>>>Rozdział 9<<<

7.1K 343 15
  • इन्हें समर्पित: marca_666
                                    

Odetchnęłam z ulgą gdy  wsiedliśmy do samochodu i mogłam uciec od czujnego spojrzenia Kate. Kim ona jest? Monitoringiem osiedlowym? Od momentu wyjechania z parkingu ciągnęła się miedzy nami niezręczna cisza. Bałam się, że ta randka nie wypali..
-Ładnie dziś wyglądasz - powiedział z lekkim uśmiechem. Odwróciłam wzrok speszona jego nagłym komplementem.
-D-dzięki.. - zająknęłam się, a on skwitował to śmiechem - To, hm.. Gdzie mnie zabierasz?
Nie wydawał się zaskoczony tym pytaniem. Wzruszył ramionami patrząc ze skupieniem w drogę przed nami. Zachmurzone nocne niebo zwiastowało, że w każdej chwili mógł lunąć deszcz.
-To niespodzianka - odpowiedział tajemniczo, a ja tylko wywróciłam oczami. Nienawidziłam takich typu rzeczy już od dawna. Miałam mu wytknąć, że powinien o tym pamiętać gdy cała prawda znów do mnie powróciła. On mnie nie pamięta. Zaczynamy od nowa. Westchnęłam i wymusiłam na twarzy uśmiech.
-Powinieneś wiedzieć, że nie przepadam za niespodziankami - powiedziałam pod nosem. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia i tak nic nie opowiadał co będziemy robić. Podjęłam inną strategię. Obróciłam się w stronę drzwi i założyłam ręce na piersi.
-Ej no nie obrażaj się - zaczął po chwili, a ja zagryzłam wargę by się nie roześmiać z jego żałosnego i błagalnego tonu. Zrobiłam to samo co Matt przed chwilą i nie odpowiedziałam. Westchnął, a ja przez chwilę myślałam, że nic z tym nie zrobi gdy nagle chwycił mnie za rękę. Gest ten od razu mnie uspokoił i sprawił, że się rozluźniłam mimowolnie. 

Starałam się nie dać po sobie tego poznać

ओह! यह छवि हमारे सामग्री दिशानिर्देशों का पालन नहीं करती है। प्रकाशन जारी रखने के लिए, कृपया इसे हटा दें या कोई भिन्न छवि अपलोड करें।

Starałam się nie dać po sobie tego poznać. Niech się chłopak postara, prawda?
-Przepraszam, ale nie chce Ci zepsuć pierwszego wrażenia - powiedział kojąco uśmiechając się pod nosem choć wciąż patrzył czujnie przez szybę. 
-Rozumiem, nic się nie stało. Wierzę, że to "spotkanie biznesowe" - zażartowałam udając jego ton głosu gdy mnie o to prosił, na co on prychnął pod nosem - będzie idealne.

~~~

>30 minut później<

-Chyba wykrakałam prawda?  - mruknęłam pod nosem odsuwając mokre pasemko sprzed mojego czoła i drżąc z zimna. Również przemoczony mężczyzna pokręcił tylko głową patrząc na pojazd odjeżdżający przed naszymi oczami i ściągając z siebie marynarkę. Już miałam zaprotestować gdy zarzucił mi ją na nagie ramiona. 
-Prawda 

>30 minut wcześniej<

Wkurzony Matt uderzył w kierownice, a gdyby to była normalna sytuacja zaśmiałabym się z przejęcia  wymalowanego na jego twarzy jednak mi też nie było do śmiechu.
-Że też akurat teraz - warknął pod nosem, a ja starałam się go uspokoić gładząc jego ramię. Zamilkł zaskoczony.
-Spokojnie to jeszcze nie jest koniec świata, no nie? Przecież wciąż możemy się świetnie bawić.
Przez chwilę milczał zastanawiając się nad moimi słowami, a potem skinął głową ze słabym uśmiechem.
-Masz rację.
Gdy laweta zabrała pamiętne czarne audi r8  z którym stuknęłam się przed pracą resztę drogi przebyliśmy pieszo.


>Teraz<

Wydawało się jakby to było wczoraj gdy krzyczeliśmy na siebie przed naszymi samochodami, a korek tworzył się obok nas. Miłym zaskoczeniem było to, że potrafiłam spędzać czas z chłopakiem bez żadnych zgryźliwości, czy wchodzenia na tematy pracy, lub - o zgrozo - czasów licealnych. Żartowaliśmy jakbyśmy byli starymi dobrymi znajomymi, choć kiedyś łączyło nas o wiele więcej.  Matt przystanął i wyciągnął coś czerwonego z marynarki. Zaskoczona spostrzegłam się, że to chusta.
-Żeby było jeszcze ciekawiej - zaśmiał się widząc zmieszanie na mojej twarzy, po czym stanął za mną by zasłonić mi oczy materiałem. 
- A co jeśli zaciągniesz mnie gdzieś w krzaki i zgwałcisz? - zażartowałam starając się nie brzmieć na spiętą. Nagle poczułam jego ciepły oddech przy szyi po czym szepnął:
-Kusząca propozycja panno Lannox 
Byłam pewna, że w tamtym momencie spłonęłam rumieńcem dorównywającym kolorze szmatki. Odchrząknęłam by przeczyścić gardło, oraz zmienić temat.
-To gdzie mnie zabierasz?
-Zobaczysz
Fuknęłam niezadowolona z jego odpowiedzi, przez co usłyszałam śmiech po swojej prawej stronie. Znowu chwycił mnie za dłoń i zaczął prowadzić delikatnie. Ostrzegał mnie przed słupkami, wyrwami w chodniku i rzeczami o które mogłabym się potknąć, a ja bezgranicznie mu ufałam co zadziwiło również mnie. 
-Daleko jeszcze? - mruknęłam pod nosem przypominając ton mojego małego Aniołka, gdy ten jeździł ze mną autem.
-Nie, już jesteśmy - powiedział zatrzymując się. Już miał odwiązywać mi chustę sprzed twarzy gdy lekka mżawka szybko przemieniła się w ulewny deszcz. Sama zerwałam materiał i z piskiem, oraz zaskoczonym krzykiem chłopaka schowaliśmy się pod najbliższym dachem. Patrzyłam z niedowierzaniem na krople rozbijające się szybko o chodnik i wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Mężczyzna obok  spojrzał się unosząc brew zapewne mając mnie za niezrównoważoną na umyśle.
-No i z czego się śmiejesz? - mruknął pod nosem choć sam wyszczerzył się od ucha do ucha. 
- Z tego - wskazałam bliżej nieokreślonym gestem dłoni obraz przed nami wciąż zginając się w pół i chichocząc - Chyba gorzej już być nie może. 

Jak się potem okazało : mogło. Rezerwacja w "niespodziance", czyli restauracji o tak bogatym wystroju, że mogłoby się zakupić  kilkanaście moich domów okazała się nieaktualna. Jak to nam uświadomił, aż nazbyt miły lokaj, spóźniliśmy się przez zepsucie samochodu, AŻ 30 minut i kolejna para zajęła nasze miejsce. Spojrzałam wtedy kątem oka na Matt'a. Przez jego twarz przemijało wiele emocji : poprzez złość, zaskoczenie i smutek, na zawiedzeniu i wstydzie skończywszy. Postanowiliśmy więc znaleźć jakąś alternatywę. Właśnie szliśmy śliskim chodnikiem, a deszcz moczył nam ubrania. Rozmawialiśmy o swoich ulubionych daniach, kolorach, muzyce czy nawet wspomnieniach. Miałam przeczucie, że większość jego odpowiedzi będzie dla mnie świadoma, jednakże okazało się, że nie tylko ja zmieniłam się o 180 stopni. Jego sposób bycia dotychczas rozrywkowy, polegający na jednodniowych przygodach i imprezach, przemienił się w ustatkowanego mężczyznę mającego miliony na koncie.. Dużo milionów. Nie należę do kobiet lecących na pieniądze. Wyznałam mu to podczas poruszenia tematów ze znalezieniem drugiej połówki. Nie ważne czy mężczyzna ma pieniądze czy nie, liczy się jego charakter, dopóki nie będę musiała go utrzymywać. Zaśmialiśmy się oboje na to stwierdzenie. Nogi bolały mnie niemiłosiernie, przeszliśmy już kilometr, a żadnej restauracji, baru, knajpki : nic. Jakby miasto uwzięło się na nas i postanowiło zamknąć każdy możliwy punkt zjedzenia kolacji. Sukienka kleiła mi się do ciała, ale nie drżałam z zimna : mimo pozostawieniu swojego płaszcza w naprawianym aktualnie aucie. Noc była ciepła i spokojna, prawie idealna nie licząc gigantycznych kropli deszczu spadających na nas co po chwilę. Byłam w trakcie monologu o tym jak Lucy wygrała konkurs na najlepszy rysunek gdy potknęłam się, a moja kostka wykrzywiła nienaturalnie. Skrzywiłam się z niesmakiem patrząc na złamany obcas.
-Super - jęknęłam schylając się i ściągając z siebie już do niczego nie nadającego się buta - I co teraz? 
Zastanawiałam się poważnie nad tym, czy jeżeli pójdę boso to mam sporą szansę na wbicie sobie czegoś do stóp gdy niespodziewanie straciłam grunt pod nogami. Mężczyzna przewiesił mnie sobie przez ramię, a ja zmuszona byłam do oglądania jego pleców w mokrej marynarce.
-Hej puszczaj! - warknęłam kopiąc rękami i nogami byle by tylko się uwolnić. Fakt, że mógł podziwiać sobie bezwstydnie mój tyłek , oraz nieść mnie jakbym nic nie ważyła, choć oczywiście było to spore kłamstwo mnie jakoś.. zawstydzał. Usłyszałam tylko jak parska pod nosem.
-Nie ma mowy, jesteś lekka, przeniosę Cię do następnej knajpki
-Nie ma mowy  - odpyskowałam udając jego niski ton głosu, co go najwyraźniej rozbawiło bo jego klatka piersiowa zatrzęsła się lekko jakby od podtrzymywanego śmiechu -nigdzie mnie nie przeniesiesz! Puszczaj zboczeńcu bo zacznę krzyczeć!
-Już to robisz! - odkrzyknął, ale mogłam wyczuć, że  się uśmiecha od ucha do ucha.
-Ale zacznę głośniej!
-Powodzenia!
-Dobra sam chciałeś - szepnęłam pod nosem i nabrałam powietrza w płuca gotowa na swój największy krzyk w życiu gdy poczułam uderzenie, przez które natychmiast zapas tlenu opuścił moje płuca tak szybko jak się w nich znalazł. Z niedowierzaniem i wściekłością obróciłam się jak mogłam gromiąc tył głowy chłopaka spojrzeniem nienawiści.
-Czy. ty. mi. właśnie. wymierzyłeś. klapsa?! - warknęłam akcentując każde słowo cała czerwona na twarzy. Miałam rację, to jakiś głupi zboczeniec! 
-Może, a co?
Nie myśląc nad niczym również klepnęłam go w tyłek, aż się zatrzymał.
-No co? Jesteśmy kwita - mruknęłam pod nosem.

Po niekomfortowym niesieniu mnie przewieszoną przez ramię, ciekawskich spojrzeniach przechodniów i kilka komentarzach pod nosem udało nam się odnaleźć całodobowy bar przy drodze, na obrzeżach miasta. Deszcz dawno już przestał padać mimo to mokre ubrania przylepiały nam się do skóry, a każdy ruch był ograniczony. Zamówiliśmy sobie po kurczaku z rożna, a wieczór miło nam leciał. Piliśmy wino, jedliśmy fast food i komentowaliśmy zachowanie ludzi na parkiecie czy przy barze. Po godzinie muzyka ucichła, a starszy mężczyzna z siwym wąsem, brzuchem po piwie i łysej głowie wszedł na scenę. Domyśliłam się, że był to najprawdopodobniej właściciel tego miejsca.
-Dobry wieczór, panowie, panie - mówiąc to przejechał wzrokiem po damskiej części widowni, która zachichotała, a on ściągnął, jakże "szarmancko" kowbojski kapelusz - Wybaczcie, że przerywam tę jakże cudowną, sielską i rodzinną atmosferę, ale chciałbym coś ogłosić. Niektórzy pewnie wiedzą, niektórzy pewnie nie, jednak dzisiaj wypada wieczorek karaoke! Chętnych więc zapraszamy pod scenę po wybór piosenki.
Natychmiast sala się ożywiła, a ja uśmiechnęłam się pod nosem jedząc frytkę. Niespodziewanie Matt wstał i wyciągnął do mnie dłoń. Zamrugałam zaskoczona.
-No co? Nie chcesz spróbować? Będzie fajnie ! - zapewniał czarując mnie tym swoim śnieżnobiałym uśmiechem. Bóg mi świadkiem, że w tej chwili wyglądał jak typowy ideał kobiet : wciąż wilgotne mokre włosy, roztrzepane niedbale na jeden bok dodawały mu chłopięcości, rozpięta o dwa guziki koszula już prawie sucha pokazywała momentami zarys jego wyrzeźbionych mięśni, a rzucona w kąt marynarka i lekko szklany wzrok pokazywał, że jednak trochę wypiliśmy. Zagryzłam wargę starając się przekrzyczeć tłum:
-A-ale ja nie umiem śpiewać! - zaprotestowałam natychmiast jednak ten ze śmiechem pokręcił głową ciągnąc mnie za dłoń, tak, że prawie wpadłam w jego ramiona.
-Nie daj się długo prosić.. - szepnął mi na ucho, a ja mimowolnie zadrżałam. Przeklinając w duchu swoją uległość skinęłam nieśmiało głową, po czym niemal natychmiast zostałam poprowadzona pod wyznaczone przez wcześniej właściciela miejsce. O dziwo kolejka była mała, a pary, soliści, bądź też większe grupy przyjaciół wygłupiały się , albo traktowały cały ten konkurs za pokazanie co potrafią i byli śmiertelnie poważni. Już mieliśmy wybierać piosenkę gdy zamarłam.
-Matt j..ja nie dam rady. Zaśpiewaj sam - zaczęłam panikować chcąc szybko odejść, ale jego dłoń stanowczo choć o dziwo delikatnie trzymała mnie przy nim.
-Proszę, nie uciekaj kopciuszku - ponownie szepnął robiąc przy tym słynną minę "zbitego pieska". To już wiem po kim Lucy ma takie nawyki! Westchnęłam ciężko udawając, że się zastanawiam choć tak na prawdę z góry wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji.
-Zgoda..
Podeszliśmy więc do mężczyzny uważanego za "DJ" choć sama nie nadałabym mu tego tytułu. Tak na prawdę to był młody chłopak mniej więcej w wieku 19 lat chcący szybko dorobić, grzebiąc w internecie piosenki na wieczorki karaoke w barze. Cóż za ciekawe ambicje... Oczywiście nie obyło się bez sporów między mną, a moim towarzyszem. Okazało się niestety, że gustujemy w dość innych typach piosenek, a gdy osoba przed nami skończyła śpiewać oddając nam mikrofon, nastolatek stwierdził, że nic nie wybraliśmy i puści nam coś przypadkowego. Tak więc trafiłam na scenę przed kilkudziesięcioma osobami trzymając mikrofon w dłoniach, tuż obok dumnego z siebie jak paw szefa. Przełknęłam ślinę rozpoznając pierwsze nuty piosenki choć byłam cała spięta to odetchnęłam z ulgą i podniosłam przedmiot do ust. Pora zacząć przedstawienie.


