*Chapter Twelve*

2.4K 60 0
                                    

Emily's POV

Samochód delikatnie podskoczył gdy wjeżdżaliśmy na podjazd mojego starego "domu". Weschnęłam opuszczając wzrok i skupiając się na skubaniu paznokci. Georg zaparkował auto i wysiadł zabierając moją walizkę.

-Wysiadasz?!- Warknął , a przez moje ciało przeszły dreszcze. Bałam się mu sprzeciwiać. Tak na prawdę to nie miałam prawa nawet sie odezwać gdy mi na to nie pozwoli. Pokiwałam ostrożnie głową jedną nogę stawiając na betonie. Następnie ruszyliśmy do budynku. Jak zwykle było tam wiele dziewczyn wyglądających jak ja wcześniej.. Zanim spotkałam Justina, a on zabrał mnie do siebie. Jeszcze tylko te cholerne 5 miesięcy, a moje życie wróci na dobry tor. -Idź do swojego pokoju,a ja musze coś załatwić.. - Oznajmił stawiając walizkę przed drzwiami do pomieszczeszczenia nie tak dawno przeze mnie zamieszkiwanego. Wzięłam głęboki oddech i złapałam za klamkę ciągnąc ją w dół. W jednej chwili znalazłam sie w środku. Odsunęłam walizkę pod ścianę i usiadłam w fotelu. Łokcie oparłam o kolana, a głowę schowałam w dłonie.

-Prosze,prosze kogo nam tu znowu przywiało?- Usłyszałam piskliwy głos. Skądś go kojarzyłam ale nie byłam pewna, więc podniosłam głowę. Ujrzałam.. Margaret. Tak myślałam, że to ona. Zawsze chciała mi dowalić i nie powiem..udawało jej się to.-Zaczęłaś zdychać z głodu? Ja na miejscu Georga bym po ciebie nie pojechała...-mówiła na co prychnęłam.

-Dla twojej wiadomości to miałam lepsze życie niż możesz sobie wymarzyć i wiesz co? Gdyby nie ta jebana umowa już bym tu nie wróciła.- Warknęłam podirytowana.

-Jasne.. Zabrał cię książe na białym koniu i pojechaliście do jego zamku...-zadrwiła denerwując mnie jeszcze bardziej.

-Może nie książe ,a biznesmen, może nie biały koń, a chromowany fisher karma, a co do zamku to masz racje..- Uśmiechnęłam się jak te wszystkie wredne suki w serialach i filmach.

-Gadaj sobie..- Zaśmiała się opadając na łóżko.

-Odwal się ode mnie... Powiedz mi lepiej co tu do cholery robisz co?!- Krzyknęłam wkurzona.

-Mieszkam? To jeden z większych pokoi więc spokojnie się w nim zmieścimy... Przynajmniej do czasu, aż mój pokój nie zostanie odnowiony.- Powiedziała i mogę się założyć, że moja twarz przybrała kolor purpury.

-Że ty co proszę?!-Krzyknęłam biegnąc do drzwi.-Pakuj się bo stąd wylatujesz!- Oznajmiłam trzaskając drzwiami i udając się do gabinetu Georga. Może i powinnam zapukać ale w tym momencie byłam zbyt zdenerwowana, żeby o tym pamiętać.

-Łoł co sie stało?- Zapytał unosząc ręce i cofając się.

-Co ona tam robi?- Zapytałam zakładając ręce na piersi i przygryzając policzki.

-Kto?- Zapytał. Niech mnie lepiej nie wkurwia...

-Margaret?- Powiedziałam prychając.

-Słuchaj jej pokój jest remontowany.. Poza tym wiem, że nie jesteście w najlepszych relacjach i może czas to zmienić?- Zapytał uśmiechając co odwzajemniłam, oczywiście mój uśmiech był sztuczny.

-Co powiesz na...- Powiedziałam zmysłowo zbliżając się do niego i chwytając jego krawat.-NIE?! Lepiej, żeby już jej nie było kiedy wróce...- Odparłam wychodząc z pokoju ,a następnie budynku. Ruszyłam ulicą prosto do niedaleko położonego parku. Weszłam na jedną z wydeptanych ścieżek rozkoszując się świeżym powietrzem. Schowałam dłonie w kieszenie bluzy i ruszyłam przed siebie. Nagle zadzwonił telefon. Zirytowana i pewna, że jest to Georg odebrałam.

-Czego?!- Krzyknęłam do słucahwki.

-Wow to może zadzwonię później..- Usłyszałam głęboki, ochrypły głos.

How To Love ?Where stories live. Discover now