4

1.2K 100 12
                                    

Odstawiam drinka,którego podaje mi nieznajomy blondyn i panicznie poszukuję wzrokiem kogokolwiek znajomego.Impreza rozkręciła się do tego stopnia,że wszyscy padają z przepicia i zmęczenia.Natrafiam wzrokiem na Devriesa i klnę pod nosem,widząc w jakim stanie jest.Mam dwie opcje: Pomóc mu i grzecznie odwieźć do domu albo olać go po całości i wrócić do swojego mieszkania.

Okazuje się,że moje sumienie jest zbyt uparte i podrywam się z kanapy,idąc w jego stronę.Moja szczęka zaciska się,a ja wybucham od środka straszliwą złością.Nie wiem dlaczego tak bardzo jestem zła za to,że doprowadził się do tego stanu.

~Sky!-niemal piszczy ze szczęścia,wymachując butelką whisky.-Panowie oto największa piękność na tej imprezie.-kiwa się na nogach i mówi z prześmieszną czkawką,zarzucając swoje ramie na moją szyję.Uśmiecham się grzecznościowo do chłopaków ledwo utrzymujących równowagę.Mam wrażenie,że trzeźwość uderza o mnie znienacka,a ja staję się jedyną logicznie myślącą tu osobą.

~Panowie pozwolą,ale porwę Leo.-uśmiecham się do nich i uginam,pod ciężarem pijanego chłopaka.

~Jedziemy do domu?-chwieje się i macha butelką,robiąc zdziwioną minę.

~Tak skarbie,jedziemy do domu.-pociągam go za dłoń i mam zamiar ruszyć w kierunku wyjścia,ale jego dłoń przyciąga mnie do siebie.Uderzam o jego tors i panicznie spoglądam w jego oczy.

~Ja nigdzie nie idę.-kiwa dziecinnie głową i uśmiecha się.

~Idziesz.-ciągnę go i oddycham spokojnie,widząc jak ulega mojemu upartemu charakterowi.

~A co będziemy robić w domu?-słyszę jego śmiech i wydzieram się na siebie w myślach,twierdząc,że mogłam go jednak tam zostawić.

~Spać.-rzucam bez namysłu i gryzę się w język.

~O jeju..A prezer..-zatykam mu dłonią usta.

~Pójdziemy na prosty układ.Ty się nie odzywasz,a ja grzecznie odwożę cię do domu.-uśmiecham się i patrzę w jego czekoladowe oczy.Czy to normalne,że moje dłonie zaczynają robić się gorące,a ja czuję nagły przypływ adrenaliny?Tak,to zdecydowanie przez zmęczenie.

~Ale prześpisz się ze mną?-robi oczka szczeniaczka,sprawiając,że nie wytrzymuję i cisnę dłonią w jego policzek.

~Dupek.-syczę i pociągam go za sobą.-Zamknij się i wsiadaj.-otwieram mu drzwi do swojego auta i zastanawiam się nad podłożeniem mu nogi,gdy ślimaczym tempem wlocze się w moim kierunku.

~Boli.-trzyma się za polik i zgrywa małe,niewinne dziecko,pakując się do środka.

~Może boleć jeszcze bardziej,jeśli się nie zamkniesz.-mrożę go wzrokiem i okrążam pojazd,wsiadając na miejsce kierowcy i odpalając silnik.

***

~Poradzisz sobie sam?-parkuję przed jego domem i spoglądam mu w oczy,widząc jak zasypia na siedząco.

~Yhm.-mamrocze i próbuje otworzyć drzwi.Siłuje się z nimi i zmusza mnie do tego,bym mu pomogła.Nachylam się i odblokowuję drzwi,wypuszczając go.Klnę,widząc jak się zatacza i o mały włos nie ląduje na kolanach.-Kto do jasnej cholerny buduje tu krawężniki!?-wrzeszczy,kopiąc w biedny krawężnik.

~Spokojnie.-śmieję się i wysiadam z auta,zamykając je za sobą.

~A tobie co tak śmieszno,co?-syczy z bólu i opiera się o maskę.

~Mi?No co ty.-kpię i staję przed nim.-Mam ci pomóc panie ważniaku? Bo jeszcze ściany za chwilę zaczną ci przeszkadzać.-śmieję się,kiwając z rozbawieniem głową.

~Sky.-zaciska szczękę i posyła mi ostrzegawcze spojrzenie.

~Chodź,bo jest z tobą coraz gorzej.-śmieję się i pociągam go za dłoń,po chwili stając i powodując,że wpada na mnie,o mały włos nie przewracając.Jego dłonie owijają się wokół mnie,a jego gorący oddech uderza o moją szyję.

~Uważaj złotko.-śmieje się i rusza dalej.-Odprowadź mnie do samego salonu albo sypialni.-idzie dumnie korytarzem i dopada windy,wciskając setki razy guzik.

~Devries...-rozgryzam jego tok myślenia i opieram się o lustro w windzie,widząc jak staje tuż przede mną.

~Haven.-naśladuje mnie i opiera się rękami po bokach mojej głowy.Jego wargi muskają mój polik,a ja przymykam oczy,kompletnie nie wiedząc,czy oddaję się chwili,czy po prostu dreszcz przebiega po moim ciele z powodu jego gorących,spuchniętych warg.Odpycham go delikatnie od siebie i opuszczam windę,ruszając w kierunku jego drzwi.Mam wrażenie,że to co przed chwilą się stało,po prostu po mnie spłynie,a ja zapomnę o wszystkim, jutro mijając go bez jakichkolwiek emocji na ulicy.Jednak coś strasznie gorącego zalewa moje serce,a ja czuję przyjemne łaskotanie w moim brzuchu.Powtarzam przekleństwa w myślach i oddycham gwałtownie,widząc jak otwiera drzwi.

~Dobranoc Leo.-odwracam się na pięcie i bez wahania cofam się w tył,niemal biegnąc do windy.

~Haven..-wypowiada moje imię w magiczny sposób,mieszając mnie z mieszanymi uczuciami.Przymykam oczy i próbując nie ulec presji,idę dalej.Moje gardło ściska się,gdy kołatanie mojego serca obija się o moje uszy jak echo.-Haven.-mówi stanowczo i kładzie na to taki nacisk,że umieram.-Zatrzymaj się do jasnej cholery.-wrzeszczy i biegnie,gdy wciskam guzik.Jest tak blisko,tak cholernie blisko.Odpycham się od ścianki i chcę wyjść mu na przeciw.Nie wiem,co bierze nade mną kontrolę,ale chcę być naprawdę blisko niego.Robię krok w przód i spoglądam w jego oczy,błagając by zdążył przed zamknięciem się drzwi.Chcę rzucić się na jego wargi,a wtedy drzwi zamykają się i winda po prostu rusza w dół.Opieram czoło na metalowej płachcie i uderzam o nią pięścią.Odsuwając się zrezygnowana,poprawiam włosy i wypuszczam powietrze.

~Cholera...



/////////////////

Witajcie Kochane Ktośki.
Mam nadzieję,że rozdział się Wam spodoba.
Mam do Was jednak małą prośbę,jeśli chcecie zaprosić mnie do swojego opowiadania,piszcie proszę w wiadomości prywatnej.Tak po prostu będzie mi łatwiej.
Trzymajcie się i spijcie spokojnie :*

Kochanie i tak się we mnie zakochasz//L.DWhere stories live. Discover now