Chapter 4 Świat u stóp wariatów

368 32 3
                                    

Jednak Niall'a do Harry'ego nie zraziła nawet śmierć Adrien'a. Nadal zawzięcie wierzył w dobro swojego przyjaciela, bez względu na to, co miało miejsce. Poza tym jeszcze tak niedawno bardzo się przyjaźnili. Dlatego też miał cichą nadzieję na odbudowanie ich relacji. On nie chciał być jak reszta ludzi, więc pohopnie nie ocenił Harry'ego. Wiedział, że każdy może popełnić błąd i zrobić coś głupiego, czego później będzie żałował. Choć Harry co prawda nie sprawiał wrażenia żałującego swoich czynów. Wystarczyło popatrzeć na jego wyraz twarzy.

Adam, Jack i Edward zwątpili w Harry'ego, jednak on nie. Niall był zupełnie inny niż oni. On nigdy nikogo nie oceniał. Zawsze starał się znaleźć powody zachowań ludzi. Nawet jego własnego przyjaciela, który posunął się aż do morderstwa. Tłumaczył sobie, że Harry nie chciał i z pewnością zrobił to w nerwach. Jednak nie przewidział, iż jeżeli ktoś ma poprzestawiane w mózgu, nic nie będzie w stanie go naprawić. Gdyby tylko wiedział, co przyjdzie mu przeżyć.

Wysiadł z samochodu i wypuścił powietrze, by choć trochę się uspokoić. Znajdował się przed ogromną willą, która wzbudzała w nim pewien niepokój. Nie przez mroczne otoczenie. To już całkowicie pominął. Zaniepokoiły go pozasłaniane zasłony w każdym z okien. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy nie mieszka tu na pewno żaden psychopata.
Jak bardzo blisko prawdy był.

Z lekkim niepokojem wszedł na parcelę. Gdyby tylko wiedział, że od dobrych dwóch minut ktoś mu się przyglądał. A tym kimś był sam Harry. Nie mógł uwierzyć, że Niall nie bał się do niego przyjść po tym wszystkim. Twierdził, że wszyscy dadzą mu spokój. Jak bardzo złudne okazały się jego psychiczne nadzieje. Mocniej ścisnął trzymaną zasłonę. Poczuł złość pobudzającą krążenie jego krwi. Znów nic nie szło po jego myśli. Chciał już na zawsze pozostać sam w swoim królestwie ciemności bez żadnych nieproszonych gości. Ale przecież życie zawsze rzuca kłody pod nogi. Nie pomija nawet takich jak on.

W całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Jednak to nie zmieniło postawy Harry'ego. Nadal stał w tym samym miejscu i z kamiennym wyrazem twarzy patrzył w okno. Nie zamierzał mu otwierać. Nie wiedział dleczego. Może dlatego, że nie chciał go skrzywdzić, albo najzwyczajniej w świecie nie chciał być odnaleziony?

Stał tak jeszcze, ale dzwonienie nie ustawało. W końcu odszedł od zasłony i zszedł na dół, by zmierzyć się z prawdą. Bardzo powoli otworzył drzwi, a jego oczom ukazała się twarz Niall'a.

Niall natomiast był w szoku tym, co zobaczył. Kompletnie nie poznawał chłopaka, który przed nim stał. Miał zdecydowanie dłuższe włosy i dziwny błysk w oczach. Jednakimo wszystko to nadal był ten Harry, który grał z nim w zespole.

Przez dłuższą chwilę nie wiedział, co powiedzieć. Stał tak i patrzył się na bruneta, który budził w nim mały strach swoim przeszywającym wzrokiem.

- Nie wierzę, że to ty - powiedział cicho farbowany blondyn. Zbliżył się o krok w stronę Harry'ego, jednak ten cofnął się. Niall po raz kolejny przeżył szok. Przecież jeszcze tak niedawno świetnie się dogadywali, a teraz? Miał wrażenie, że z kimś go pomylił.

- To ja, ale nie zbliżaj się, jeśli ci życie miłe, Niall - niski ton jego głosu sprawił, że Niall'a przeszły ciarki.

- Co się z tobą stało? - spytał lekko wystraszony.

- Jestem sobą - odpowiedzi Harry'ego były dla niego niezrozumiałe.

- Nie jesteś sobą, Harry...

- Możliwe - przerwał mu brunet. Zaczęła go lekko denerwować ta rozmowa. Za to Niall z każdą minutą czuł coraz większy strach i niepokój. Jednak mimo wszystko postanowił nie dać za wygraną.

Beauty And The MuddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz