zakończenie.

420 41 9
                                    

zakończenie dedykuje wam wszystkim, ily x

~*~

W kolejną rocznicę ich związku, gdy ich wspólny staż wydłużył się na tyle, że Michael postanowił już dalej nie czekać, zaprosił swoją dziewczynę na wspólne, krótkie wakacje. Wrócili do Włoch, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło. Od zwykłego pobytu w kraju przypominającego but, parunastu dni tuż obok plaży, w pełnym słońcu i chłodzie morza. Sprawując opiekę nad grupą młodzieży liczącą kilkadziesiąt osób, pojawiło się coś, co chyba na stałe postanowiło ich połączyć. 

Był wieczór, gdy opuścili hotel, udając się do przydrożnej restauracji, która miała w sobie ukryte piękno. Wnętrze zostało urządzone w starym stylu, w powietrzu unosił się zapach rozmarynu oraz lawendowych świeczek, a szum morza dobiegał z ogrodu porośniętego winoroślą. Michael poprowadził tam swoją dziewczynę, czując, że z każdym kolejnym kroku jego serce wybija coraz szybszy i mocniejszy rytm, a dusza zaciska swoje palce na jego barkach. Przełknął dyskretnie ślinę, rozglądając się dookoła. Byli sami. Odetchnął z ulgą, przynajmniej obędzie się bez gapiów. 

Odsunął brunetce krzesło, posyłając jej uśmiech, gdy cicho mu podziękowała. Sam zajął miejsce na przeciwko, przyglądając się jej pięknu. Miała na sobie piękną, rozkloszowaną sukienkę w kolorze delikatnego, pastelowego błękitu oraz klasyczne, czarne wysokie obcasy. Jej długie włosy opadały falą na ramiona oraz plecy, a twarz zdobił lekki makijaż. Była zbyt idealna, nie pasowała do tego miejsca, ale jednak to robiła. Piękna sprzeczność, w której zakochiwał się z każdym dniem coraz mocniej. 

- Jesteśmy już razem cztery lada, dałbyś wiarę? - zachichotała, chowając się za kartką menu. Przeleciała wzrokiem przez listę dań, podgryzając wargę i spoglądając, co chwila na niego. 

- Szczerze? Nie wierzę, że wytrzymałaś ze mną taki kawał czasu. - przyznał, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Czasem bywał wyjątkowo kapryśnym człowiekiem, ale według Red było to całkiem urocze. Tak samo, jak jego zazdrość. 

- Um, może dlatego, że jestem taka sama? - zapytała nieśmiało, a później jej usta opuścił chichot. 

- Nie jesteś.

- Jestem. 

- Nie jesteś. 

- Jestem. - zakończyła, przy okazji posyłając mu buziaka w powietrzu, na co przewrócił oczami. - Coś się stało? Od rana jesteś zdenerwowany, przez te cztery lata zdążyłam cię poznać. - dodała lekko zmartwiona. Podgryzła wargę, widząc, że wziął głębszy wdech, rozejrzał się dookoła i wstał. Sama również poderwała się ze krzesła, ale nakazał jej usiąść z powrotem, co niepewnie uczyniła. Niepokój wypełnił jej serce. 

- Tak, a w zasadzie nie. - przeczesał palcami włosy, które trwały w artystycznym nieładzie. - Chciałem ci zadać bardzo ważne pytanie, wiesz? - dodał, wsuwając dłoń do kieszeni marynarki. Uśmiechnął się nikle, odwracając wzrok. 

- Pytaj. - wzruszyła ramionami, denerwując się jeszcze bardziej. Powstrzymała się od bębnienia palcami w nawierzchnię stolika, był to nawyk, którego nie umiała w sobie wykorzenić. 

- Nie ułatwiasz. - westchnął, śmiejąc się nerwowo. Wziął wdech, a potem wszystko działo się szybko. Kleknął przed nią na jedno kolanu, trzymając w dłoni pudełko z pierścionkiem w środku. - Red Davenport, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - dodał, a jego oczy w tamtym momencie przypominały te, które posiadał kocur ze Shreka. 

Jakby zatrzymujące się serce, fala chłodu, a potem gorąca. Suchość w ustach oraz jedno i to samo pytanie dzwoniące w uszach. Zamrugała oczami, sprawdzając, czy nie jest to zwykły wymysł jej wyobraźni, a potem zwilżyła bezwiednie wargę. 

- Red?

- TAK IDIOTO, TAK! 

KONIEC 

~*~ 

I tak o to kończymy zupełnie Vacation, nie wyobrażałam sobie tutaj jakiejś dramy na koniec, poza tym to miało być lekkie, wakacyjne short story, więc mam nadzieje, że takie było B)

Richel tak bardzo, cri

Dziękuje, że byliście ze mną od początku do końca, a w szczególności Wika-Tori oraz white_oliv bo te dwie mordki mnie motywowały do dodawania rozdziałów, kc max 

so, widzimy się gdzie indziej, a przynajmniej taką mam nadzieje

gitara siema, czy coś. 

vacation • cliffordWhere stories live. Discover now