Rozdział 40

784 51 11
                                    


W końcu udało mi się uciec od ciemności i otworzyłam oczy. Biel poraziła mnie, więc je lekko przymknęłam. Kiedy się już przyzwyczaiłam do światła, rozejrzałam się. Znajdowałam się w niedużym pomieszczeniu. Ściany były beżowej barwy, obok mnie stały dwa inne łóżka. Od mojej ręki wiodły jakieś rurki. Odwróciłam się lekko i ujrzałam męską sylwetkę, która stała przy oknie.

- Cam? - zachrypiałam lekko, a owa postać odwróciła się szybko. Chłopak miał zmęczony wyraz twarzy, a jego oko przybrało fioletowy kolor.

- Nareszcie się obudziłaś - uśmiechnął się chłopak.

- Co ci się stało? - zapytałam, spoglądając na jego oko.

- Wypadek na treningu - odpowiedział - Ale nie to jest teraz istotne. Jak się czujesz?

- Głowa mnie boli - oznajmiłam - Co się stało? Gdzie jest Jack?

- Z tego co wiem, to ta ruda zdzira się na ciebie rzuciła, a ty uderzyłaś głową o podłogę i zemdlałaś - powiedział.

- No tak - jęknęłam - A gdzie jest Jack? Kazał ci mnie pilnować?

- Właściwie, to nie wie, że tu jestem. Dzisiaj miał mieć próbę, nie mówił ci tego? - zdziwił się Dallas.

- No tak, coś wspominał - powtórzyłam.

- Cała szkoła huczy od plotek. Niektórzy mówią, że nie żyjesz - zaśmiał się Cameron, a ja uśmiechnęłam się lekko.

- Jak długo mnie nie było? - zadałam kolejne pytanie.

- Raptem jeden dzień. Johnsona nie było dzisiaj w szkole, więc zapewne siedział tutaj. Zaraz z resztą powinien tu być, więc ja spadam - oznajmił.

- Zostań jeszcze - poprosiłam.

- Chciałbym cię przeprosić - powiedział nagle, łapiąc moją dłoń - Za ten pocałunek.

- Cam, nic się nie stało. Trochę przesadziłam. Po prostu... Bałam się reakcji Jacka, ale prawie w ogóle się nie zdenerwował - odpowiedziałam.

- Na mnie się nieźle wkurzył - uśmiechnął się smutno - A wraz z nim połowa Magconu - dodał, a ja zmarszczyłam brwi. 

Przypomniała mi się ich kłótnia, którą trochę podsłuchałam. Matt mnie odciągnął, więc nie słyszałam dużo. On... Wiedział, że się kłócą! Idiotka ze mnie. Nagle wszystkie elementy układanki połączyły mi się w głowie, która zaczęła pracować na pełnych obrotach.

- Cam... Czy to on cię uderzył? - zapytałam miękko, dokładnie obserwując reakcję bruneta.

- Muszę się już zbierać, pójdę po doktora. Nie było mnie tu - powiedział, po czym wyszedł szybkim krokiem. 

Westchnęłam mimowolnie. Cholerny Cameron. Rozejrzałam się i podłapałam spojrzenie chłopaka, który leżał na łóżku od ściany. Patrzył na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczami. Nawet kiedy zorientował się, że również na niego patrzyłam, nie przestał. Zirytowało mnie to nieco. Na szafce obok mojego łóżka leżał telefon. Wzięłam do dłoni znajome urządzenie. Wpisałam hasło i zobaczyłam zdjęcie przedstawiające mnie oraz mojego chłopaka.  Zobaczyłam kilka wiadomości i nieodebranych połączeń. Kątem oka widziałam, jak tamten chłopak patrzył się na mnie intensywnie. W tym samym momencie drzwi otworzyły się, a ja ujrzałam młodą kobietę. Ubrana była w biały kitel, a jej ciemne włosy poruszały się z każdym krokiem.

- Witam, panno McCourtney - uśmiechnęła się ciepło, spoglądając w plik kartek - Jak się czujesz?

- Dobrze, tylko głowa mnie boli - odpowiedziałam - Kiedy będę mogła wyjść?

- Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj. Wszystkie badania są dobre, to był tylko lekki wstrząs mózgu. Zastanawiam się tylko, dlaczego nie budziła się pani przez tak długi czas... - mówiła, a ja kiwałam głową powoli - Proszę teraz uważać na siebie i wypoczywać. Odpuścić sobie szkołę. Pójdę po wypis, a pani ubrania leżą w dolnej szufladzie - dodała i wyszła. 

Wstałam i wyjęłam ubrania. Skierowałam się do łazienki. Przebrałam się szybko, a włosy przeczesałam dłonią. Makijaż starłam ściereczką. Chciałam zdjąć bandaż z głowy, ale wolałam nie ryzykować złości pani doktor. Wyszłam z małego pomieszczenia i usiadłam na łóżku. Zaczęłam bawić się telefonem. Drzwi otworzyły się ponownie. Oderwałam wzrok od ekranu i ujrzałam mojego chłopaka. Uśmiechnęłam się szeroko.

- Hej, kochanie. Jak się czujesz? - zapytał, podchodząc do mnie. Usiadł obok, a ja od razu przytuliłam się do blondyna.

- Dobrze, zaraz mnie wypisują - odpowiedziałam z uśmiechem - Ale jutro muszę zostać w domu.

- Zostanę z tobą - oznajmił szybko.

- Już dzisiaj opuściłeś szkołę. Dam sobie radę - powiedziałam.

- Skąd wiesz, że nie było mnie dzisiaj? - zapytał.

- Espinosa napisał mi smsa, że cię nie ma. Odebrałam go przed chwilą - skłamałam.

- Chciałem być przy tobie, gdy się obudzisz. Spóźniłem się - westchnął.

- Ważne, że jesteś teraz - odparłam z uśmiechem, po czym cmoknęłam w usta Jacka.

- Idziemy? - zapytał, wstając. Złapałam jego rękę i również podniosłam się z łóżka. Palcami gładziłam czerwone kostki blondyna. Załatwiłam wszystkie sprawy w recepcji, a następnie wyszliśmy. Usiadłam na siedzeniu pasażera w samochodzie Johnsona.

- Powiesz mi w końcu, co ci się stało? - zapytałam, gdy chłopak wyjechał z parkingu.

- Mówiłem ci. Wypadek na treningu - powiedział, wzruszając ramionami.

- A nie uderzyłeś nikogo? - pytałam dalej, a Jack spiął się.

- Nie. - Padła odpowiedź.

- A może uderzyłeś Camerona? - nurtowałam dalej, lecz nie doczekałam się żadnej odpowiedzi.

- Jutro spotykamy się z Magconem, może też wpadniesz? - zapytał.

- Przyjdę, jeśli powiesz mi, co się stało między tobą i Dallasem - oznajmiłam.

- Zasłużył na to - oznajmił - Podsłuchiwałaś?

- Tylko trochę - przyznałam - Ale Matthew mnie odciągnął. Nie wkurzaj się na niego.

- Całował cię. Nie wybaczę mu tak prędko - powiedział.

- Mój ty zazdrośniku - uśmiechnęłam się i pogłaskałam chłopaka po policzku.

- Może obejrzymy jakiś film? - zaproponował Jack, kiedy otwierał mi drzwi.

- Jasne, wybierz coś - powiedziałam, po czym ziewnęłam. Blondyn zaśmiał się i objął mnie w talii. Weszłam do domu, ale nikogo tam nie zastałam. - Chris znowu się gdzieś szlaja.

- To nawet lepiej - mruknął blondyn. 

Skierowaliśmy się do mojego pokoju. Od razu położyłam się na łóżku, a przez ten czas blondyn włączał film. Po chwili znalazł się obok mnie, a ja od razu przytuliłam się do ukochanego.

- Dobrze, że cię mam - szepnęłam uśmiechnięta.

- A mnie nie chciałaś - parsknął śmiechem Johnson.

- Byłam wtedy taką idiotką. Dobrze, że jednak się zdecydowałam - mruknęłam i szybko znalazłam się w innym świecie...

*****

Lili żyje ( na szczęście), więc cieszmy się! Taki troszkę nudny, no ale...

~~Zmierzchu :*

Lepszy początek || MagconOn viuen les histories. Descobreix ara