Śpiewając niepewnie patrzyłam się na Matt'a po mojej prawej, który posyłał mi zachęcające uśmiechy dla rozluźnienia. Odwzajemniłam uśmiech zaskoczona, że to pomogło i na prawdę zaczęłam się dobrze bawić. Wraz z chłopakiem chodziliśmy po scenie, robiliśmy gesty dłońmi i odgrywaliśmy całą tą piosenkę jak żywy teatr. Gdy skończyliśmy krzyżując, ze sobą mikrofony, oraz patrząc sobie w oczy zdałam sobie sprawę jak blisko siebie jesteśmy. On również to zauważył i przez ułamek sekundy zdawało mi się, że widzę w jego oczach coś nierealnego, coś co nie powinno się zdarzyć już nigdy w naszym życiu. Coś co oboje niestety pragnęliśmy, a na szczęście ocuciły nas gromkie oklaski. Odetchnęłam dygając przesadnie i zaśmiałam się lekko machając na pożegnanie widowni, również tym samym udając, że sytuacja ta nie miała miejsca, choć czułam, że wyryje mi się ona na długi długi czas w pamięci. Od razu gdy dotknęłam stopami prawdziwej posadzki ruszyłam do naszego stolika nawet nie czekając na bruneta. Dołączył do mnie po chwili podczas której grzebałam w torebce upewniając się, że wszystko mam przy sobie. Nie odzywaliśmy się do siebie przez resztę drogi wyraźnie spięci tym co zaszło wcześniej na scenie. Dopiero pod drzwiami mojego mieszkania, o północy, odważyliśmy się popatrzyć sobie w oczy.
-Cóż... Dziękuję, em.. Za wszystko, za randkę itd. - uśmiechnęłam się plątając i jąkając ze stresu. On tylko zaśmiał się pod nosem z mojego zachowania i schował dłonie w kieszeni swojej marynarki. 
-Przepraszam, za tą akcję z samochodem.. Jutro obiecuję, że oddam Ci płaszcz choć nie chciałaś przyjąć mojego gdy padało - udawał oburzonego co tym razem u nas obojga wywołało napad chichotu. Gdy się uspokoiliśmy i spojrzeliśmy ponownie na siebie zdałam sobie sprawę, że jednak żałowałam, że przerwano nam wtedy na scenie. Chciałam go pocałować, tu i teraz, i chociaż raz nie myśleć o tych idiotycznych konsekwencjach. Jego oczy nie wyrażały nic, były jak bezdenna pustka, jednak wyraźnie zauważyłam, że ściemniały, a nasze oddechy unormowały się gdy usta zbliżały się do siebie. Dzieliły nas tylko milimetry od upragnionego celu gdy nagle...
-Mamusiu wróciłaś! Wiesz jak ja za tobą tęskniłam?!


***

2009 słów!! Nowy rekord ^^ I co ? Warto było czekać? ;-; Mam nadzieję, że tak i nic nie zepsułam.. Nie potrafię używać aż tyle cukru (chyba, sami to oceńcie)..Tak wgl, dziękuję wam za już 2.5 K WYŚWIETLEŃ I 212 GWIAZDEK. JESTEŚCIE   P R Z E C U D O W N I ^^
Oczywiście największe podziękowania trafiają do użytkowniczki wattpada marce_666 kt oddała 200 gwiazdkę ! Ciasteczko dla Ciebie :) Życzę miłej nocy/Dobrego dnia! Kocham was bardzo mocno  ~ Autorka

Do you still love me?जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें