, jednak bywała też piękna. Dzięki niej widziała i słyszała dużo więcej niż przeciętni ludzie. Nie doceniała tego, wręcz gardziła tym. Twierdziła, że to właśnie ten słuch ją zniszczył. Nie wierzyła, iż była to po prostu choroba psychiczna. Jednak wiadomo; ona widziała wszystko inaczej. Jakby tego było mało, ludzie nią gardzili. Za każdym razem, gdy szła ulicą, ci albo wytykali ją palcami lub posyłali jej dziwne spojrzenia. Przynajmniej taki obraz stworzył jej chory umysł. I niezależnie od tego, czy chciała, czy nie. Nie miała wpływu na to, co widziała, czy czuła. Jednak tak samo, jak każdy, posiadała uczucia. I owszem, może to się wydać dziwne, ale ona również potrafiła kochać i płakać. Tak samo, jak potrzebowała akceptacji, do czego pewnie za nic w świecie by się nie przyznała. Zgrywała silną, lecz tak naprawdę była bardzo osłabiona przez wszystkie ataki głosów i schizofrenii.

Szła całkowicie bez celu, co jakiś czas mijając ludzi. Znów czuła na sobie miliony spojrzeń, dlatego miko słonecznwgo dnia naciągnęła na głowę kaptur.

Czujesz to? Gapią się na ciebie, pokazują jaka jesteś beznadziejna, może mają rację?

Dziewczyna zacisnęła powieki i potrząsnęła głową. Jednak zdawała sobie sprawę, że w ten sposób nie pozbędzie się nękających ją głosów.

No dalej, wyciągnij nóż. Pokaż im...

Spod zaciśniętych powiek dziewczyny, zaczęły wypływać łzy.

Nigdy nie reagowała na te głosy. Za bardzo się ich bała. Tak samo, jak chciała od nich uciec, jednak wiedziała, że jest to niemożliwe. Tak bardzo pragnęła uwolnić się od tego wszystkiego. Wiele razy próbowała popełnić samobójstwo, jednak ile razy próbowała, tyle razy poniosła klęskę. Coś nie pozwalało jej na to. Sama nie wiedziała co, ale właśnie przez to czuła się z dnia na dzień coraz bardziej obłąkana.

No dalej, Blair. Przecież już wcześniej zabijałaś. To nie jest takie trudne.

Dziewczyna zakryła sobie uszy dłońmi i zaczęła biec, krzycząc coś niezrozumiałego. Głos nie przestawał do niej przemawiać, wręcz przeciwnie. Mówiło ich coraz więcej, do tego doszły jeszcze okropne piski.

Beauty And The MuddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz