Rozdział 46

4K 269 37
                                    

                            *** 3 miesiące później

Strzelił mi w nogę a ja nawet tego nie poczułam. Kula przeszła na wylot wiec od razu się uleczyłam. Bastian pokazał coś do mężczyzny stojącego za mną a on wziął ze stołu metalową rurkę i zaczął mnie uderzać.

- Tylko na tyle was stać? - Zapytałam a Bastian machnął ręką do drugiego mężczyzny, który przyniósł rozżarzony pręt.

Bastain wyszedł na chwilę z pokoju a kiedy wrócił trzymał w ręku rozgrzany a właściwie rozpalony pręt z zakończeniem, z literką "B".

- Bastian błagam. Ja naprawdę nic nie wiem! Nie pozwalali mi się szwendać po budynku!

- Katherine błagam. Zamknij się. - Warknął a Ian lekko podniósł moją koszulkę. - Spróbuj się tego pozbyć a przysięgam, że będę to powtarzał przynajmniej dwa razy dziennie.

- Dobra! Narysuje wszystko! Przysięgam! - Krzyknęłam.

- Zrobisz to. Ale najpierw skończę z tym. - Powiedział i przyłożył rozpalony pręt dokładnie w tym samym miejscu gdzie była blizna.

Zaczęłam krzyczeć, płakać, wyrywać się. Bolało niesamowicie i zaczęłam w myślach błagać o śmierć. w sumie nie pierwszy raz od kiedy tu jestem.

- Wystarczy? - Zapytał kiedy zabrał pręt. - Dostanę plan budynku?

- Tak! Przysięgam zaraz go narysuje! - Krzyknęłam.

- Ale to tak dla pewności. - Powiedział i ponownie przyłożył pręt.

- Proszę przestań! - Krzyknęłam a on chwilę później to zrobił.

Zostałam ponownie przykuta do krzesła i zaczęłam rysować to co byłam wstanie sobie przypomnieć.

- Pamiętam. - Powiedziałam. - Ty to zrobiłeś. - Stwierdziłam.

- Co ja znowu zrobiłem? - Zapytał zirytowany.

- To "B" to twoja sprawka! - Krzyknęłam wściekła. - Jak mogłam wcześniej na to nie wpaść?! - Zapytałam sama siebie.

Z moich ust poleciała kolejna wiązanka epitetów a on mnie pobił. Mimo, iż nie czułam bólu moja psychika wisiała na włosku.

Kilka godzin później siedziałam w pokoju z głową opartą na torsie Iana.

- Wiesz, że gdybym mógł to powiedziałbym ci o tym? - Zapytał. - Prawda?

Wsłuchałam się w uderzenia jego serca ale kiedy nie przyspieszyło ani nie zwolniło wiedziałam, że mówi prawdę.

- Tak wiem. - Odparłam a on przejechał dłonią po moim policzku. - Cieszę się, że tu jesteś. - Powiedziała a on się zaśmiał i pocałował mnie. - Jesteś moją świetną ucieczką od tego głupiego miejsca. - Powiedziałam a on się uśmiechnął.

- Skoczymy dzisiaj na plażę? - Zapytał.

- Nie wiem czy chce żeby ktoś oglądał te wszystkie rany. - Stwierdziłam. - Jeszcze nie wszystko się zagoiło.

- Nie musisz ubierać się w strój. - Powiedział. - Poza tym nie chce żeby ktoś oglądał cię tak ubraną. - Dodał a ja zaczęłam się śmiać. - Wyszedłem ostatnio po mały prezent dla ciebie. - Powiedział a ja uniosłam brew. - Otwórz szafę.

Podniosłam się z łóżka i otworzyłam drzwiczki. Moim oczom od razu ukazała się piękna biała sukienka.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Porwana po raz drugiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz