>>>Rozdział 7<<<

5.7K 368 10
                                    

Jeśli jeszcze nie zostawiłeś/aś gwiazdki pod każdym rozdziałem, to wróć i to zrób! ^^ xD



Następnego dnia wracam do swojej rutyny. Lucy jak zwykle nie chce wychodzić do szkoły, ja pocieszając ją zabawą z Sylvią siłą wyciągam małą dziewczynkę do samochodu i niechętnie odjeżdżamy do miejsc w których nie chcemy się dzisiaj pojawić. Norma, prawda? Dzisiaj jednak było inaczej. Wszyscy dziwnie się zachowują.. Clara uśmiecha się jeszcze szerzej zza swojego biurka, sprzątaczki machają do mnie energicznie  jakby mnie rok nie widziały, a inni pracownicy mruczą coś do siebie pod nosami. Na co dzień nie zaskakuje mnie otaczająca aura plotek i wesołych uśmiechów, ale teraz.. Wszystko wydaje się bardziej milsze, sztuczne, na pokaz. Rozmyślałam nad tym wchodząc do swojego małego, przytulnego biura i już miałam ściągać z siebie marynarkę gdy zamarłam w progu. Do moich nozdrzy doszedł cudowny zapach róż, a przede mną jakby na potwierdzenie oszałamiającego zjawiska na biurku w wazonie piętrzył się bukiet przynajmniej 30 różowych kwiatów. Nie wiedząc jak się zachować i zareagować stałam tak przez dobre kilka minut. Od jak dawna nie otrzymywałam takich słodkich upominków..? "Wystarczająco długo" skarciłam siebie w myślach, a moje nogi same poniosły mnie do dębowego biurka. Obejrzałam je z każdej strony i uwolniłam z ozdobnego wazonu, przystawiając do nosa i po raz kolejny rozkoszując się ich słodkim zapachem. Do głowy napłynęła mi myśl kto był, aż tak uprzejmy by mi je podarować gdy moja dłoń natknęła się na mały prostokątny przedmiocik przypięty do łodyg. Uniosłam niepewnie plakietkę, a słowa na niej napisane prawie zwaliły mnie z nóg. Na miękkich nogach odłożyłam prezent z powrotem do wazonu i usiadłam na swoim fotelu kręcąc się wolno  dookoła.  Uśmiechając się z niedowierzaniem sama do siebie mogłam myśleć tylko o ozdobnie napisanych dwóch wyrazach, które poprawiły mi humor i zachęciły do pracy. 


"Przepraszam Cię"


***

Z cichym stęknięciem podniosłam się z fotela. Plecy dawały się we znaki po kilku godzinach spędzonych w jednej i tej samej zgarbionej pozycji. Potarłam zbolałe miejsce i powlokłam się narzucając po drodze swoje okrycie wierzchni, zabierając torebkę, po czym wychodząc z malutkiego pomieszczenia. Ostatni raz rzuciłam wzrokiem na kwiaty, które ponownie wywołały u mnie blady uśmiech. Myśląc, że już więcej nic mnie tego dnia nie zaskoczy ruszyłam długim korytarzem gdy nagle usłyszałam za sobą wołanie.
-Pani Lannox! 
Odwróciłam się oszołomiona widząc speszonego szefa drapiącego się po karku. Widocznie chciał coś powiedzieć, choć nie wiedział jak to ubrać w słowa, a ja dawałam mu na to wspaniałomyślnie czas milcząc.
-Chciałbym się spytać, czy... czy...
-Niech pan to w końcu z siebie wydusi, panie Parker - zażartowałam. Może zaryzykowałam mówiąc tak do swojego przełożonego, ale widząc jego zakłopotanie nie mogłam się powstrzymać, aby mu choć trochę dogryźć. 
-Czy spodobały się pani kwiaty?
Zamrugałam zaskoczona, po czym uśmiechnęłam się szeroko i skinęłam głową.
-Owszem, były przepiękne choć nie musiał pan się, aż tak wysilać.. Wystarczyły słowne przeprosiny za dobijanie się do mych drzwi 
Skrzywił się jakby na przypomnienie tamtego wydarzenia.
-Nie musiałem choć chciałem - powiedział, a ja czułam, że mówi szczerze. Z całej jego postawy można było wywnioskować, że czuje się z tym głupio - I chciałem jeszcze się o coś pani zapytać jeśli można..
-Proszę bardzo
-Czy ma pani wolny dzisiejszy wieczór?
Omal co nie zakrztusiłam się powietrzem. Mój były pytał się mnie czy pójdę z nim na randkę? Błagam was ludzie, gdzie tu ukryta kamera! Najwyraźniej wywnioskował, że skoro ponownie nie odpowiadam to coś się stało, ponieważ zaczął się tłumaczyć :
-Oczywiście niech pani potraktuje to jako spotkanie służbowe - wykrztusił pod nosem, a mnie po raz kolejny zamurowało. TEN Matthew Parker stoi przede mną, całkowicie potulny jak baranek, bez cienia arogancji i pewności siebie, oraz pyta się mnie czy wyjdę gdzieś z nim wieczorem? Zastanowiłam się nad tą propozycją. W sumie nie miałam nic do stracenia, jasne, że przeszłość bywała bolesna, ale co mi szkodzi? I tak mnie nie pamięta, a przed rozpoczęciem z nim przyjacielskich relacji nic mnie nie powstrzymuje.
-Dla pana wszystko, panie Parker.



***

I co sądzicie o tym? Mam nadzieję, że niczego nie zagmatwałam i nie wyszło mi pomieszanie z poplątaniem.. W końcu między naszymi bohaterami zaczyna się coś dziać ^^! Jak przyjmiecie tą wiadomość? A! I dziękuję wspaniałej love_the_way_u_lie za inspiracje, pomysły i cieszenie się opowieścią razem ze mną. Jesteś kochana! <3 

~Autorka

Do you still love me?Where stories live. Discover now