Part 3 - stressed out

209 15 4
                                    

Seth rozmawiał przez telefon. Na szczęście mnie nie zauważył. Zeszłam z deskorolki jak normalny człowiek, oczywiście tylko dlatego, że miałam niezłego kaca. Ostatni raz pije z tymi idiotami przed ważnym wydarzeniem. Zdjęłam lenonki, po czym włożyłam do kieszonki koszuli.
Otworzyłam drzwi od hali, zaś w środku czekała na mnie kolejna ważna osoba, w moim życiu- Paige

-Tylko proszę, nie krzycz

-Czyżby kac morderca? - czarnowłosa się zaśmiała. Czternaście lat znajomości a zna mnie lepiej niż ktokolwiek

-Oj tam, od razu morderca - przytuliłyśmy się - tęskniłam za Tobą

-Wierz mi, ja też. Ale teraz będę cię częściej odwiedzać - puściła mnie z objęcia

-I leczyła mnie z kaca oraz ratowała dupę?

-Chciałaś powiedzieć, że Enzo będzie nas leczyć z kaca - cała Paige - a teraz chodź. Ktoś musi cię doprowadzić do stanu użyteczności oraz zaprowadzić po odbiór "przepustki. Deskorolke i plecak zostawisz w szatni Enzo i Cassa - wzięła mnie za rękę, jednocześnie prowadząc oraz ciągnąc mnie za sobą. Po drodze przywitałyśmy się z Ryder'em. Trochę osób z WWE znałam. Akurat znajomość z Zack'iem nie rozpoczęła się poprzez wrestling, a bar z karaoke. To było najnormalniejsze rozpoczęcie znajomości, w moim wykonaniu. Znałam jeszcze Renee ale to już dłuższa historia. Wpierw do Ezno. Zapukałyśmy i od razu weszłyśmy

-Siemka cwelu - standardowe przywitanie z Enzo

-Cześć cioto - zmierzwiłam mu włosy a on przywitał się z Paige

-Gotowa na swój wielki dzień?

-Nie licząc kaca, niewyspania i stresu to tak

-Wiedziałem, że tak będzie. Dlatego wziąłem coś, co ci pomoże - podał mi aspirynę wraz z butelką wody - dwie tabletki i będzie ok

-Raczej cztery. Zapomniałeś, że piłam z Eziem i Jacobem - a oni jeszcze pewnie ćpali, dodałam w myślach

-To w takim razie cztery - spojrzał na moje przedramię - Sky, znowu? Mówiłem już coś, na ten temat

-I skończ - przerwałam mu- wiem, robię źle itp.

Zapadła cisza. Wstałam i podeszłam do drzwi

-A ty gdzie?

-Zapalić. - ruszyłam wraz z papierosem w ustach. W czasie mojej wędrówki do wejścia, spotkałam Shane McMahon. Dał mi wejściówki, pogratulował i życzył miłej zabawy. Grzecznie podziękowałam i odeszłam. Spojrzałam na schody

-A gdyby tak wejść na dach? - uśmiechnęłam się szarmancko

*dziesięć minut później*

Usiadłam na brzegu dachu, machając nogami. Dym zapełnił moje płuca. Co im do tego, że się samookaleczam. Mam masochistyczną naturą oraz trochę problemów- dokładnie to zjebane na życzenie życie. Moi dobrzy kumpel ćpają (samej mi się zdarzyło, ale ciiii), którzy wciągnęli mnie w imprezowanie. Dawało to swe znaki. Wieczne sińce pod oczami, podatność na siniaki oraz malinki, bardziej widoczne żyły. Włosy w tragicznej kondycji. Jedynie paznokcie się trzymały. Aż nie chce się wierzyć, iż jestem modelką. Magia makijażu, niestety na treningach już to nie było możliwe. Moje życie składało się z imprez, picia, spania, płakania i treningów oraz modelingu. Ah i palenia. Usłyszałam jak ktoś wchodzi na dach. Nawet tutaj nie mogę spalić w spokoju fajki.


Girl with lennon glasses [zawieszone] [w Trakcie korekty] Where stories live. Discover now