>>>Rozdział 2<<<

6.3K 340 8
                                    

Gdy wysiadłam ze swojej małej Fordy Fiesty od razu zauważyłam,że mężczyzna nade mną góruje pomimo moich 172 cm i szpilek. Był to przystojny brunet, o ciemnej karnacji i brązowych, wręcz czarnych oczach, które patrzyły się na mnie z nienawiścią. Kilkudniowy zarost dodawał mu powagi, a umięśnione ramiona...
-Niech pani zrobi zdjęcie zostanie na dłużej - mruknął poirytowany pod nosem, a ja natychmiast odwróciłam  wzrok - Zdaje sobie pani sprawę,że przejechała na czerwonym świetle i skasowała mi auto tuż przed spotkaniem biznesowym?!
-Ja...przepraszam... - szepnęłam cicho kuląc się pod jego oskarżycielskim tonem. Nie chciałam jeszcze większych kłopotów.
-Przepraszam? Przepraszam?! Tylko na tyle Cię stać? Jest pani nieodpowiedzialna, lekkomyślna... 
Co to to nie. Nie dam się obrażać i nachodzić na głowę jakiemuś obcemu nadętemu mężczyźnie. Natychmiast się wyprostowałam i popatrzyłam na niego wściekła.
-Słucham?! To pan naskakuje na biedną kobietę śpieszącą się do pracy, nie wstyd panu? - warknęłam zakładając ręce na klatce piersiowej. Przez chwilę patrzył na mnie zaskoczony, że odważyłam się mu odpyskować, po czym wyciągnął telefon nie zważając na tworzący się pomału wokół wypadku korek.
-Dość tego, dzwonię na policję.
-A proszę bardzo przecież oboje mamy aż nadmiar czasu - warknęłam z wyczuwalnym sarkazmem i wściekła wsiadłam do swojego auta trzaskając drzwiami. Nawet nie chciałam patrzeć na to czy moje maleństwo jest całe póki ten pacan tu stał i wrzeszczał do telefonu. Po 30 minutach, policji, mandacie w kwocie 100 zł i lawecie ocenili,że zarówno obydwa pojazdy nadają się do użytku, a ja (na szczęście) nie muszę płacić za naprawę bo i tak koszty wyjdą niewielkie. Pokazałam na odchodnym niecenzurowany znak temu debilowi i odjechałam z piskiem opon, ponieważ była już 9:20. Już mogę się pożegnać z pracą...
***
-Szef czeka na Ciebie u siebie w gabinecie - poinformowała mnie Clara, sekretarka. To miła 20 letnia ruda dziewczyna, której po prostu nie da się nie polubić, a jej uśmiech potrafi być momentami zaraźliwy. Posłała mi współczujące spojrzenie zielonych oczu wskazując ruchem głowy na mały zegarek na biurku. Kiwnęłam głową na fakt,że zrozumiałam i wyjechałam windą na 4 piętro. Przywitałam się z kilkoma innymi dziennikarzami i natychmiast ruszyłam do wielkich mahoniowych drzwi na końcu korytarza. Już miałam stchórzyć i uciekać gdzie pieprz rośnie, gdy nieświadomie zapukałam, a ze środka można było usłyszeć donośny głos mężczyzny :
-Proszę!
Cholera.. Raz kozie śmierć. Z podkulonym ogonem weszłam wprost do paszczy lwa. Dyrektor całej naszej firmy - Paul Williams - siedział w swoim wielkim skórzanym fotelu czytając stertę dokumentów. Gdy tylko starszy mężczyzna bliżej 60 podniósł na mnie wzrok uśmiechnął się ciepło.
-O panna Mary Lannox , proszę usiąść - wskazał na 2 krzesła stojące przed dębowym biurkiem. Przełknęłam ślinę i przeszłam całą długość drewnianego gabinetu by w końcu zmierzyć się twarzą w twarz z tym czego się najbardziej obawiałam.
-Panie Williams, jeśli chodzi o moje dzisiejsze spóźnienie - zaczęłam skruszonym tonem twierdząc, że im szybciej to załatwię tym będzie lepiej. Z nerwów bawiłam się swoimi dłońmi, które okropnie się trzęsły. Bałam się, że mnie wywali.
-Co? Ta drobnostka? Nie ma co rozpamiętywać panno Mary - machnął lekceważąco dłonią podkreślając małe znaczenie tego wydarzenia. Zamarłam. Słucham? Powszechnie wiadomo było, że Paul Williams to dobry i poczciwy człowiek, wyrozumiały dla swoich pracowników, ale żeby aż prawie 2 godzinne spóźnienie? Chyba jestem w niebie...
-Ale niech pani nie myśli aby to powtarzać częściej pod moją nieobecność - pogroził, a ja natychmiast skinęłam głową. Choć jedno nie dawało mi spokoju...
-Jak to pod pańską nieobecność?
-Jestem stary, lata swojej świetności przeżyłem.. Dlatego przechodzę na emeryturę - wytłumaczył, a ja po raz drugi w tym dniu zaczęłam się bać.
-Proszę? A-ale co z nami? Co z firmą? - zaczęłam się jąkać. Ta praca to było moje jedyne źródło dochodu, a wiadomo, że w tych czasach nie jest łatwo zarobić..
-Niech się pani nie martwi, godzinę temu poprosiłem Clarę o ogłoszenie ,aby wszyscy dowiedzieli się, że Journal Company została sprzedana młodemu biznesmenowi.
-Co pan plecie? Nie może pan tak po prostu...
-Panno Lannox przecież można zauważyć, że taki staruszek będzie tylko zawadzał w rozrastaniu się waszej przyszłej kariery zawodowej. Potrzeba wam nowych pomysłów, powiewu świeżości i młodości, dlatego za godzinę zapraszam wraz z innymi dziennikarzami na zapoznanie się z waszym nowym szefem. Może pani odejść - uśmiechnął się po raz ostatni, a ja posłusznie odeszłam zastanawiając się nad dalszymi losami mojego miejsca pracy.

Do you still love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz